Artykuły

Taniec jak archetyp

" Gra:my x 3" w choreogr. Iwony Pasińskiej w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Pogrążeni w ekstatycznym transie przypominają trochę uczestników techno party. W spektaklu "Gra: my x 3" od tancerzy Polskiego Teatru Tańca trudno oderwać wzrok, mimo tego, że ich bohaterowie są chwilami odrażający.

Zrzucają dzienne uniformy - kolorowe spodnie i bluzy - i patrzą beznamiętnie w twarze widzów tonące w ciemności. Na moment stają się uczestnikami krwawego kultu, w którym każdy kolejny kapłan jest jednocześnie mordercą swego poprzednika i ofiarą potencjalnego następcy. Taki zwyczaj panował w Arycji, wsi istniejącej w czasach Cesarstwa Rzymskiego, opisanej m.in. przez Strabona, ale także na kartach "Europy" Normana Daviesa. W miejscowym gaju znajdowało się sanktuarium bogini Diany, w którym czczono święty dąb i gdzie przychodziły kobiety pragnące urodzić dziecko. Kultu strzegli kapłani mordercy.

Spektakl Iwony Pasińskiej nie jest tylko prostym przeniesieniem tej historii na scenę. Przywołuje emocje, tak pierwotne jak arycyjski kult, a jednak wciąż żywe, wciąż dojmujące.

Bo czymże różni się ambitny, żądny olimpijskiego medalu panczenista od spragnionego władzy kapłana? Tym, że do "unicestwienia" rywala ten pierwszy doprowadza z zasady bezkrwawo, na torze i przy dopingu widzów. Wyścig pozostaje wyścigiem. Schemat jest ten sam i może dotyczyć dowolnej dziedziny: walki o indeks, o miejsce na parkingu, o sklepowy koszyk albo zwykłej przepychanki w kolejce po nowy dowód osobisty.

W spektaklu "Gra: my x 3" obcisłe stroje kapłanów przypominają właśnie kostiumy panczenistów. Ta pozorna unifikacja wcale nie łączy zwierzęcych postaci. Widzimy, jak bujają się na lianach i jak zastawiają na siebie pułapki w postaci stryczków. To patrzą sobie głęboko w oczy, to skradają się na czworakach i mocują niczym zapaśnicy albo małe tygryski. Nie obowiązują ich jednak sportowe zasady, nie mają też w sobie niewinności igrających kociąt. Ich mechaniczne, skodyfikowane ruchy przywodzą raczej na myśl nieziemskie istoty pełzające w bezkresnym kosmosie.

Odczłowieczenie bohaterów paradoksalnie pozwala bardzo wyraziście pokazać najgorszą ludzką cechę: okrucieństwo i wyrafinowanie. Spośród wszystkich zwierząt tylko my potrafimy zabijać bez powodu, w imię pokrętnych idei, z tak zwanych "wyższych pobudek". Ta prawda wyrażona dobitnie w spektaklu Iwony Pasińskiej chwyta za gardło. I tu jednak artystka znajduje odrobinę miejsca na dowcip i dystans, który dobrze pamiętamy z poprzedniej części jej choreograficznego cyklu zatytułowanego "Moment. Gra II". Tam była lekkość scenicznego wyrazu i refleksja przez śmiech. Tu odkrywamy na nowo ciężar archetypicznej opowieści.

Artyści z Polskiego Teatru Tańca nie po raz pierwszy pokazują na scenie, że lubią i potrafią ze sobą pracować. To się czuje, to widać. Spektakl "Gra: my x 3" to ich wspólne dzieło: kostiumy zaprojektował Kacper Lipiński, projekcje przygotował Daniel Stryjecki. Obu oglądamy w spektaklu obok Pauliny Wycichowskiej, Anny Marek, Adriany Cygankiewicz, Adriana Rzetelskiego, Pawła Malickiego i Piotra Chudzickiego.

W finale powoli ubierają na siebie porzucone na widowni dresy. Znowu stają się różni, oryginalni, indywidualni. Pod spodem wciąż jednak noszą te same kostiumy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji