Mądrze, ale bez emocji
"Sędziowie" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
"Sędziowie" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego to rzecz o ludzkim błądzeniu i niemocy, gdy brakuje moralnego drogowskazu.
Spektakl zaczyna się sceną sądu. Zbrodnia została już popełniona. Przez to odwrócenie fabuły reżyser sygnalizuje, co jest dla niego w tragedii Wyspiańskiego najważniejsze. Sąd - jako idea dochodzenia do prawdy, a także zrozumienia i oceny ludzkich motywacji. Ludzki sąd jest tu karykaturą wymiaru sprawiedliwości. Groteskowi sędziowie, usadzeni w wąskich otworach (symbolizujących ich wewnętrzne ograniczenie), kręcący palcami młynka, powtarzający swoje bezradne pytania i uwagi -nie są w stanie dojść prawdy.
Kryminalny wątek "Sędziów", wzięty przez Wyspiańskiego z gazetowej notatki, był dla autora jedynie pretekstem. W przedstawieniu Krzysztofa Rekowskiego jest pretekstem jeszcze bardziej. Pierwsza myśl po opadnięciu kurtyny: gdybym nie znała dramatu, miałabym kłopot z opisaniem tego, co się tam stało. Ciąg zdarzeń rwie się, prawie go nie ma. Na scenie zderza się ze sobą kilka postaci. Natan (Przemysław Kozłowski) - pozbawiony uczuć cynik, dla którego Bóg jest jedynie szybko mijającą chwilą strachu. Jewdocha (Arieta Los-Pławszewska) - grzeszna kochanka i dzieciobójczyni, przepojona na równi cierpieniem z powodu swego czynu, jak i podłości Natana, od którego oczekuje już tylko śmierci, będącej dopełnieniem zatracenia jej duszy. Samuel (bardzo dobry Grzegorz Minkiewicz) - bezwzględny sprawca upadku Dziada i jego rodziny, podsuwający Natanowi myśl o pozbyciu się Jewdochy. Dziad (Jacek Dzisiewicz) - uosabiający pragnienie zemsty, dla której usprawiedliwienia szuka w swej powierzchownej religijności. Zderzenie tych postaci na chwilę, jakby w rozbłyskach, odkrywa strzępy tragicznego splotu ich losów.
Jest jeszcze Joas (znakomity Maciej Namysło). Najważniejsza postać. Jedyny czysty wśród dotkniętych brudem życia (jego kąpiel w białej wannie, która stanowi główny element scenografii, ma symboliczny wymiar). W opolskim przedstawieniu to opóźniony w rozwoju chłopiec. Bo aby "dostrzec właściwą miarę rzeczy", to nie sprawny umysł jest potrzebny, ale wewnętrzne poczucie ładu moralnego. Jego śmierć po ujawnieniu prawdziwych winnych jest znakiem Boskiej ingerencji i wyzwala przemianę Samuela Pokazuje, że są niepodważalne normy, które niezależnie od ludzkiego systemu prawnego, pozwalają poznać Prawdę.
Przedstawienie Rekowskiego jest zimne. Brakuje w nim emocji, które wyzwoliłyby u widza poruszenie. Szkodą bo intelektualny chłód łatwo przeradza się w obojętność.