Artykuły

Na dnie

"Szklana menażeria" w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Włodzimierz Jurasz w Gazecie Krakowskiej.

Pragnę opowiedzieć wraz z Williamsem o tych, którzy nie wyznaczają kierunków zmian, którzy nie mogą albo nie chcą włączyć się w główny nurt. Świat, w którym żyje przeciętny Polak bliższy jest rzeczywistości stworzonej przez autora, niż "realiom" serwowanym przez telenowele". Tak o sztuce Tennesee Williamsa "Szklana menażeria" mówi Dariusz Starczewski, który ten właśnie dramat wystawił w krakowskim Teatrze Bagatela. Premiera odbyła się w piątkowy wieczór na Scenie przy ul. Sarego 7.

"Szklana menażeria" to jeden z najważniejszych tekstów XX-wiecznej dramaturgii amerykańskiej. Wielką sławę przyniosły temu tekstowi dwie realizacje filmowe, Irvinga Rappera z roku 1950 (z Jane Wyman i Kirkiem Douglasem) oraz Paula Newmana z roku 1987 (Karen Allen i John Malkovich).

Dramat opowiada o Laurze, nieśmiałej, kalekiej dziewczynie, żyjącej w świecie marzeń oraz w towarzystwie pobudzającej jej wyobraźnię kolekcji figurek - tytułowej szklanej menażerii. Matka Laury, bojąc się o przyszłość córki (dziewczynie grozi staropanieństwo, co w jej sytuacji równa się brakowi środków do życia) szuka dla niej kandydata na męża...

Tekst Williamsa to opowieść o frustracji wielu Amerykanów czasów kryzysu. Niezaradnych, nie posiadających żadnych umiejętności i ambicji, a co za tym idzie - szans na lepsze życie. Dariusz Starczewski, wybierając ten właśnie tekst, kierował się jego aktualnością. - Williams opowiada o rzeczywistości bliskiej nam dzisiaj - wywrócił się tradycyjny model rodziny, niektórzy pozostają zagubieni, tkwią cały czas w minionym porządku społecznym. Nagradzane jest cwaniactwo, tupet, przebojowość - to są atrybuty świata, w którym rządzi pieniądz; wrażliwość jest oznaką słabości - mówił reżyser.

Czy Dariuszowi Starczewskiemu udało się zrealizować zamiar uwspółcześnienia tekstu? Chyba nie. W postaciach Laury, jej matki, brata, niedoszłego narzeczonego trudno doszukiwać się Polaków przełomu tysiącleci. Inne są realia, inne możliwości, inne ograniczenia. Ale to przecież nieistotne. Dariusz Starczewski potrafił bowiem zrealizować dobrze opowiedzianą, prawdziwie wzruszającą historię dziewczyny pokrzywdzonej przez los - w czym pomogła mu znakomita gra Anny Rokity, studentki wrocławskiej PWST.

Jeżeli spektakl potrafi wzbudzić współczucie dla swych bohaterów, to już naprawdę bardzo dużo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji