Artykuły

Warszawa. Konsekwentny w sercu Warszawy

Arkadiusz Wrzesień specjalnie na Dzień Kobiet do gościnnego występu w klubokawiarni Chłodna 25 przygotowuje swój monodram "Pacjent".

Arkadiusz Wrzesień to jeden ze współtwórców sukcesu Teatru Konsekwentnego. Od dekady wraz z grupką znajomych bawi, intryguje i ożywia stołeczną scenę teatralną. Obecnie jego występy oglądać można w popularnym "Zaliczeniu. Lekcji", docenionym zarówno przez krytyków, jak i widzów "Wyroku Śmierci na Konia Faraona" według Jerzego Janickiego, czy "Łysej śpiewaczce". Specjalnie na Dzień Kobiet do gościnnego występu w klubokawiarni Chłodna 25 przygotowuje swój monodram "Pacjent".

Warszawa Arka Września skupia się wokół serca, jakim niewątpliwie jest Rynek Starego Miasta. Wszystkie ważne miejsca są w jego pobliżu. Zaglądamy więc razem do nieco opustoszałego o tej porze kościoła Dominikanów. Odkrywamy też tajemnice sceny w Kazamatach ukrytej pod Starą Prochoffnią. Znaleźć tam można nie tylko stare napisy, ale całkiem pokaźny zbiór rekwizytów, jakie "Konsekwentni" uzbierali przez ostatnich kilka lat działalności.

Oczywiście żadne serce nie może się obejść bez towarzystwa żołądka, o ten zaś Arek poleca zadbać krzepiącymi posiłkami z baru mlecznego Pod barbakanem czy niedalekiej Pierrogerii. Przestrzeń wybierana przez naszego dzisiejszego bohatera bez wątpienia łączy ludzi, bo - jak sam przyznaje - najchętniej przebywa tam, gdzie przestaje mieć znaczenie to, kim się jest. Dlatego też mimo niesprzyjającej aury zatrzymujemy się na tarasie widokowym przy kościele Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, gdzie zbiera się często fascynująca galeria postaci.

Kazamaty

Kazamaty w Starej Prochoffni są zdecydowanie najważniejszą z "moich" lokacji. Niegdyś, jak sama nazwa wskazuje, było tu więzienie. Pozostał po nim już tylko napis na ścianie przypominający o pierwotnym znaczeniu tego miejsca, obecnie mającego bardziej kulturalny charakter. Ja lubię je szczególnie, ponieważ znajduje się tu jedna ze scen, na której występujemy. Sama sala jest mała, kameralna i bardzo zimna, ale przedstawienia, które się tu odbywają, nabierają cudownego klimatu.

Na widowni mieści się zazwyczaj 30 osób, chyba że inaczej poustawia się krzesła - ja na premierze "Pacjenta" miałem ponad 70 gości, 1/3 z nich stała, ale bili brawo, więc chyba coś widzieli.

Taras widokowy

Na warszawskiej Starówce są dwa tarasy widokowe. Ten bardziej popularny, reprezentacyjny jest przy ul. Jezuickiej, natomiast drugi, mniejszy, ale bardziej klimatyczny tarasik znajduje się przy kościele. Wygląda skromnie, ot parę ławeczek, ale jest tam bardzo fajnie. Z niego lubię przyglądać się ludziom, mogę do woli i bezkarnie oddawać się temu zajęciu, zwłaszcza że pojawiają się tu bardzo różne osoby. Na przykład kurierzy, którzy przyjeżdżają na rowerach, by chwilę odsapnąć. Są starsze panie z pieskami, studenci, bezdomni. Tutaj nieważne staje się to, kim kto jest, bo wszyscy patrzą na to samo.

PIERROGERIA

Cudowne miejsce. Bardzo kameralne za sprawą tego, że bardzo ciasne. Pierogi należą do typu "niebo w gębie", bo się rozpływają, niezależnie od tego, jakie się zamawia. Pyszne są zarówno te z mięsem, jak i owocowe, choćby jagodowo-poziomkowe. Zazwyczaj kiedy siedzę w Prochoffni, przychodzę tutaj na obiady. Nie są do końca na kieszeń teatralną, bo porcja oscyluje wokół 20 złotych. Do tego jeszcze barszcz czerwony i człowiek wychodzi najedzony, ale zostawia tych złotych trzydzieści. Ostatnio pobiłem rekord, bo zjadłem 8 pierogów z mięsem, a potem poprosiłem jeszcze raz to samo...

Kościół św. Jacka

Kościół u dominikanów bardzo lubię. Po pierwsze ze względu na to, że zawsze przed spektaklami mogę tu przyjść i się pomodlić, prosząc o to, by przedstawienie mi wyszło, żebym nie kabaretował, tylko dobrze przeżywał postać, bym się dobrze wczuł i by przybyli ludzie choć spróbowali się odprężyć. Wyjątkowe są dla mnie niedzielne msze na godzinę 16, które trwają tylko 40 minut, ale przychodzą na nie tłumy, przeważnie ludzie młodzi - studenci, małżeństwa z dziećmi, więc czuje się klimat. Żeby wyjść po mszy, trzeba się porządnie nastać.

Bar Pod Barbakanem

To miejsce pamiętam jeszcze z czasów liceum. Zawsze chodziliśmy tu na ziemniaki ze skwarkami i zsiadłe mleko. Danie było najtańsze, a zarazem najsmaczniejsze. Szczerze mówiąc, kiedy teraz tu przychodzę, też zamawiam jeden upatrzony dużo wcześniej zestaw: ziemniaki, kapustę kiszoną i filet z kurczaka. Podoba mi się w tym barze, bo tu ginie dystans. Kiedy ostatnio byłem w swojej drugiej skórze agenta ubezpieczeniowego odstawiony w garnitur, pod krawatem - siedziałem na obiedzie, a tuż obok mnie bardzo zaniedbany człowiek jadł to samo co ja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji