Artykuły

Nie lubię klimatyzacji

- Chętnie podejmuję się ról w operetkach, gdzie w przeciwieństwie do opery trzeba połączyć śpiew z aktorstwem. A to wbrew pozorom nie jest łatwe. Aparat głosowy bardziej obciąża mówienie niż śpiewanie - mówi śpiewak GRZEGORZ SZOSTAK.

Grzegorz Szostak, solista Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie, opowiada o gotowaniu, koncercie marzeń i o tym, na co szkodzi... mówienie

Wielki głos prywatnie, czyli Grzegorz Szostak razem z żoną Joanną i synem Olkiem na wakacjach w Egipcie.

To ważny rok w pana artystycznej karierze. Od kilku miesięcy jest pan solistą Teatru Wielkiego Opery Narodowej. O tej prestiżowej scenie marzy każdy artysta.

- To prawda. Na tej scenie jestem od tego sezonu artystycznego. W "Opowieściach Hoffmana" Offenbacha zaśpiewałem dwie partie - oberżysty Luttera i Crespera - ojca Antonii. Na oczach Crespera ginie jego ukochana córka. Wykonawca tej partii musi nie tylko wokalnie, ale przede wszystkim aktorsko oddać tragedię tego bohatera.

Występuje pan również na innych scenach operowych?

- Od dwóch lat współpracuję z Operą Krakowską. Na tej scenie wystąpiłem w "Aidzie" Giuseppe Verdiego w roli króla Etiopów - Amonastro. Zaśpiewanie tej partii napisanej dla głosu barytonowego było dla mnie - przyznaję - dużym wyzwaniem. Podjąłem je i efekt był bardzo dobry. Premiera opery odbyła się w Utrechcie. Współpracuję również z Operą Bałtycką w Gdańsku i Operą na Zamku w Szczecinie. Od kilku lat jestem związany ze sceną Teatru Muzycznego w Lublinie, gdzie jestem pierwszym solistą. Niebawem, bo już 19 kwietnia, odbędzie się w tym teatrze premiera operetki J. Straussa "Zemsta nietoperza", w której występuję w zabawnej partii Franka, dyrektora więzienia. Chętnie podejmuję się ról w operetkach, gdzie w przeciwieństwie do opery trzeba połączyć śpiew z aktorstwem. A to wbrew pozorom nie jest łatwe. Aparat głosowy bardziej obciąża mówienie niż śpiewanie.

Słyszałam, że stara się o Pana także praska scena operowa.

- Na następny sezon otrzymałem propozycję z Czeskiego Teatru Narodowego, abym zaśpiewał partię księcia Griemina w operze "Eugeniusz Onegin" Piotra Czajkowskiego. To fenomenalna partia, o której marzy każdy bas. Mam również propozycję wystąpienia w "Sprawie Macrobulosa"- operze czeskiego kompozytora, zupełnie u nas nie znanej. W najbliższych dniach wybieram się do Pragi na konkretne rozmowy z dyrekcją Czeskiego Teatru.

Częste wyjazdy, koncerty, próby, zmiany klimatu. Jak to wszystko znosi pana głos i cały organizm?

- Przyznam szczerze, że ze zdrowiem - na szczęście - nie mam większych kłopotów i nie muszę specjalnie zabiegać o dobrą kondycję. Natomiast staram się dbać o głos. Nie palę, alkohol piję okazjonalnie w niewielkich ilościach. Natomiast piję w dużych ilościach wodę mineralną, która nawilża mi gardło. Unikam klimatyzacji, bo bardzo wysusza śluzówkę. Co prawda jeżdżę klimatyzowanym nissanem primerą, ale nie przesadzam z tym udogodnieniem w samochodzie. W leczeniu wszelkich schorzeń gardła i krtani skutecznie pomaga mi lekarz laryngolog Agata Żuchnik, która opiekuje się wszystkimi artystami z Teatru Muzycznego w Lublinie.

Czy przy takim trybie pracy udaje się znaleźć czas dla rodziny?

- Jest to duży problem. Najczęściej pracuję poza Warszawą i w domu rzeczywiście nie ma mnie tygodniami. Nawet jak jestem w Warszawie, to mijamy się z żoną. Joanna, z wykształcenia pedagog resocjalizacji, pełni funkcję kierownika Zakładu Poprawczego w Falenicy. Zaczyna pracę po południu, a kończy następnego dnia rano. Pomagają nam mieszkający w Warszawie teściowie. Ten rok jest dla nas niezwykle ważny: oczekujemy naszego drugiego dziecka. Poród przewidziany jest w lipcu. Biorąc pod uwagę moje rodzinne tradycje, będzie to kolejny mężczyzna.

A jeśli już ma pan wolny czas, to jak najchętniej go spędza?

- Od dzieciństwa lubię czytać książki i to mi zostało do dziś. W wolnych chwilach pochłaniam je hurtowo, bywa że czytam trzy książki jednocześnie. Lubię gotować, co widać po mojej zaokrąglonej sylwetce (śmiech). Na święta, spotkania imieninowe, przygotowuję najróżniejsze potrawy. Staram się opracowywać jakieś nowe potrawy i zaskakiwać naszych przyjaciół. Najczęściej są to różne dania rybne, mięsne, potrawy kuchni hiszpańskiej. Największym powodzeniem cieszy się zupa cebulowa, która jest moją specjalnością. Wszystko przygotowuję sam. Rzadko pozwalam żonie, żeby mi pomogła.

A jak wyglądają urlopy?

- Spędzam je rodzinnie, bo jedyna okazja, kiedy mogę być z żoną i synem Olkiem. Lubimy podróżować. Nasz 12-letni Olek bardzo interesuje się historią i zabytkami Egiptu. Ostatnio spełniliśmy jego marzenie, zabierając go do Egiptu. Był oczarowany tym krajem, który znał do tej pory jedynie z albumów i książek.

Na koniec zapytam o marzenia, i te artystyczne, i prywatne?

- Najważniejsze, żeby urodziło nam się zdrowe dziecko i żeby całej rodzinie dopisywało zdrowie. Żebyśmy dalej byli tak szczęśliwą rodziną. A z artystycznych, to życzyłbym sobie, aby spełniły się moje wszystkie plany. Moim wielkim marzeniem jest zorganizowanie w Kielcach koncertu z udziałem artystów kielczan występujących na polskich scenach operowych.

Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Szostak

Kielczanin. Ma 39 lat. Absolwent warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie śpiewu prof. Alicji Dankowskiej. Przez dziesięć lat był związany z Zespołem Reprezentacyjnym Wojska Polskiego. Aktualnie pierwszy solista Teatru Muzycznego w Lublinie. Od 2007 roku jest także solistą Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. Mieszka w Falenicy. Żona Joanna z wykształcenia pedagog resocjalizacji, jest kierownikiem Zakładu Poprawczego w Falenicy. Syn Aleksander jest uczniem piątej klasy szkoły podstawowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji