Rezolutna dziewczynka na bokserskim ringu
"Czerwony Kapturek. Ostateczne starcie" w reż. Krzysztofa Adamskiego w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Jolanta Gajda-Zadworna w Życie Warszawy.
Nie polityczne aluzje, zapowiadane przed premierą, ale dowcipna interpretacja tekstu i pomysłowa inscenizacja zdominowały spektakl w teatrze Na Woli. Historia Czerwonego Kapturka doczekała się chyba największej liczby adaptacji i opracowań.
Najnowsze - czy to na scenie (spektakl teatru Lalka "Cuda w budzie"), czy na ekranie (animowana "Prawdziwa historia Czerwonego Kapturka") lub w wersji książkowej (seria "Niebaśnie" w wyd. Santorski) za punkt honoru przyjmują zdemaskowanie okapturzonej postaci i jej otoczenia.
Tym samym tropem poszli twórcy spektaklu "Czerwony Kapturek. Ostateczne starcie". Autor tekstu Maciej Kowalewski postarał się o przewrotne, miejscami dowcipne, a za chwilę budzące napięcie, odczytanie tekstu. Producent Waldemar Dolecki (telewizyjny Pogodynek, a w Lalce odtwórca m.in. roli... Wilka) z reżyserem i choreografem Krzysztofem Adamskim), zrobili wszystko, by spektakl pozytywnie zaskakiwał.
Zaczęli od formy - stworzyli spektakl multimedialny. Z elementami projekcji filmowej i animacją komputerową m.in. dekoracji. Niewielki zespół sprawnie zbudował galerię różnorodnych postaci. Krystyna Tkacz w taneczno-wokalnych układach popisała się rolą Babci i demonicznego Ktosia. Potrójną rolę - zapracowanych rodziców, świeżo poślubionej bajkowej pary Spodniokluski i Skarpetkonosa, a także rewelacyjnie zgranego choreograficznie Jelenia - zagrali Iwona Mirosław-Dolecka i Tadeusz Chudecki.
W duet Gajowego i Wilka oraz syjamskich Bliźniaków Bobaków, które stoczyły m.in. niezapomnianą walkę boksersko-freestyle'ową z... rezolutnym Kapturkiem (Monika Rowińska), wcielili się Henryk Gołębiewski i Władysław Grzywna. Polityczne aluzje, na szczęście, są jedynie drobnym elementem pełnego atrakcji spektaklu w teatrze Na Woli.