Artykuły

Skandaliczne zachowanie widowni w teatrze dramatycznym

Domyślam się, że to urzędnicy naciskają, że teatr ma grać dla uczniów. I że musi zarabiać pieniądze. Ale na litość boską nie przesadzajmy i nie grajmy do południa każdej pozycji repertuarowej tylko dlatego, że trzeba walczyć o szkolnego widza. To nie ma sensu. W dużych miastach nikt nie gra do południa! Czy zatem nasza opolska walka o zabieganie o wpływy do teatralnej kasy ma się odbywać kosztem zarzynania sztuki? - pyta Dorota Wodecka-Lasota w Gazecie Wyborczej - Opole.

Na miejscu aktorów zerwałabym spektakl - pisze Dorota Wodecka-Lasota

Ta myśl kołatała mi się wczoraj po głowie w czasie porannego przedstawienia "Sędziów" w Teatrze im. Jana Kochanowskiego. Nie mnie jednej. Dyrektor opolskiej sceny Tomasz Konina miał podobne odczucia. - Też bym zerwał. Ale to profesjonaliści, dlatego nie zrobili tego. I pewnie obawiali się mojej reakcji, bo mnie jeszcze nie znają. Może sądzili, że czeka ich postępowanie dyscyplinarne - zastanawiał się dyrektor.

- Ale przecież aktorzy są dla mnie i dla teatru najcenniejsi. Nie mogę im kazać wychodzić na scenę, nadstawiać policzek, uśmiechać się i nadstawiać drugi. Bo nie oszukujmy się, ta widownia ich spoliczkowała - dodał zdenerwowany.

Na widowni młodzież z liceum w Kędzierzynie-Koźlu i z Zespołu Szkół Alternatywnych w Kłodzku. I żadnej możliwości skupienia się. Bo panny grzebią w torebeczkach, inni rozmawiają albo się w głos podśmiechują. Modliłam się w duchu, żeby to się już skończyło, bo wyobrażałam sobie, co czują aktorzy. Ja w każdym razie na ich miejscu czułabym się upokorzona.

Szefowa biura obsługi widzów twierdzi, że uczniowie z Kłodzka pojawili się przed kilku laty w opolskim teatrze. Zachowywali się równie skandalicznie, wczoraj więc ówczesny dyrektor Bartosz Zaczykiewicz zakazał im sprzedawania grupowych biletów na kolejne spektakle.

- Przyjechali potem sami na "Odysa", zachowywali się w porządku i aż się cieszyłyśmy, że ta młodzież się zmieniła. Ale okazuje się, że niestety nie - skomentowała Alina Wójcik.

***

Wczorajszy przykład dowodzi niezbicie, że spędzanie młodzieży do teatru nie ma sensu. Być może to potrzebne nauczycielkom, by wpisały sobie do rozwoju zawodowego, że pobudzają wrażliwość uczniów przez teatr.

Może najpierw powinny same obejrzeć spektakl, porozmawiać o nim ze swoimi uczniami, a dopiero potem część z nich zabrać do teatru. Część, bo przecież teatr to nie jest rozrywka dla mas. Takie wyjście ma być rodzajem święta. I to obowiązkowo na spektakl wieczorny. Ma być potrzebą tych uczniów, a nie chęcią zerwania się z lekcji.

Co oni wynieśli z wczorajszego przedstawienia? Że aktor w teatrze może być goły? To ma być edukacja w teatrze? Edukacją nie jest spęd licealistów, którzy nawet nie wiedzą, jak powinni się zachowywać. Najbardziej edukacyjne byłoby dla nich, gdyby aktorzy przerwali ów spektakl.

***

Maja Kleczewska zastrzegła sobie, że "Makbet" nie powinien być grany do południa. To słuszny krok, nad którym powinien zastanowić się również Krzysztof Rekowski, reżyser "Sędziów" (wczoraj również zażenowany). Bo jego spektakl wymaga wyciszenia i skupienia, czego nie można oczekiwać od przypadkowych i w dodatku niedojrzałych widzów.

Domyślam się, że to urzędnicy naciskają, że teatr ma grać dla uczniów. I że musi zarabiać pieniądze. Ale na litość boską nie przesadzajmy i nie grajmy do południa każdej pozycji repertuarowej tylko dlatego, że trzeba walczyć o szkolnego widza. To nie ma sensu. W dużych miastach nikt nie gra do południa! Czy zatem nasza opolska walka o zabieganie o wpływy do teatralnej kasy ma się odbywać kosztem zarzynania sztuki?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji