Porachunki z przeszłością
"Podróż poślubna" w reż. Iwa Vedrala w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
"Podróż poślubna" to na pozór powiastka miłosna, współczesna kalka "Romea i Julii", w której rolę dwóch zwaśnionych rodzin pełnią Niemcy i Żydzi.
Masza Rubinstein to młoda rosyjska Żydówka, córka oficera NKWD. Wyemigrowała do Izraela, ale nie potrafi się odnaleźć w narodowej tradycji Żydów. Ucieka do Paryża. Gunther von Nebeldorf jest Niemcem, synem oficera SS. Aby zmazać zbrodnie ojca, kolekcjonuje sztukę żydowskich artystów. W Paryżu poznaje Maszę i przydarza mu się miłość.
Sorokin pokazuje, co wielkie wydarzenia i tragedie historyczne robią z umysłami jednostek. Jak trudno pojedynczym ludziom oderwać się od tradycji i wiary. Jak pozbyć się roli ofiary przypisanej Żydom po II wojnie światowej oraz nie przyjmować winy, która przez zbrodnie hitlerowców przylgnęła do Niemców. Temat ciężki, jednak w realizacji Vedrala poddawany jest w ciągle zmieniającej się tonacji; raz jest gorzko i bardzo serio, by po chwili widownia zaśmiewała się na całego.
Reżyser Ivo Vedral wydarzenia na scenie oparł na aktorstwie. To entuzjazm i energia trójki młodych artystów odgrywających główne postaci jest siłą napędową "Podroży poślubnej". Rolą Maszy Rubinstein dzielą się Magda Stam i Anna Ludwicka. Kiedy jedna opowiada o perypetiach młodej rosyjskiej Żydówki, druga je komentuje. Napędzają się przy tym, przekomarzają i prowokują, kpią z siebie i wspierają w zwątpieniu. Obie aktorki zachwycają dziewczęcą świeżością, a przy tym umiejętnie posługują się ironią. Gunther von Nebeldorf w wykonaniu Roberta Mani to młody neurotyk z genetycznym bagażem narodowej zbrodni, który rujnuje mu psychikę.
Przedstawienie Vedrala można uznać za narodowy seans terapeutyczny, podczas którego Żydzi i Niemcy mają wyznać, dlaczego przeszłość i tradycja im dokuczają. Już samo nazwanie traumy ma właściwości lecznicze.
