Artykuły

Wywiedzione niemal wprost z "Solaris" Lema

"100" w reż. Darii Budzyńskiej i Penny'ego Sheftona Maybe Theatre Company w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Przemysław Gulda w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

W piątek, 22 lutego na scenie gdańskiego Teatru Miniatura odbyła się premiera najnowszego spektaklu grupy Maybe Theatre Company, zatytułowanego "100".

Pytania, jakie zadaje "100", najnowsze przedstawienie gdańskiej grupy Maybe Theatre Company, które miało premierę w piątek na scenie Teatru Miniatura, zdają się być wywiedzione niemal wprost z "Solaris" Lema. Czy wspomnienia, które zdawały się być piękne, nie okażą się bolesne? Czy tych, których kochaliśmy, nieświadomie nie krzywdziliśmy i czy nie cierpieli z tego powodu tak bardzo, jak my będziemy teraz cierpieć, przypominając sobie każdy moment ich nieszczęścia?

Bohaterowie spektaklu co prawda nie znajdują się na stacji kosmicznej, ale w nieco abstrakcyjnej przestrzeni miejsca, do którego trafia się po śmierci, gdzie borykają się własną przeszłością tak samo boleśnie, jak lemowski Kris Kelvin. Różni ich tylko jedno: o ile do Kelvina przeszłość przychodziła nieproszona, a wspomnienia wywoływało tytułowe Solaris - planeta, nad którą krążył, o tyle bohaterowie "100" skazani są na dodatkową mękę: sami muszą sobie wybrać wspomnienie, którym od teraz będą żyli na wieczność. I tu ujawnia się prawdziwy dramat, bo nawet to, co wydawało im się najpiękniejsze i najbliższe sercu, w obliczu wieczności blednie i ujawnia swoją drugą, brzydką i bolesną stronę.

Realizatorzy spektaklu zaprzęgli do przekonującego odzwierciedlenia tych emocji elementy tradycyjnego teatru żywego słowa i teatru ruchu, poruszającą muzykę (m.in.: piosenki zespołu Radiohead czy utwory zaczerpnięte z niezwykłego soundtracku do filmu "Requiem dla snu"), nie dające spokoju, snujące się gdzieś w tle przez cały spektakl, niepokojące dźwięki, czy uderzające w oczy stroboskopowe światła. Reżyserkom spektaklu, Penny Shefton i Darii Budzyńskiej, udało się zapanować nad tą szeroką gamą środków i stworzyć z nich spójny oraz trzymający się wyznaczonych wcześniej ram spektakl. Zadanie było o tyle trudne, że w ramach pracy nad nim, grupa posłużyła się zupełnie nową dla jej członków metodą - warsztatów, podczas których doskonalone były użyte w spektaklu elementy teatru ruchu.

Mimo, że w zespole występują amatorzy bez aktorskiego przygotowania, udało im się z powodzeniem zastosować wiele elementów tej stylistyki do wykreowania co najmniej kilku scen, które robią spore wrażenie.

Intrygująca jest choćby metafora wspólnego wysiłku, w postaci mknącego z zawrotną prędkością wyścigowego motocykla zbudowanego z kilku połączonych ze sobą ciał, albo przewrotna symbolika siedziby wielkiej korporacji, w której ludzie są tylko meblami, a sukces można odnieść jedynie podpierając się - dosłownie - na plecach innych.

Artyści Maybe Theatre Company, choć w swym bogatym dorobku mają produkcje bardzo różnego typu, rzucili się tym razem na głęboką wodę przedsięwzięcia o wiele bardziej wymagającego niż ich poprzednie dokonania i bez wielkiego problemu udało im się pozostać na powierzchni. Nawet jeśli nie wiadomo dokładnie, czy to powierzchnia snu, jawy czy może jeszcze czegoś innego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji