Artykuły

Najpiękniejsza jest utracona młodość

Warszawskie Spotkania Teatralne, jak słyszę i czytam, powracają, a wraz z nimi pojawia się pytanie o nadzieje i marzenia związane z przyszłością tego festiwalu. Jeśli o mnie chodzi, to nie mam żadnych marzeń. Ściślej biorąc, nie mam żadnych złudzeń. Mam jedynie wspomnienia, które każą mi trwać w przekonaniu, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zwłaszcza gdy rzeka przestała płynąć - pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W pamięci mam nade wszystko Warszawskie Spotkania Teatralne z lat 70., bo one miały na mnie wpływ, by tak rzec, formujący. Podczas kolejnych edycji "spotykały się" przedstawienia Swinarskiego i Dejmka, Jarockiego i Wajdy, Grzegorzewskiego i Kantora, i Tomaszewskiego, a jeszcze Prusa, Grabowskiego, Lupy Trudno mi dziś podniecać się perspektywą ujrzenia dzieł wybranych Michała Zadary, dla których reszta festiwalu ma, jak się spodziewam, stanowić malownicze tło.

Jakość i waga dawnych Spotkań brały się z prostej przyczyny. W latach 60., gdy Spotkania powołano do życia, i w latach 70. polski teatr był w apogeum formy artystycznej, pozostając zarazem istotnym forum debaty społecznej, politycznej czy, jak byśmy dziś powiedzieli - obywatelskiej. Było z czego wybierać i było w jakiej sprawie wybierać. Istniało także, rzecz niebagatelna, środowisko inteligencji warszawskiej - publiczność tak Spotkaniom wierna i oddana, że niekiedy jej szturmy na budynek Teatru Dramatycznego, gdzie grano większość festiwalowych spektakli, odbywały się pod opieką kordonu Milicji Obywatelskiej (jak w przypadku wizyty Starego Teatru z przedstawieniem Konrada Swinarskiego).

Nie trzeba zarazem zapominać, że znakomita oferta Spotkań kierowana była do tej samej widowni, która na co dzień miała w Warszawie teatry Axera i Holoubka, Warmińskiego i Hübnera, Szajny i Hanuszkiewicza. Różniły się one między sobą, ale przecież nie na tyle, żeby ich publiczność nawzajem się wykluczała.

Dziś widzowie teatralni skupiają się w rozmaitych, coraz liczniejszych podgrupach i subkulturach i jest mało prawdopodobne, żeby jakiekolwiek zjawisko teatralne zgromadziło w jednym miejscu i o jednym czasie dawną publiczność inteligencką od Axera, kontestatorów z klubu Le Madame, lewaków z TR Klaty i Sierakowskiego i, dajmy na to, miłośników teatru tańca. Nastał czas rozproszenia i wzajemnej pogardy (co, rzecz jasna, odzwierciedla się w stanowiskach podzielonej jak nigdy dotychczas krytyki, nie wyłączając nostalgicznego konserwatysty, który pisze te słowa). W takim czasie Spotkania muszą mieć charakter, by tak rzec - frakcyjny, to znaczy reprezentować jedynie fragment życia teatralnego, i to raczej postulowanego niż realnego.

Bo w istocie Frakcja Rewolucyjna z Instytutu Teatralnego imienia - Panie Boże, odpuść! - profesora Zbigniewa Raszewskiego, reanimuje, gestem uzurpatora, Warszawskie Spotkania Teatralne po to, żeby użyć ich jako narzędzia ideologicznej ofensywy, która ma w zasadniczy sposób zmienić anachroniczne hierarchie teatralne czy szerzej - kulturalne, znieść stare autorytety i narzucić nowe, kierując się ideami spod znaku wszelkich ruchów wyzwolenia wszystkich od wszystkiego. Festiwal będzie więc możliwy, ponieważ uwolni się od kategorii artystycznych, które zostaną zastąpione kategoriami ideologii, w duchu political correctness, rozmaitych -izmów oraz "modnych bzdur". A przedstawień, które o artyzm nawet się nie otarły, ale są za to poprawne politycznie, jest bez liku, cały młody teatr, na czele z bodaj najmłodszym - Starym Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej. Będzie co narzucać.

Podziwiam dyplomatyczny talent i prawdziwie makiaweliczną przebiegłość organizatorów Warszawskich Spotkań Teatralnych, którzy potrafili sprawić, że ta jawna rewolta będzie się odbywać za pieniądze konserwatywnych władz miasta. Władze miasta, szczególnie osobników odpowiedzialnych za sprawy teatru, podziwiam za wdzięk, z jakim dały się obsadzić w roli - by przywołać klasyka - "pożytecznych idiotów".

Poza tym - jak mawiał narrator "Pożegnania jesieni"- "wszystko jest dobrze. Co? - może nie? Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji