Banalna treść, odgrzewane formy
"Faktor T" w reż. Leszka Bzdyla Teatru Dada von Bzdülöw z Gdańska w Starym Browarze w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Dadaiści prowokowali, bluźnili, bo chcieli zmusić odbiorcę do aktywności. I bardzo często im się to udawało. Współczesna publiczność widziała już tyle dziwactw na scenie, że dadaistyczne mechanizmy nie robią wrażenia, a już na pewno nie męski striptiz w świetle lampy rowerowej.
Leszek Bzdyl pozostaje wierny dadaistom. Ale ta wierność chyba zaczyna mu ciążyć. Nic albo przynajmniej niewiele z niej wynika. Może tylko publiczność młoda, która nie zna tego wszystkiego, co na scenie wydarzyło się od manifestu Tzary, poprzez Caberet Voltaire do dziś, może ulec czarowi Teatru Dada von Bzdülow i najnowszego spektaklu "Faktor T".
Nie potrafię zinterpretować tego, co działo się podczas przedstawienia pomiędzy jego wykonawcami-uczestnikami. Trudno mi było dostrzec to, o czym pisał w "Faktorze T" Stefan Themerson, do którego odwołują się twórcy spektaklu. Mogę jedynie mówić o moich - widza relacjach z tancerzami. Było mi zupełnie obojętne, co się między nimi dzieje, bo niczego szczególnego nie zauważyłem. Przez pierwsze czterdzieści minut słuchałem głównie muzyki Mikołaja Trzaski, bo była przyjemna, inna niż ta, do której przyzwyczaił mnie ten świetny jazzman. Ale niestety, ruch, jaki proponuje Leszek Bzdyl ze swoimi tancerzami, nie jest oryginalny, może tylko tyle - że nie jest skodyfikowany, że zakłada dość dużą dozę dowolności ale przez to czasami sprawia wrażenie bałaganu i niezamierzonej przypadkowości (kolejny mechanizm postępowania dadaistów).
Druga część, bardziej teatralna, to zlepek klisz kulturowych wyeksploatowany na wszystkie możliwe sposoby. Takie postmodernistyczne bla bla bla. Ani mądre, ani oryginalne, ani dowcipne, ani tym bardziej okrutne, chociaż tancerze rozdali części publiczności dość duże noże... Współczesnej widowni wszystko można sprzedać. A im mniej zrozumiały produkt, tym większa sztuka. Najważniejsze, że artyści po światowej prapremierze byli zadowoleni.
