Artykuły

Zapomniany Verdi w Poznaniu

"Stiffelio" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.

Bardzo atrakcyjnie otwarto w poznańskim Teatrze Wielkim siódme Poznańskie Dni Verdiego (6 października - 10 listopada), wystawiając z powodzeniem nigdy dotąd w Polsce nie granego "Stiffelia" i powiększając tym samym do czternastu imponującą liczbę dziel tego twórcy w bieżącym repertuarze.

Trudno właściwie dojść, dlaczego "Stiffelio", jeśli chodzi o walory muzyczne nie wiele słabszy niż "Rigoletto" (którego nb. w rejestrze dzieł Verdiego bezpośrednio poprzedza), nie zadomowił się jakoś na europejskich scenach. Fakt, iż tematyka tego dzieła - dramat luterańskiego pastora zdradzonego przez żonę i targanego rozterką między chrześcijańską gotowością do przebaczania a pragnieniem zemsty - była z gruntu obca nawykom włoskiej publiczności (pamiętać wszakże należy, iż było ono pisane dla teatru w Trieście pozostającym naówczas pod panowaniem Austrii i właśnie na terenie Austrii toczy się akcja tej opery), nie mógł mieć istotnego znaczenia dla odbiorców w innych krajach. Bardziej już mógł tu zaważyć fakt inny, mianowicie ten, iż żadna z pięknych skądinąd arii czy kunsztownych scen zespołowych ze "Stiffelia" nie miała szans na to, aby stać się "szlagierem" na miarę słynnych arii z "Traviaty" lub "Aidy" albo kwartetu z "Rigoletta".

Jakkolwiek zresztą te rzeczy się miały, prawdą pozostaje, że dopiero w naszych czasach bogactwo partii tytułowego bohatera i rozległe możliwości, jakie otwiera ona przed wykonawcą, zainteresowały wielkich śpiewaków - Jose Carrerasa i Placida Domingo, sprawiając, że wydobyto Stiffelia z mroków zapomnienia. Tym bardziej cieszyć się trzeba, iż polscy melomani mogą zapoznać się z tym wysoce wartościowym dziełem, obfitującym w piękne epizody, jak choćby wielka aria Liny, pojedynkowy duet z II aktu i następujący zaraz po nim mistrzowski kwartet.

Cieszyć się można tym bardziej, jako że pod dynamiczną batutą świetnego włoskiego kapelmistrza Eralda Salmieriego partytura "Stiffelia" znakomicie ujawniła wszystkie swe blaski. Przyczynili się do tego w niemałym stopniu także odtwórcy głównych partii: kreujący tytułowego bohatera Sylwester Kostecki, którego głos z upływem czasu nabrał szlachetności i bogactwa barw, Adam Szerszeń jako nobliwy hrabia Stankar, obdarzony dźwięcznym tenorem Dymitr Fomenko w roli lekkomyślnego amanta Raffaele, a także utalentowana młoda sopranistka Monika Mych, choć jej głos w górnym rejestrze brzmiał jeszcze zbyt ostro, a skomplikowana rola wiarołomnej (lecz szczerze za swój grzech żałującej) żony pastora wydawała się nie dość wewnętrznie pogłębiona. Pięknie - jak zwykle w Poznaniu - śpiewały chóry; Paweł Szkotak sprawnie i bardzo kulturalnie poprowadził akcję kolejnych scen (należny prym oddając muzyce Verdiego), a Izabela Kolka zaprojektowała pomysłową i funkcjonalną oprawę scenograficzną, zręcznie łącząc nowoczesność plastycznych rozwiązań z wiernością wobec treści dzieła i charakteru jego muzyki. To przedstawienie na pewno stanie się ozdobą sezonu poznańskiej sceny operowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji