Artykuły

Żywoty świętych osiedlowych

- Jestem wielką fanką wyobraźni. Dla mnie sztuka nie jest zwierciadłem, które szwenda się po gościńcu i odbija. Podobnie jak David Lynch uważam, że artysta przede wszystkim - jeśli nie wyłącznie - daje świadectwo własnej wyobraźni - mówi LIDIA AMEJKO, dramatopisarka i prozaiczka.

Rozmowa z Lidią Amejko, dramatopisarką, o zderzeniu zwyczajności i sacrum, związkach maszyny do napojów ze zbawieniem i melancholii literackiej

Agnieszka Kołodyńska: Jest Pani znana przede wszystkim jako dramatopisarka, ale ostatnio pisze Pani prozą...

Lidia Amejko: - ...Od razu zaprotestuję! Co prawda "Żywoty świętych osiedlowych" nie są dramatem i stoją na półce z napisem "proza" - ale to wciąż teatralne monologi, gotowe na scenę. Pewnie niektórzy reżyserzy będą mieli problem z rozpoznaniem tej książki jako materiału na przedstawienie, ale z drugiej strony, powstały już dwa monodramy na jej podstawie, więc nie mam wątpliwości, że jest to forma dramatyczna.

Dlaczego wybrała Pani tak nietypową formę? Archaiczna przypowieść o świętych nie onieśmieli współczesnego czytelnika?

- Nie sądzę. Może raczej zdenerwuje albo obrazi. Uważam, że sztukę wciąż łączy bardzo silna więź z sacrum, ale rozumiem, że w tym miejscu i w tym czasie mówienie o sztuce sakralnej jest strasznie ryzykowne. A już na pewno w moim wykonaniu! (uśmiech), bo do tego, co piszę, pasują raczej takie określenia jak "bluźniercze" czy "heretyckie". Uprawiam gatunek zwany melancholią literacką; w świecie, w którym wszystko się rozsypało i pokruszyło, sklejam swoją własną utopię. Jest we mnie rozpaczliwe pragnienie wzniosłości, transcendencji - i tęsknota za Całością. Żywoty świętych opowiadane przez mojego narratora, pijaczka spod sklepu monopolowego Jerycho, to nic innego jak scalanie świata samym aktem mówienia, narracją. Ale utopia to nie tylko projekt pewnej całości, ale również poprawianie tego, co istnieje, więc wykłócam się ze Stwórcą o niedociągnięcia w dziele stworzenia, o Jego pomysły, które wydają się bezsensowne... Na przykład dziobak, albo czas! Może udałoby się coś zmienić... Chociaż, co do dziobaka - to niech już zostanie!

Rozmawia Pani ze Stwórcą niczym Tewje Mleczarz?

- Tak właśnie. Ale sam Bóg jest przecież strasznym gadułą - cała rzeczywistość wynikła z boskiego gadulstwa. Należy jednak pamiętać, że Najwyższy podzielił się z nami kreacją werbalną - może właśnie po to, żebyśmy mogli sobie z Nim pogadać! Traktuję to jako zaproszenie do dyskusji. Mówienie to swego rodzaju spójnia między Bogiem i człowiekiem. Wszyscy próbujemy zrozumieć to, co mówi, odnaleźć wszystkie ukryte sensy. Artysta staje się tłumaczem.

To olbrzymia odpowiedzialność tłumaczyć innym boski monolog!

-"Każdy plądruje na własną rękę" - jak mawiał rabbi Mendel z Kocka. Każdy jakoś interpretuje świat, a artysta jest być może jedynie kimś, kto ma więcej wyobraźni i więcej wolności niż inni. Jestem wielką fanką wyobraźni. Dla mnie sztuka nie jest zwierciadłem, które szwenda się po gościńcu i odbija. Podobnie jak David Lynch uważam, że artysta przede wszystkim - jeśli nie wyłącznie - daje świadectwo własnej wyobraźni, chociaż z drugiej strony - to, co lśni w zwierciadle, może być pewnego rodzaju początkiem, pierwszym impulsem dla wyobraźni. To właśnie wyobraźnia i wolność są tym, co odróżnia interpretacje artystyczne od naukowych. W sztuce wszystko jest możliwe. Jestem anarchistką, przynajmniej jeśli idzie o wyobraźnię - żadnych granic!

Sportretowane w "Żywotach " postaci znajdziemy na każdym osiedlu: bezrobotny Fistulka, Egon Emeryt, Eryk Paker... Nie ogranicza się Pani jednak do ich socjologiczno-psychologicznego opisu. Na czym polega, zacytuję Pani słowa: "upominanie się o prawo do głębi?"

- Dekoracje są polskie, betonowo-osiedlowe, bo tylko takie znam, ale podejrzewam, że równie dobrze niektórych moich świętych można by odnaleźć w południowym Bronxie czy w Irlandii, bo według mnie, "Żywoty " opisują uniwersalne problemy egzystencjalne: pytanie o sens życia, lęk przed nicością, bezcelowe cierpienie, nieodwracalność czasu, poczucie pustki. Na przykład legenda o Andżelice gadającej do słoików to wizja zła, które zamienia się w substancjalny gniew. Odłamki gniewu Andżeliki poraniły ludzi i o mało nie zburzyły osiedla. Historia Eryka Pakera natomiast, to pytanie o epifanię we współczesnym świecie: jak właściwie Pan Bóg miałby się dzisiaj objawić ludziom, którzy "pakują" na siłowni? Krzak gorejący wydaje się mało zrozumiały. Z kolei legenda o Apolonii jest reakcją na antyerotyzm biblijnego genesis. Bardziej niż realia interesuje mnie odnalezienie w banalnych rzeczach i czynnościach tego, co niezwykłe. Jeśli domofon nie kojarzy się nikomu z pytaniem o sens życia, a maszyna do napojów ze zbawieniem, to takie zderzenie zwyczajności i sacrum dodaje światu magii i głębi - mam nadzieję.

Nie kusiło Pani, by w żywotach umieścić św. Lidię?

- Chciałam uświęcić niektórych swoich znajomych - bliższych i dalszych, skoro już mam taką profesję, że mogę uświęcać kogo chcę, ale okazało się, że nie jestem w stanie tego zrobić. Myślę, że w istocie każdy mój święty jest raczej personifikacją jakiegoś problemu, lęku, pragnienia, a nie konkretnej osoby. Sakralizuję w ten sposób fragmenty świata, który znam, i który jest również moim światem.

Wielkie blokowiska, świadectwo minionych czasów, są bezosobowe, brzydkie, niebezpieczne. Ludzie z reguły mieszkają tam z konieczności. Próbuje Pani tym molochom nadać ludzką twarz tworząc osiedlową mitologię?

- Uważam, że jedną ze zbrodni komuny było zabetonowanie tego kraju. To był rodzaj estetycznej zbrodni. Bardzo źle znoszę taką architekturę, taką unifikację. Dlatego uważam, że osiedlu z czasów komuny bardziej niż ocieplenie styropianem należy się metafizyka. Mam wrażenie, że to bycie w betonie wygenerowało stracone betonowe pokolenia, chociaż mam nadzieję, że nie stracone do końca. Blokowisko jest łatwą metaforą wszelkich gnostyckich poglądów, a to już jest coś! Mój "Jontek, katar" ma wiele do powiedzenia na ten temat.

Łatwiej mówi się o poważnych problemach wykorzystując humor i ironię? "Żywoty " kipią od tego.

- Proszę się nie nabierać na humor i ironię w mojej książce - to raczej maski rozpaczy, jakiejś fundamentalnej niezgody na świat, czasem gniewu. Słyszałam już opinię, że to książka okrutna. Owszem, pierwsza jej warstwa wydaje się humorystyczna, ale w istocie mówię o sprawach śmiertelnie poważnych: w legendzie o Janinie O. opowiadam o osobie, która przez całe życie robiła dziurki do guzików i stała się ekspertem od "obrębiania nicości" i przejścia na drugą stronę - ta historia mówi o braku rytuału, który równoważyłby cielesno-szpitalny aspekt umierania. W mojej książce jest trochę takich smutnych legend, a ironia i śmiech to raczej obrona, jakaś forma poradzenia sobie ze smutkiem.

Ponoć pisuje pani sitcomy...

- Tak, to prawda. To moja ulubiona forma. Mam taki zwyczaj, że śmieję się z własnych dowcipów (śmiech), chociaż to podobno straszny obciach.

Zajmowała się Pani filmem, pracowała w radiu... Co sprawiło, że zaczęła Pani pisać?

- Zawsze twierdziłam, że będę pisarką. Być może to jest kwestia samotnego dzieciństwa, ciągłego czytania, bycia z książkami i przekonania, że w nich jest lepszy, bardziej magiczny świat. Może to lęk przed chaosem i jakaś próba uporządkowania świata - jestem astrologiczną Panną, więc porządkowanie mam we krwi. Do tej pory jest tak, że wszystko, co mi się przytrafia, staram się zamienić w opowieść, być może nie do końca prawdziwą, ale za to ładną. Opowiadam sobie swoje życie. Stąd pierwszoosobowe formy narracji są mi bliskie. Moja pierwsza radiowa sztuka została wysłana na konkurs w Katowicach i tam przepadła z kretesem. Kompletnie nikt jej nie zauważył. Ale miesięcznik "Dialog" wyciągnął ją z kosza na śmieci i opublikował, za co będę mu zawsze wdzięczna. Tak się zaczęło.

Język, którym Pani pisze, pełen jest słów, których nie znajdziemy w żadnym słowniku. Nadaje też Pani znanym wyrazom zupełnie nowe, głębsze znaczenie. Skąd w Pani taka wrażliwość na słowo?

- Kabalistyczne ciągoty i jeżdżenie tramwajami. Jestem wrażliwa na brzmienie języka, jego chaotyczną strukturę, dziwolągi językowe. Z przyjemnością słucham ludzi i żywego języka, który tworzy się w rozmowie, fascynuje mnie anonimowy autor, który stoi za metaforami języka mówionego. Najbardziej jednak lubię słuchać jak mówią dzieci, zanim nauczą się reguł, banału, sztancy - ich język jest fascynujący, ich sposób myślenia również.

Pisze Pani wciąż dla teatru, czy raczej pozostanie Pani przy prozie?

- Piszę scenariusze i rzeczy na zamówienie. Mój własny teatr skończył się na "Nondumie". Oddźwięk na moją wizję teatru był średni. To się nie przyjęło.

Wszyscy oczekiwali takich sztuk jak "Farrago"?

- Tak. "Farrago" to dobrze skrojona sztuka i zawsze gdzieś jakiś teatr ją gra, ale "Męka Pańska w butelce" czy "Nondum" to być może sztuki trudniejsze, ale bardziej moje własne, napisane moim "charakterem pisma". Taki teatr tutaj się nie spodobał, więc dałam sobie spokój z pisaniem dramatów. Teraz piszę prozę "do mówienia".

***

Lidia Amejko

Dramatopisarka i prozaiczka. Mieszka we Wrocławiu. Zadebiutowała w 1993 r. na łamach miesięcznika "Dialog" utworem "Gdy rozum śpi - włącza się automatyczna sekretarka". Jej dramaty: "Farrago", "Przemiana", "Dwadrzewko" zrealizował Teatr Telewizji, a także rozgłośnie radiowe w kraju i za granicą,. W 2004 r. była nominowana do Nagrody Literackiej "Nike" za zbiór "Głośne historie". Wydane przez W.A.B. "Żywoty świętych osiedlowych" to jej druga książka.

"Żywoty świętych osiedlowych" - zbiór krótkich form wzorowanych na "Złotej legendzie" Jacoba de Voragine'a, dominikanina i kaznodziei żyjącego w średniowieczu. Amejko zapożycza od de Voragine'a formułę legend na konkretny dzień, ale jej święci, współcześni mieszkańcy blokowisk, nie są wzorami do naśladowania. Współczesny kostium jest jedynie pretekstem do tego, by zająć się egzystencjalnymi problemami. Zwykle codzienność jest na tyle absorbująca, że nie zadajemy sobie pytań o sens życia, cel cierpienia, przemijanie. Wystarczy jednak dzwonek domofonu w środku nocy, by zaczęły niepokoić, a boska obecność może w naszym świecie objawić się w najbardziej absurdalny i surrealistyczny sposób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji