Artykuły

Sylwestrowa premiera

"Igraszki z diabłem" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Elżbieta Kot w Śląsku.

Z roku na rok przybywa osób, które pragną spędzić sylwestrową noc z dala od balowych szaleństw i wszelkiego rodzaju "wystrzałowych" pokazów sztucznych ogni, bez huku i hałasu. W Częstochowie stało się już swego rodzaju tradycją, iż Teatr im. Mickiewicza na tę wyjątkową noc specjalnie przygotowuje premierowy spektakl. Mimo dużo droższych niż zazwyczaj biletów, teatralny sylwester cieszył się tak dużym zainteresowaniem publiczności, iż odbyły się dwa wieczorne przedstawienia, z których jedno dało szansę miłośnikom Melpomeny powitania Nowego Roku wspólnie z aktorami oraz całym zespołem. Z oczywistych względów proponuje się publiczności sztukę o nieco lżejszym ciężarze gatunkowym z dobrą farsą na czele.

Rok 2008 teatr częstochowski przywitał komedią czeskiego dramaturga Jana Drdy "Igraszki z diabłem". To barwne, oparte na motywach ludowych widowisko, należy do szczególnie lubianych przez publiczność teatralną całej Europy. W Polsce sztuka Drdy jest dobrze znana chociażby przez jej telewizyjną wersję z roku 1979 w reżyserii Tadeusza Lisa, ze wspaniałą obsadą, z Marianem Kociniakiem, Januszem Gajosem i Magdaleną Zawadzką na czele. W Częstochowie "Igraszki z diabłem" wyreżyserował Gabryieł Gietzky, który poprzez ciekawą scenografię (Dominika Skaza) oraz kostiumy (Diana Marszałek) nieco odkurzył i uwspółcześnił sztukę czeskiego twórcy. Rozumiejąc intencje reżysera warto jednak zadać pytanie, czy ta swoista bajka o diabłach, piekle i aniołach, odwołująca się do uniwersalnych wartości ogólnoludzkich i naiwnego - oczywiście w pozytywnym znaczeniu - postrzegania sprawiedliwości świata, potrzebowała tych wszystkich "rekwizytów aktualności"? Czy rzeczywiście musiał paść na scenie jakże charakterystyczny zwrot "mordo ty moja", pochodzący przecież Z zupełnie innej "bajki", o której wielu z nas chce - przynajmniej w teatrze - jak najszybciej zapomnieć.

Ale te uwagi nie zmieniają faktu, iż publiczność częstochowska otrzymała niezwykle dynamiczny spektakl. W roli głównej dobrodusznego Marcina wystąpił Adam Hutyra, jeszcze raz udowadniając szczególnie predyspozycje do ról komediowych. Jak zwykle entuzjastycznie publiczność przywitała na scenie Andrzeja Iwińskiego, który doskonale wcielił się w postać zdziecinniałego - budzącego raczej sympatię niż strach - Lucypera, władcę piekła. W role naiwnych kobiet, zdolnych za dobrego męża oddać nawet diabłu duszę -feministkom raczej nie rekomenduję sztuki Drdy - wcieliły się Iwona Chołuj i Teresa Dzielska. Warto dodać, że wszystkie kreacje aktorskie podporządkowane zostały spójniej i czytelnej dla publiczności wizji reżyserskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji