To, co ludowe, jest narodowe
HISTORYA O CHWALEBNYM ZMARTWYCHWSTANIU PAŃSKIM "ze czterech S. Ewangelistów zebrana a wirszykami- spisana przez księdza MIKOŁAJA Z WILKOWIECKA zakonnika częstochowskiego", uzupełniona intermediami innych pisarzy staropolskich, nie jest utworem oryginalnym. Mikołaj z Wilkowiecka spisał tylko prawdopodobne i zredagował fragmenty tekstów misteryjnych, grywanych w Polsce już w XV, a może nawet XIV wieku. Skomponował całość, pewno niejedno skreślił i niejedno dopisał. Między rokiem 1570 a 1580 ukazała się "Historya" drukiem i jest dziś jedynym tego typu zabytkiem staropolskiego piśmiennictwa. Historycy literatury uważali jednak zwykle dotąd ową częstochowską "Historyę" za ciekawy i szacowny zabytek piśmiennictwa polskiego. Nikomu nie wpadło na myśl ożywić ten staropolski tekst, spróbować go na scenie. Kazimierz Dejmek dokonał tu swoistego cudu artystycznego: spowodował chwalebne zmartwychwstanie "Chwalebnej historyi o Zmartwychwstaniu". Jeszcze raz okazał się świetnym kontynuatorem twórczości Leona Schillera. Jest w tym widowisku wiele z "Pastorałki" i schillerowskich przedstawień opartych na ludowych staropolskich pieśniach, jest niejedno z "Igraszek z diabłem", ale jest także rozwinięcie tego, co pokazał Dejmek w "Żywocie Józefa". Tylko, że tam opierał się na literackim bądź co bądź tekście Reja, a tu sięgnął jeszcze głębiej do ludowych prymitywów. Jakże przyjmujemy dziś, w drugiej połowie XX wieku, te naiwne wiersze? Znajdujemy nagle w tych starych misteriach i moralitetach wiele punktów stycznych z teatrem epickim naszych czasów, który, podobnie, jak tamte utwory, jest teatrem opowiadającym, o jasnej i wyraźnej tendencji moralizatorskiej, ideowej, wychowawczej. Nikt tu niczego (podobnie jak w starych misteriach) nie udaje, wiadomo, że na scenie występują aktorzy, którzy przedstawiają postacie opowieści, nikt nie usiłuje tworzyć iluzji, między postaciami sztuki a aktorami jest dystans wyobcowania, śmiech nie przeszkadza w zrozumieniu sensu postaci, humor jest istotną częścią składową najbardziej nawet tragicznych scen i zdarzeń. Miłośnicy nowoczesnego teatru mają więc prawdziwą przyjemność oglądając tę staropolską "Historyę".
Przyjemność jest tym większa, że Kazimierz Dejmek przyprawił przedstawienie i skomponował z całym swoim talentem, podkreślił to wszystko, co jest w częstochowskim Dialogu współczesne i naszym czasom bliskie, wyśmiał i wyszydził możnych ojców Kościoła, pokpił z niejednej prawdy najświętszej, nie raniąc jednak taktownie niczyich uczuć religijnych. W dodatku zaś podkreślił mocno, tkwiący w starych tekstach gwałtowny i namiętny protest przeciw krzywdzie społecznej. Tak powstało niepowtarzalne widowisko, pełne uroku, mądrości, humoru, barwne i żywe, ślicznie oprawione w góralską scenografię Andrzeja Stopki i chłopięcy chór, śpiewający stare pieśni i motety z niezrównanym wdziękiem.
Stopka może śmiało uchodzić za współautora tego widowiska. Jego scenografia harmonizuje idealnie z zamysłem reżyserskim Dejmka. Jest w niej połączenie prymitywu ludowego z dowcipem intelektualnym, sięgnięcie do źródeł góralskiej sztuki ludowej i subtelny żart znakomitego karykaturzysty. Stopka rozwija tu ten nurt swojej twórczości, który zapoczątkował scenografię "Kaukaskiego koła kredowego". Wystarczy wymienić kompozycję postaci, kostium, cierniową koronę barwę twarzy - Chrystusika frasobliwego, który wygląda i przybiera na scenie takie pozy, jakby wprost zszedł z góralskiej kapliczki, wystarczj przypomnieć kostiumy anioła Straży, niewiernego Tomasza, Filipa i Łukasza, czy dziewcząt z Wieliczki, oraz pomysł ukazania jeziora Genezareth w postaci balii nakrytej sieciami aby uprzytomnić sobie ile świetnych żartów graficznych wprowadził Stopka do swe scenografii. A owe przekomiczne sceny w piekle, bójka, w której Chrystus gromi z pomocą Anioła i Michała Archanioła Lucyfera i innych diabłów? Świetnie współgra w tym przedstawieniu reżyser ze scenografem. Nareszcie trafił Dejmek na dekoratora, który potrafi godnie sprostać jego wyobraźni i pomysłem inscenizacyjnym. Można się po ich trwałej współpracy jeszcze wiele dobrego spodziewać.
Widziałem obydwa przedstawienia "Chwalebnej historyi": w Łodzi i w Warszawie. Ich koncepcja inscenizacyjna i scenografia są prawie identyczne. Różnice są tylko w wykonania aktorskim. Śmiem twierdzić,że zespól Teatru Nowego jako całość lepiej zrozumiał intencje Dejmka, niż zespól Teatru Narodowego. Widać, że są to aktorzy, którzy od lat współpracują z tym reżyserem i potrafią świetnie wczuć się w jego styl. Trudniej oswoić się jeszcze z nim aktorom Teatru Narodowego. W. Łodzi grają znakomicie, proiciutko i lekko, dowcipnie i bardzo epicko. Poziom spektaklu jest bardzo wyrównany. W Warszawie natomiast nad całym przedstawieniem góruje WOJCIECH SIEMION, wręcz znakomity jako Jezus, oraz Chłop i Filius w intermediach. Takiego aktora nie miało łódzkie przedstawienie. Siemion jest prawdziwym chłopem, autentycznym w każdym calu Chrystusikiem, świątkiem z przydrożnej kapliczki, jego gra pełna jest humoru i pasji. Obok niego wymienić należy EWĘ BONACKĄ, przezabawna w intermedium o szewcu-pijaku i jego żonie. Trudno przepisywać cały afisz; na pewno wielu aktorów warszawskiego przedstawienia zasługuje na więcej, niż wymienienie nazwiska. Cóż kiedy miejsce nie pozwala.
Widowiska ludowe i staropolskie coraz częściej radują nasze oko i ucho. "Historya o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" Dejmka i Stopki, staje w jednym szeregu obok schillerowskiej "Pastorałki", obok "Igrców, co w gród walą" Adama Polewki, obok "Zwyrtały" Wilkowskiego i Kiliana. Piękny to dowód dawności i żywotności naszej literatury ludowej, co stała się narodową. Syn pismo minął, późny wnuk doń dotarł, by raz jeszcze powtórzyć za Rejem, że "wżdy Polacy, nie gęsi", to znaczy nie byli niemi przed wielu wiekami, kiedy dopiero formowały się kultury innych, młodszych narodów...