Artykuły

Łódź. Prapremiera "Skazy" w Studyjnym

Katarzyna Kasica wyreżyserowała "Skazę" Marzeny Brody na Małej Scenie Teatru Studyjnego

Dzisiaj [16 października] w o godz. 19.07 na Małej Scenie Teatru Studyjnego zobaczymy polską prapremierę sztuki "Skaza". Marzena Broda analizuje w niej skrzywione dzieciństwo rodzeństwa, molestowanego psychicznie i fizycznie przez rodziców.

Mówi Katarzyna Kasica, reżyserka: Nie trzeba być skrzywdzonym dzieckiem, by uczestniczyć w psychodramie, którą jest nasz spektakl. "Skaza". Uświadomienie sobie tego, co stłumione, może mieć moc rozmowy z psychologiem. Problem przemocy istniał zawsze. Ale dzisiaj dzieje się tyle zła wokół, że szczególnie zadajemy sobie pytanie: kim są ludzie, którzy je czynią? Na takie tematy nadeszła swoista moda: mamy choćby "Pręgi" Magdaleny Piekorz. Czy to działa showbiznes? Nie w przypadku "Skazy". Ten dramat to bolesna spowiedź.

U Brody wyznanie staje się udziałem Samanthy i Matta Coleman.

- Przemoc w rodzinie powoduje, że dzieci zamykają się w sobie - mówi Katarzyna Anzorge. W spektaklu gra Sarę Coleman, matkę. - Gniew na rodziców nie może się wydostać: dzieci tłumią go, próbując ocalić autorytet matki i ojca. Stąd wybuchająca agresja, przemoc na porządku dziennym. Ofiary nie znają innych wartości.

Ale o bohaterach Brody trudno mówić ogólnie: to niezwykłe rodzeństwo. Chłopak za wszelką cenę usiłuje usprawiedliwić czyny matki. - To syndrom ofiary - tłumaczy grający go Łukasz Chrzuszcz - Sara jest złą matką, ale matką. Matt chce ją ocalić, ponieważ rozumie krzywdę i ból matki. Dzięki swej szczególnej wrażliwości. Z niej bierze się też dziwny sposób ubierania się i styl rozmowy.

Matt potrafi chwycić ze stołu pisaki, żeby wymalować na ciele motyle.

- Dzieci samotne w domach dziecka łączy emocjonalna więź z otaczającymi je przedmiotami - dopowiada reżyserka. Dla nas to zwykłe mazaki. Dla nich - pocieszyciele, bliscy ich myślom, ich skórze. Zdarza się, że dzieci mają pół twarzy wymalowane w dziwne wzory, a nawet tego nie dostrzegają.

Rodzeństwo broni się przed światem dorosłych szczególną więzią, jaka je łączy. Także więź miłosna.

- To nie jest kazirodcza miłość - Katarzyna Cynke wciela się w swą bohaterkę, Samanthę. - Fizyczny akt, paradoksalnie, zdejmuje z nich cielesność. Oni uzupełniają się niczym klocki puzzle, jak gdyby urodzili się w jednej łupinie orzecha. Marzena Broda nie musiała robić z nich bliźniaków, by zaznaczyć, że stanowią jeden organizm, a tylko przez przypadek Sam ma piersi, a Matt co innego.

- Matt widzi w Samancie piekną, kochającą go kobietę - dodaje Łukasz Chrzuszcz. - Dla niego to nie jest siostra. To po prostu anioł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji