Artykuły

- Występowałam w tej roli w teatrze w Jekaterynburgu, potem na innych scenach w Rosji, w Szwajcarii, w Niemczech, w Austrii. Ciągle do niej powracam, zawsze z ogromną ochotą - z Iriną Gordei, która wystąpi jako Tosca w premierze Opery Narodowej rozmawia Jacek Marczyński.

Lubi pani Toscę?

Uwielbiam.

Mówimy o kobiecie czy o operze?

O kobiecie, której charakter jest mi bliski. Moim życiem też kierują namiętności, potrafię być zazdrosna, gwałtowna. Poza tym Tosca to kobieta bardzo współczesna i prawdziwa, taką była w momencie scenicznych narodzin i pozostała do dziś. Towarzyszy mi od początku mojej kariery. Występowałam w tej roli w teatrze w Jekaterynburgu, potem na innych scenach w Rosji, w Szwajcarii, w Niemczech, w Austrii. Ciągle do niej powracam, zawsze z ogromną ochotą.

Zmienia się pani spojrzenie na nią?

Oczywiście, tak jak w przypadku innych postaci. Nie da się niczego powielać, inaczej patrzymy na życie, mamy bogatsze doświadczenia, które przenikają do naszych scenicznych wcieleń.

Czy przygotowując rolę śpiewak zaczyna zatem z wiekiem bardziej angażować rozum, mniej zaś serce?

W tym zawodzie zawsze przede wszystkim musi pracować głowa. Trzeba myśleć, same uczucia byłyby złym doradcą.

Jest pani solistką petersburskiego Teatru Maryjskiego. Co sprawiło, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat stał się on jedną z najlepszych oper na świecie?

Siłę tego teatru buduje przede wszystkim Valery Giergiev. To nie tylko znakomity dyrygent, artysta, ale i świetny menedżer. Ma niezwykłe wyczucie i dzięki temu powstają znakomite spektakle, co najlepiej dostrzegamy na gościnnych występach. W zeszłym roku zawieźliśmy do nowojorskiej Metropolitan "Macbetha" Verdiego. Wrażenie było niesamowite, kiedy skończyłam śpiewać arię Lady Macbeth, publiczność zerwała się z miejsc, wybuchła taka owacja, że trzeba było przerwać przedstawienie. A Giergiev stał za pulpitem i się uśmiechał.

Świadczy to o tym, że Teatr Maryjski tworzą dziś i jego dyrektor, i soliści.

To prawda, ale to on potrafi dobrać śpiewaków.

Panuje atmosfera zespołowej pracy czy też każdy myśli o własnej karierze?

W tym zawodzie jesteśmy zdani nie tylko na siebie. Zdarzały mi się takie sytuacje, że niemal wprost z samolotu musiałam wejść na scenę i zaśpiewać Aidę. Bez pomocy dyrygenta i innych solistów nie podołałabym. Jeśli dziś wielu śpiewaków Teatru Maryjskiego robi indywidualne kariery, jest w tym również zasługa dyrektora Giergieva, a przede wszystkim fakt, że pochodzą z kierowanego przez niego zespołu. Z pewnością byłoby mi trudniej zaistnieć poza Rosją, gdyby nie znano mnie jako solistki petersburskiej opery. Poza tym jest coś takiego w nas, że gdziekolwiek byśmy występowali, zawsze myślimy, iż przynależność do Teatru Maryjskiego zobowiązuje.

I z nim wiąże pani przyszłość?

Tak jak i moi koledzy mam dobrych agentów za granicą i wiele ciekawych propozycji. Zresztą sam Valery Giergiev jest artystą światowym. Ten teatr nie ogranicza mojej swobody, ale pamiętam, że pięć najbardziej ciekawych lat w mojej karierze zawodowej zawdzięczam Petersburgowi. -

Premiera "Toski" Pucciniego odbędzie się w piątek. Reżyserem i scenografem spektaklu jest Włoch Gianmaria Romagnoli, który twierdzi, że inspirował się kinem włoskiego neorealizmu, a tytułowa bohaterka ma mieć temperament Anny Magnani, niezrównanej odtwórczyni obdarzonych temperamentem rzymianek. Akcja będzie rozgrywała się współcześnie, ponieważ, zdaniem reżysera, treść opery zawiera aktualne problemy, choćby seksualnego molestowania kobiet.

Irina Gordei, która wystąpi w tytułowej roli, w 1991 r. ukończyła studia w Białoruskiej Akademii Muzyki w Mińsku, potem związała się z teatrami w Moskwie i Jekaterynburgu, od 1999 r. jest solistką Teatru Maryjskiego w Petersburgu, występowała m.in. w Teatro Comunale we Florencji, wiedeńskiej Staatsoper i La Scali. Jej partnerami będą: Giuseppe Gipali (Cavaradossi) oraz Mikołaj Zalasiński (Scarpia). Kierownictwo muzyczne - Jacek Kaspszyk.

Na zdjęciu plakat autorstwa Wiktora Sadowskiego.