Artykuły

Czechowowskie klimaty

"Kąpielisko Ostrów" w reż. Rudolfa Molińskiego na Scenie Polskiej Teatru w Czeskim Cieszynie. Pisze Halina Sikora w Głosie Ludu.

Trudno pisać o tym spektaklu. Atmosfera na scenie panuje iście czechowowska. Obiady, spacery, obiady, a podczas nich rozmowy odkrywające całą brutalną rzeczywistość Polski u progu XXI w. oraz puste relacje rodzinne. Z pewnością Kąpielisko Ostrów Pawła Huelle to jedna z najciekawszych polskich sztuk teatralnych ostatnich lat. Jest to równocześnie jedna z trudniejszych pozycji repertuarowych, wymagająca od aktorów i reżysera nie lada doświadczenia i umiejętności, a także solidnego przygotowania. To nie jest przysłowiowy "samograj". Emocje poszczególnych bohaterów grają na przeróżnych strunach i nie da się ich załatwić formą, sposobem. Trzeba je po prostu zagrać prawdziwie.

Świetnie poradził sobie na scenie nestor tego teatru Witold Rybicki w roli Pana Wacława, sklerotyka żyjącego obsesjami okupacyjnymi. Widz ani na chwilę nie mógł wątpić w prawdziwość tej postaci. Równie dobrze wypadła Anna Paprzyca (Ewa), kobieta w menopauzie, z jednej strony ukrywająca się przed mężem u mamy, z drugiej strony walcząca o równowagę i komunikację w rodzinie. Podobał się też uzależniony od alkoholu i jakoby najtrzeźwiej patrzący na rzeczywistość Błażej Mariusza Osmelaka oraz Julian (Krzysztof Cis, występujący gościnnie), który przyjechał do rodzinnych stron z Niemiec. Trochę mdło wypadł Grzegorz Widera w roli księdza Piotra. O tym, że role bez słów bywają równie ciekawe, co te przegadane, przekonała widzów Halina Paseková jako Matka. Z rolą obrażonej na cały świat, rozmawiającej tylko za pomocą karteczek i udającej kalekę kobiety poradziła sobie wręcz koncertowo. Reżyser spektaklu Rudolf Moliński sam siebie obsadził w roli nowobogackiego Trybulaka. Chociaż to trudna sztuka pogodzić rolę reżysera z rolą aktora w jednym spektaklu, w tym wypadku R. Molińskiemu udało się to. Niestety nieco gorzej na scenie wypadła para Ryszard Malinowski (Ojciec) oraz Katarzyna Wojczyk (Ela). Można było odnieść wrażenie, jakoby zostali potraktowani po macoszemu przez reżysera. Ewidentnie odstępowali poziomem od reszty.

Czy warto obejrzeć ten spektakl? Na pewno warto, już choćby z tego powodu, że to rzeczywiście wybitna pozycja we współczesnej dramaturgii. Premiera niestety wlekła się nieco i widz mógł odnieść wrażenie, jakoby spektakl rozłaził się aktorom. Niektórzy, z pewnością z powodu wieczornej pory, walczyli na widowni z sennością. Należy jednak mieć nadzieję, że w trakcie kolejnych repryz nieco się przyspieszy i będzie bardziej zwarty. Na tych, którzy przyzwyczaili się do fars w reżyserii R. Molińskiego, na pewno w teatrze czeka niespodzianka. Czy miła, niech każdy sam oceni. Ja jednak wolę Molińskiego w farsie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji