Artykuły

Absurdalnie jest

"Wiwisekcja" w reż. Jacka Malinowskiego w Scenie Off Teatru im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Młody reżyser Jacek Malinowski zmierzył się z Mironem Białoszewskim. Warto było - spróbować i zasiąść na widowni Teatru Dramatycznego.

Minęło pięćdziesiąt lat z okładem od pierwszego wystawienia "Wiwisekcji". W pierwotnej wersji Białoszewski rozegrał przedstawienie na scenie ze skrzynki po owocach w prywatnym mieszkaniu.

Wiwisekcja nauki

Aktorami były postaci stworzone z dłoni autora w czarnych rękawiczkach z obciętymi palcami. Do tego dodał białe krezy. Całość nawiązywała do słynnego obrazu Rembrandta "Lekcja anatomii doktora Tulpa". Przedstawia on bliskiego znajomego malarza, naukowca i lekarza, który przeprowadza sekcję zwłok w otoczeniu uczniów. Białoszewski też przeprowadził swego rodzaju sekcję, a dokładnie, w zgodzie z tytułem, wiwisekcję - tyle że nie ciała ludzkiego, lecz nauki. Dramat pokazywał absurdalność wysiłków nauki i naukowców, usiłujących zgłębić zagadkę bytu, sensu człowieczej egzystencji. Naukowe wywody przybierały chwilami ton natchnionej recytacji, a nawet przechodziły w śpiewy liturgiczne. Ich tok zakłócały kolejne wtargnięcia codzienności. Na przykład pod postacią grzebienia, który nagle pojawia się ni stąd, ni zowąd nad głowami uczonych. To wtargnięcie trzeba było zbadać. Pieczołowitość i metodologia naukowego poznania zderzała się z banałem - język opisu wynosił niepozorne narzędzie do rangi niezwykłego znaleziska. Rodziło się podejrzenie, czy przypadkiem wszystkie osiągnięcia nauki wobec tajemnicy ludzkiej egzystencji nie są niedorzecznością, farsą ubraną we wzniosły żargon.

Dwoje w szafie

"Wiwisekcja" wymaga od reżysera i aktorów nie tylko znajomości prawideł sztuki scenicznej, ale też zrozumienia. Jacek Malinowski oraz jego aktorzy - Katarzyna Mikiewicz i Maciej Radziwanowski - wydają się spełniać te warunki w stopniu więcej niż zadowalającym. Mówiąc krótko: bawią się tekstem i bawią nas znakomicie.

Przedstawienie ma doskonałe tempo. Tekst, pomimo swego poetyckiego "zagmatwania" i karabinowej szybkości mówienia, nie nastręcza żadnych kłopotów w odbiorze. Bez trudu rozpoznajemy "momenty znaczące" i te partie, w których liczy się bardziej muzyka słów. Aktorzy są też bardzo dobrze przygotowani wokalnie (za stronę muzyczną odpowiedzialna jest Anna Świętochowska).

Scena zorganizowana jest wokół szafy z genialnie trafioną paprotką (podejrzewam, że uznanie należy się scenografowi - Halinie Zalewskiej-Słobodzianek) - kwiatkiem-symbolem epoki, w której powstała "Wiwisekcja".

Jeżeli można mieć zastrzeżenia, to jedynie do tego, że w przedstawieniu Malinowskiego nie zauważa się żadnej drapieżności, zza scenicznego szaleństwa nie wychyla się dramat. Czy to wada, czy zaleta, pozostaje kwestią gustu. Rozrywka jest znakomita.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji