Artykuły

"Ciemno" - wypadek przy pracy

Publiczność po premierze gromko biła brawo. Chcę myśleć, że dziękowała aktorom, bo w to, że zaaprobowała sztukę przekraczającą granicę dobrego smaku, nie mogę uwierzyć.

Komediohorror "Ciemno" miał premierę 13 stycznia w Teatrze im. Mickiewicza. Oparty jest na komedii Marka Rębacza "Głodne", którą wiedzieliśmy w wersji telewizyjnej (reż. Janusz Majewski). Teraz autor postanowił przenieść tekst do "żywego" teatru.

Współprodukcję zaproponował częstochowskiej scenie, sam podjął się reżyserii i aktualizacji scenariusza. Pisarz znany, sztuka lubiana, jej sceniczna wersja po raz pierwszy w Polsce zrobiona w Częstochowie... - już świtała nadzieja, że oto otwiera się przed Teatrem im. Mickiewicza możliwość pokazania się w kraju. Niestety, teraz trzeba powiedzieć: szkoda, że będzie się pokazywał właśnie z tym spektaklem.

Sam pomysł komediohorroru "Ciemno" pozostaje bardzo atrakcyjny. Podobnie jak w "Dwóch morgach utrapienia" tego samego autora, stwarza okazję do zabawy stereotypami miejskości i wiejskości, inteligencji i prostactwa. Producent filmowy (Waldemar Cudzik) wraz z asystentką (Teresą Dzielską) mają wypadek na drodze gdzieś w Polsce. Ich luksusowy samochód zostaje odholowany do pobliskiej wsi (Marek Rębacz dał jej wygląd osady wśród bagien Florydy, dobrze znany z amerykańskich filmów o monstrach). Oni sami także zostają tam na noc. Nim jednak zapadnie zmrok, mieszkańcy wioski: gospodarz Dziwak (Krzysztof Kiersznowski), jego córka zrobiona na Marilyn Monroe (Sylwia Oksiuta), nieco przyciężki syn (Bartosz Kopeć) oraz odwiedzający ich Pleban (Michał Kula) porządnie nastraszą miastowych. Na koniec zaś pechowy kierowca zostanie zamknięty w metalowej klatce, gdzie czekać ma, aż przyjdzie Głodne...

Grozę o wiele łatwiej buduje się językiem filmu w teatrze telewizyjnym. Na scenie, w świetle reflektorów, znacznie trudniej jest stworzyć klimat horroru. Sam reżyser też chyba go nie czuł, rozbudował więc komediową stronę spektaklu. Przede wszystkim wyposażył opowieść w żarty mające aktualny kontekst polityczny. Usłyszeć je ze sceny raz czy drugi byłoby zabawnie. Jednak Rębacz postanowił bawić publiczność po ból brzucha, więc szarżuje i w rezultacie jego dowcipy - na ogół odnoszące się do konstrukcji fizycznej prezydenta i premiera - stają się żenujące. Bo zupełnie inny ciężar ma kawał opowiedziany przy piwie albo w programie kabaretowym.

Przy tym nawet kabaret nie przesadza z wulgaryzmami, choć po nie sięga. Na scenie też bywają one usprawiedliwione - pytanie, czy w takiej liczbie, jak ta użyta w "Ciemno". Włączono je do tekstu komedii z wyrachowaniem, by publiczność się śmiała, co zresztą robi.

Tak silne skupienie się na śmieszności spowodowało, że autor scenariusza i reżyser zapomniał w wielu momentach o logice. Przykład: pierwszy akt kończy scena, w której jakiś stwór ukryty w szopie wystawia z niej kosmatą łapę, chwyta asystentkę producenta za gardło i zaczyna ją dusić. Potem mamy przerwę i drugi akt. Asystentka pojawia się nietknięta i nikt słowem nie wraca do zdarzenia sprzed przerwy. Albo Dziwak w rozmowie z miastowymi ogłasza, że nie słyszał, jakoby Polska weszła do Unii Europejskiej, bo wyrzucił telewizor. Chwilę później jednak przyznaje, że wie, jak zagranica śmieje się z Polski i jej prezydenta kartofla.

Na szczęście nie zawiedli aktorzy, wszyscy bez wyjątku spisali się na piątkę. Wyjątkowe słowa uznania należą się Michałowi Kuli, który wszedł do obsady w ostatniej chwili za chorego Witolda Pyrkosza. Grał swoją rolę nastrojoną na farsowy ton, nie popadając w przesadę.

Słuchałem uwag widzów po premierze. Wielu mówiło, że spektaklem poczuli się dotknięci i że Częstochowa widocznie zaczyna być postrzegana jako miasto, którego mieszkańcy chodzą do teatru wtedy, gdy mogą pośmiać się z głupich dowcipów. Przedstawienie Rębacza stało się wodą na młyn zwolenników poglądu: komedia - a farsa w szczególności - na scenie nie przystoi. A przecież "Dwie morgi utrapienia" były dowodem na to, że nawet farsa może nieść sporo prawdy o życiu, nikogo nie obrażając i nie urażając. Potraktujmy "Ciemno" jako wypadek przy pracy. I może w przyszłości nie róbmy premier trzynastego: to wyraźnie przynosi pecha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji