Artykuły

Pseudobaśniowe dziwowisko dla nikogo

"Czerwony Kapturek. Ostateczne starcie" w reż. Krzysztofa Adamskiego w Teatrze na Woli w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej - Warszawa.

Maciej Kowalewski, autor nowej wersji "Czerwonego Kapturka", motywy znanej baśni poprzetykał dowcipasami na tematy polityczne. W ten sposób próbował zadowolić zarówno dzieci, jak i widzów dorosłych. W rezultacie napisał rzecz dla nikogo.

Egipskie ciemności przecina snop światła. Na okrągłym ekranie widać monstrualnie wielkie zbliżenia twarzy dzieci, które wypowiadają się do kamery. Małolaty na teatralnej widowni chowają się w fotelach, rozlegają się szlochy: "Mamo, ja chcę do domu".

Rodzice tłumaczą, że to zaraz się skończy. Faktycznie, rozbłyskują światła i... wszystkich zaczyna bić po uszach ostra rockowa muzyka. Decybele wydobywające się z głośników kierują kolejnych zdenerwowanych dorosłych z zapłakanymi pociechami wprost do szatni.

Takich rzeczy się po prostu nie robi. Ani małym, ani dużym. Autorska żonglerka fabularnymi motywami może i do mnie, starego zgreda, przemawia, choć cieszy mniej niż średnio. Nie sądzę jednak, żeby w ten sposób dało się bawić pozostałych na sali kilkulatków, którzy każde odstępstwo od znanej im nieskomplikowanej opowieści muszą przyjmować jako niedorzeczność.

Ich rodzicom pozostaje smakować wplecione tu i ówdzie przytyki pod adresem rządzących. Nie dość, że kompletnie nieśmieszne, to jeszcze mocno nieświeże, bo odnoszące się głównie do poprzedniego rozdania wyborczego. W "Ostatecznym starciu" polegli więc wszyscy - i twórcy, i odbiorcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji