Artykuły

Starzy wyjadacze nie zawiedli

Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. Piszą Grzegorz Giedrys i Samanta Skulmowska w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Publiczności Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora najmocniej do gustu przypadł monodram Ewy Kasprzyk, wysoką artystyczną klasę potwierdził Wiesław Komasa. W Baju Pomorskim zabłysła młoda aktorka Ołena Cikuj.

Festiwal otworzyła w piątek sztuka "Patty Diphusa" na podstawie tekstu Pedra Almodóvara. Słynny hiszpański reżyser filmowy powołał charakterystyczną w swojej twórczości postać kobiety fatalnej. Patty - starzejącą się gwiazdę porno - zagrała Ewa Kasprzyk. Kobieta wspomina miłe i drastyczne chwile swojego życia. Popularna aktorka znakomicie wcieliła się w rolę nimfomanki, która lubi oddać się sentymentom. Dzięki tej kreacji sztuka jest kolorowa, głośna i pieprzna. Nic więc dziwnego, że publiczność dopisała i świetnie się bawiła.

Prawdziwą rewelacją pierwszego dnia przeglądu był jednak występ Wiesława Komasy w "Yorick, czyli spowiedź błazna" [na zdjęciu]. Aktor zajął się postaciami błaznów w sztukach Williama Shakespeare'a. Yorick, który niegdyś rozśmieszał królów, dziś nikogo nie bawi. Jego smutne doczesne resztki, które natchnęły Hamleta do metafizycznych wahań, niewiele różnią się od kości po Agamemnonie i Aleksandrze Wielkim. Każdego spotka ten sam tragiczny los - bez względu na urodę, majętność, talent i status społeczny. Spektakl zachęca widzów, aby odszukali w sobie błazna i spojrzeli przychylnie na błazna w drugim człowieku. Subtelna liryka mistrza z Avon oraz kunszt aktorski Komasy po prostu czarują.

Największą niespodziankę na sobotnich prezentacjach sprawiła Ołena Cikuj w sztuce "Dlaczego ja?" na podstawie tekstu Verdany Rudan. Młoda aktorka opowiada historię wrażliwej dziewczyny torturowanej przez ojca. Jej bohaterka dopiero jako nastolatka zdobywa się na wyzwolenie. Zakończenie monodramu jest wieloznaczne. Nie wiadomo, czy kobieta zabija ojca, jednak prosi o wybaczenie, twierdząc, że największe zbrodnie zaczynają się w nieszczęśliwym dzieciństwie. Rola studentki pierwszego roku krakowskiej szkoły teatralnej zasługuje na uznanie. Cikuj ujmuje widza prostotą wykorzystanych środków teatralnych - za ich pomocą tworzy dojrzałą wypowiedź sceniczną.

Publiczność owacją na stojąco nagrodziła Bronisława Wrocławskiego za "Sex, prochy i rock'n'roll" - kilka etiud portretujących współczesnych mieszkańców wielkich miast. Bogaczy, bezdomnych, erotomanów, patologicznych imprezowiczów, zniewieściałych ojców rodziny dotykają te same męskie obsesje. Nad postaciami panuje żądza posiadania, adrenaliny, społecznego awansu i odcięcia się od osób niższych klasowo. Pieniądze, narkotyki, alkohol, a nawet bieda i moralny upadek - to typowo męskie zabawki. Łódzki aktor z etiudy na etiudę stara się zmieniać tempo i nastrój, jednak powstaje wrażenie, jakby całą sztukę oparł na tym samym zestawie sprawdzonych min, gestów, scenicznych i obscenicznych żartów.

Zdecydowanie najgorszym sobotnim spektaklem okazała się "Podróż do zielonych cieni" Finna Methlinga w wykonaniu Anny Kutkowskiej. Śledzimy losy kobiety - od dzieciństwa po śmierć. Wnioski? Starość przypomina dzieciństwo, a śmierć - sen, macierzyństwo - nawet jeśli przypadkowe - jest błogosławieństwem, miłość to piękne spotkanie dusz i ciał, mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus. Aktorka tej naiwnej historii wcale nie stara się ratować.

Niedzielę na przeglądzie wypełniły dwa spektakle zagraniczne. Na początku wpadka - Baj Pomorski nie podał polskiego tłumaczenia "Życia w kartonach" w wykonaniu Nikołaja Urumowa. Bułgarski aktor zagrał inżyniera, którego bezdomność boleśnie wyklucza z kultury konsumpcyjnej. Towarzystwo zastępuje mu gumowa lalka z porno shopu, tanie wino udaje szampana, a chleb wącha się po to, by oszukać głód. Urumow udaje, że gra na trąbce, wybucha śpiewem operowym, napady złości rzucają nim po scenie, jednak brak przekładu nie pozwala odpowiedzieć na pytania: jego postać to ofiara transformacji czy własnego stylu życia? to samotnik z wyboru czy kolejny życiowy nieudacznik?

Jako ostatni na festiwalu zaprezentował się Kameruńczyk Felix Kama. W wypadku jego "Gdzie jest lepiej?" trudno mówić o zbudowaniu przekonującej kreacji aktorskiej. Sztukę należy czytać przede wszystkim jako wypowiedź autobiograficzną. Syn króla największego kameruńskiego plemienia trafia do Europy. Wszyscy biali wydają się podobni do siebie, nikt nie mówi po francusku, nikt tu nie jada ślimaków, a mieszkańcy wybierają się do lasu tylko i wyłącznie na spacery. Zabawna opowiastka o różnicach między kulturami, które gwałtownie się globalizują, prowadzi do gorzkiego stwierdzenia: wszędzie na świecie bywa ciężko, a najlepiej jest tam, gdzie nas jeszcze nie było.

Spotkania Teatrów Jednego Aktora, które po 11 latach nieobecności powróciły do Baja Pomorskiego, próbują odbudować swój dawny prestiż. Na razie poprzestają na prezentowaniu zjawisk sprawdzonych. Toruński przegląd nie promuje nowości, nie przyciąga debiutantów, nie porządkuje teatru jednego aktora. Spotkania odzyskają dawną renomę dopiero w momencie, gdyby powróciły do formuły konkursu, która zagwarantowałaby widowni kontakt z najambitniejszymi twórcami polskiej sceny teatralnej. Taka zmiana wymaga z pewnością zdecydowanie większego budżetu całego przedsięwzięcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji