Kazirodcze nazi
"Przed odejściem w stan spoczynku" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.
Pełniliśmy swoją misję dla dobra narodu niemieckiego. Wypijmy za tę jedyną ideę - woła sędzia Rudolf, były esesman. - Zwycięstwo będzie po naszej stronie, a wrogowie unicestwią się sami.
W Teatrze Wybrzeże premiera "Przed odejściem w stan spoczynku" Thomasa Bernharda, w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Opowieść o niemieckim rodzeństwie, które uroczyście co roku świętuje, urodziny Himmlera może wydawać się nieprawdopodobna. A jednak... Na scenie sparaliżowana Klara o lewicowych poglądach, jej siostra Wera oraz Rudolf, sędzia (były oficer SS).
Od pierwszych scen oglądamy gwiazdorski pojedynek Doroty Kolak (Klary) i Mileny Lisieckiej (Wery). Milena Lisiecka stworzyła postać pełną prawdy. Wszystkie tropy są jasne - jej stosunek do sparaliżowanej siostry, siedzącej na wózku, do brata z którym sypia. Ta bujna mieszczka, ubrana w czarną halkę, prasuje togę, pastwi się nad siostrą, którą jednocześnie kocha. Czyni z brata bohatera. Wreszcie w drugim akcie pokazuje, że jest szaloną wyznawczynią nazizmu. Jedna scena to prawdziwa perełka; kiedy przygrywa Rudolfowi na fortepianie. On, podniecony muzyką, wygłasza nazistowskie tyrady, bijąc szpicrutą o fortepian. Dorota Kolak także wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Siedzi na wózku bez ruchu, sztywna, zrozpaczona. Jedynie mimiką, oczyma, czasem krzykiem wyraża swój bunt. Próbuje zachować godność, walcząc z siostrą i bratem. Tymczasem Wera i Rudolf, jak zbawienia czekają, kiedy wrócą "dni chwały".
Moje zastrzeżenia budzi natomiast rola Ryszarda Jasińskiego. Jest zbyt jednoznaczna, za wiele w niej krzyku. Ginie element zaskoczenia, gdy sędzia Rudolf przemienia się w esesmana Rudolfa. Aktor nie wygrał też kazirodczych relacji ze swoją siostrą Werą.