Artykuły

Między etyką a zawiścią

Z LIDIĄ BOGACZ-POPIEL, aktorką, przewodniczącą Oddziału ZASP w Krakowie o 90-leciu Związku i współczesnych obyczajach w teatrze rozmawia Wacław Krupiński

Czasy międzywojnia, gdy teatry mogły zatrudniać wyłącznie członków Związku Artystów Scen Polskich, dawno minęły, dziś zawód aktora staje się coraz bardziej otwarty, można zostać gwiazdą bez szkoły teatralnej.

- Ale nie w teatrze. Scena wymaga techniki, warsztatu, wielu lat nauki.

Stąd powiedzenie, że dawniej każda aktorka marzyła, żeby być gwiazdą, teraz każda gwiazda marzy, żeby być aktorką.

Niemniej ZASP stracił swą pozycję. I jeszcze doczekał się konkurenta w postaci Stowarzyszenia Artystów Filmu i Telewizji.

- Dla ZASP-u nie jest to żadne zagrożenie, to organizacja skupiająca garstkę ludzi, a zajmująca się głównie tantiemami.

A ZASP skupia jaką część środowiska?

- Procentów nie znam; w Polsce jest ok. 3,5 tysiąca osób, w krakowskim oddziale - 214.

20 lat temu było 250.

- Bo też coraz więcej osób do ZASP-u nie wstępuje. Młodych on nie interesuje.

A jakimi argumentami stara się Pani ich przyciągnąć?

- Dla młodych podstawa to pieniądze, zatem i ja o nich mówię. Już rok temu wysłałam, i teraz to powtórzę, do wszystkich absolwentów krakowskiej PWST listy z gratulacjami i informacją o ZASP-ie - o tradycji i o tym, co może dać.

A co może?

- Mając możliwości zdobywania środków może dofinansować np. przygotowywany monodram albo pomóc wydać tomik poezji, przygotować wystawę fotografii. Poza tym to ZASP zgłasza kandydatów do Nagrody Schillera, to członkowie ZASP-u zasiadają w komisji stypendialnej miasta Krakowa.

I to przekonuje?

- Parę osób się zapisało.

Wyjaśnijmy, bycie w ZASP-ie nie jest warunkiem sine qua non, by nagrodę dostać.

- Nie, nie.

Pani jako przewodnicząca oddziału też stworzyła nagrodę.

- Wymyśliłam przed rokiem Nagrodę LOŻY - dla młodego aktora spoza Krakowa. Chcę uhonorować zdolnych, którzy grając w Kielcach, Rzeszowie, Tarnowie mają mniejsze szanse na przebicie się w samym środowisku, na dostrzeżenie przez znanych reżyserów czy krytyków.

Są wielce utalentowani, ale tak się ich los potoczył; że wylądowali na tzw. prowincji.

- Tak się to określa i pewnie tak też się im wydaje, a przysięgam - teatr kielecki jest naprawdę świetny, a pracująca w nim Marzena Ciuła, która dostanie w tym roku "LOŻĘ" gra rewelacyjnie! Przypomnę, rok temu laur przypadł jej koleżance - Anecie Wirzinkiewicz.

Niegdyś należeć do ZASP-u to był zaszczyt.

- Bo on był, i nadal jest, organizacją elitarną, zrzeszającą - jak się kiedyś mówiło - osoby z towarzystwa, dbające, o czym mówi statut, o etykę zawodową, o uczciwe podejście do zawodu.

Tyle że standardy się zmieniają. Parę lat temu Andrzej Łapicki, w przeszłości rektor szkoły teatralnej, potępiał udział aktorów w reklamach. Obecnie inny rektor, szkoły krakowskiej, sam angażuje się do reklam.

- A jeszcze do niedawna mówił, że granie w reklamie jest dla aktora wstydem. Oczywiście reklama reklamie nierówna, są i wysoce artystyczne, realizowane np. przez Jana Jakuba Kolskiego.

Andrzej Łapicki był w przeszłości również prezesem ZASP-u, bo też kierowali nim niemal wyłącznie twórcy powszechnie znani, cenieni. O obecnym prezesie ZASP-u trudno to powiedzieć. Czy to nie symptomatyczne?

- Nastały czasy, że chcąc ratować ZASP, trzeba się temu poświęcić od rana do nocy. A wielcy na to nie mają czasu. Poza tym autorytetów coraz mniej. Proszę mi pokazać następców Andrzeja Szczepkowskiego, Gustawa Holoubka. Teraz autorytety to Cezary Pazura i Edyta Herbuś.

Bo w ogóle nastał czas upadku autorytetów.

- A ponadto prezes ZASP to już nie tylko musi być ktoś, kto ma czas i chce go oddać sprawom Związku, ale i umie posługiwać się komputerem. Bez tego nie da się funkcjonować. A to też eliminuje część nestorów z kandydowania do tej funkcji.

Zarazem autorytet władz Związku jest niezbędny w kontaktach z władzami przy mianowaniu i odwoływaniu dyrektorów teatrów. Jak ostatnio Wojciecha Markiewicza w Tarnowie

- a wcześniej Zbigniewa Rybki w Rzeszowie. Cóż, ZASP może tylko wyrazić opinię, która dla organu założycielskiego nie jest wiążąca. A autorytet? Na pewno potrzebny, tylko jakie uznaje na przykład pielęgniarka, która jest przewodniczącą departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego.

Jest tak gdzieś?

- W Rzeszowie. Zatem cóż pozostaje; tłumaczenie, czym jest teatr, przekonywanie, że odwołanie dyrektora, jak uczynił to prezydent Tarnowa w połowie sezonu, jest szkodliwe dla teatru; Ot kurs dokształcający, nawet jeśli sprawa jest z góry przegrana, bo w piśmie z Tarnowa do ZASP zapisano: Prosimy o jak najszybsze wydanie pozytywnej opinii w sprawie odwołania. Z Rzeszowa z kolei dotarły do mnie ostre sygnały, żebym w ogóle się nie wtrącała, bo to nie moja sprawa. I że jakim prawem rozdmuchałam sprawę na całą Polskę. A ja uważam, że od tego jest ZASP; niech choć podniesie alarm.

Awantura w Łodzi o dyrekcję Grzegorza Królikiewicza pokazała, że władza lokalna i tak może zrobić co zechce.

- Ale niech choć wie, że ktoś patrzy jej na ręce. Ale nieraz coś się udaje. Gdyby nie ZASP, artyści naszego środowiska nie mieliby już 50 procent uzysku przy umowach, bo chciano go odebrać, a także nałożyć nam 22-proc. VAT; Tak więc choćby w kwestiach legislacji jest wiele do zrobienia. Obecnie pilnujemy powstającej ustawy o teatrze.

A ma ZASP wpływ na kształt artystyczny polskiego teatru, o którym Kutz ostatnio mówił, że karłowacieje, usycha;

- To dyrektor każdego teatru jednoosobowo odpowiada za wszystko, my jako członkowie ZASP-u co najwyżej możemy zabierać głos na forum rady artystycznej teatru. Podpowiadać, sugerować.

Czuje się Pani partnerem dyrektora w swoim Teatrze im. J. Słowackiego?

- W wielu sytuacjach tak, bo jako ZASP mamy dobre stosunki z dyrektorem Orzechowskim. Nieraz też udało się nam uratować kolegów, którzy wskutek naszych sugestii pozostali w zespole. Bo naszym obowiązkiem jest dbanie o kolegów-członków ZASP-u. Niejednokrotnie okazywało się, że ich pozostanie w zespole aktorskim dawało potem świetne efekty. Dyrektor nie zawsze może wszystko dostrzec, o wszystkim wiedzieć. Aktorzy to są indywidualiści, a wiadomo, że aktor jest dwa razy niezadowolony - jak gra i jak nie gra. Zatem zawsze. Bywa, że rodzi to konflikty, a wtedy przedstawiciel ZASP-u stara się być rozjemcą.

Gdyby Pani mogła sama zdecydować o kształcie ZASP-u, to jaki on byłby?

- Dla mnie najważniejsze są sprawy etyki zawodowej, to mnie najbardziej boli. Nie ma już starych pedagogów, którzy by tego uczyli w szkole teatralnej. Starsi aktorzy już też tego nie przekazują. A wie pan dlaczego? Bo boją się młodych wiedząc, że nie wygrają ze skutkami bezstresowego wychowania.

Aż tak?!

- Tak. Niestety, a teatr powinien stać na straży pewnej hierarchii, która upada, a ona uczyła dobrego wychowania. I jeśli nawet młody nie dostał tego w domu, to bardzo szybko uczył się w teatrze. Przychodził i zaczynał od tego, że wszystkim starszym aktorom przedstawiał się po 10 razy... A teraz widzi się młode aktorki, które na próbie do nestorek mówią: ;Niech się pani przesunie, bo mnie pani zasłania.

Znam też opowieści o teatralnym bufecie i zapatrzonych w siebie młodych, którzy ani myślą ustąpić starszemu aktorowi miejsce.

- I dlatego widzę tu rolę dla ZASP-u. Młodzi nie szanują starszych, ci czując się przez nich zgnębieni, źle się czują w teatrze, a to z kolei rzutuje na pracę.

Zanikły ongiś naturalne relacje mistrz ; uczeń.

- Młody gra w czterech serialach i jeszcze ma inne zajęcia, a stary aktor ledwie wiąże koniec z końcem, to jakim może być autorytetem? Co to za mistrz? Ale może gdyby ów młody usłyszał ;Chłopcze, na nic twoje seriale i dobre samopoczucie, ty się naucz mówić, popracuj nad dykcją, nad głosem, bo ciebie w piątym rzędzie nie słychać!;, to może coś by z tego wyniknęło; Wiem, że to niełatwe; znam przypadki, że starszy aktor ośmielił się zwrócić uwagę i niestety

Skoro uznany reżyser, profesor PWST naucza, że nieważna dykcja.

- W teatrze istotna jest na pewno, w wielogodzinnych psychodramach - być może nie.

Szkoda, że za pieniądze podatnika. Ale wróćmy do etyki.

- Uważam, że powinna to być domena naszego Związku; my, koledzy z ZASP-u, i to koledzy przez duże K, powinniśmy dbać o etykę, pielęgnować dawne wartości, starać się eliminować przejawy zawiści.

Zawsze była wpisana w ten zawód.

- Ale gdzieś muszą być granice. Czy pan wie, że obecnie informacji o castingu na jakąś rolę pilnie się strzeże, byle kolega się nie dowiedział.

Bo a nuż to on wygra - takie czasy. Nie tylko w Pani środowisku.

- Ale ja, będąc w teatrze od 25 lat, pamiętam, jak aktorzy, już na emeryturze, przychodzili codziennie do bufetu teatralnego, pili kawę, oglądali telewizję; Schodziło się ze sceny i miało się z nimi kontakt. Fakt, nie było seriali, były tylko dwa programy w TVP, nie było tej gonitwy za pieniędzmi, a i aktor zarabiał w teatrze lepiej. Dziś nie ma czasu, by traktować teatr jak dom. Kiedyś po próbie nie zawsze szło się do domu, zostawało się od razu na spektakl; Obiad się jadło w bufecie. Teraz jest tam pusto nawet w przerwie spektaklu, bo każdy od razu łapie za komórkę, bo a nuż z Hollywood dzwonili.

Kiedyś w klubie SPATIF-u też cowieczorne życie kwitło. Obecny Klub Aktora Loża, w którym rozmawiamy, to już nie to; Klub dziennikarzy też dawno opustoszał, zanim został zamknięty.

- Niegdyś dla osób spoza środowiska wejście do ;SPATIF-u;, gdzie można było zobaczyć gwiazdy, to było wydarzenie. Teraz wystarczy polatać po telewizyjnych kanałach, wziąć do ręki jedno czy drugie kolorowe pismo. Od gwiazd; aż się roi.

Jawią się seriami, czy też serialami. Zostawmy. 90-lecie ZASP-u będzie okazją, by ową tradycję wspomnieć, by powstrzymać zmiany;?

- Bardzo bym chciała, by choć uświadomić ludziom także spoza naszego środowiska, że jest taka organizacja. Jesienią na Uniwersytecie Jagiellońskim, w ramach Katedry Teatru, odbędzie się sesja naukowa "ZASP dawniej i dziś" przygotowana pod opieką prof. Jacka Popiela i prof. Jana Michalika. Chciałabym, by jubileusz przypomniał o istnieniu ZASP-u, ale i wartości, jakich był on ostoją. Choć wiem, że Związek musi się zmieniać. To musi być ZASP czasu komputerów, komórek, żądzy pieniądza. Ale nie może zapominać o swych niezmiennych powinnościach ; jak dbałość o starych, często samotnych kolegach. To z myślą o nich w 2010 roku zostanie otwarty w Krakowie, z inicjatywy ZASP-u, pawilon dla aktorów w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Helclów. Na miejsce w słynnym Skolimowie czeka się latami, a poza tym osoby z Krakowa nie chcą tam iść. Tu, nawet jeśli nie mają rodziny, to mają przyjaciół. Tam pozostaną sami, bo obowiązuje ta sama hierarchia, co w pracy ; są aktorzy z Warszawy, i z prowincji. Jeden z krakowskich kolegów pół roku wytrzymał. I dlatego też staram się przyciągać do ZASP-u młodych, by za ileś lat o kolejnych starych miał kto zadbać.

W najbliższy poniedziałek w Klubie Aktora LOŻA odbędą się uroczystości związane z Międzynarodowym Dniem Teatru.

- Przypada 27 marca, ale dla nas aktorów, to poniedziałek jest dniem wolnym. Zatem spotkamy się, by ogłosić i wspomnianą nagrodę LOŻY, i przyznanie prof. Danucie Michałowskiej tytułu Honorowego Obywatela Miasta Krakowa, który odbierze 16 kwietnia. Ja przyznam swoje Nagrody Syzyfa, którymi honoruję osoby, które wspierają mnie w całorocznej pracy: Barbarę Stesłowicz, Irenę Wollen, Martę Bizoń;

Nagradzała je Pani już rok temu. Taki brak konkurencji?

- Pojawia się, zatem wyróżniam też Jadwigę Lesiak i Barbarę Szałapak. Ale przesadnie wielu osób do tej społecznej pracy nie ma; Przypomina mi się zdarzenie z dzieciństwa. ;Babciu, Babciu! Zostałam przewodniczącą klasy!; - oznajmiłam wbiegając z wypiekami na twarzy do domu. "Oj, Lidziu, głupiego robota lubi" - powiedziała Babcia zupełnie nie podzielając mojego entuzjazmu, a wręcz zaniepokojona o moją przyszłość. Wtedy nie zrozumiałam. Teraz rozumiem. Niemniej, gdy trzeba, rzucam się. Tak zostałam wychowana;

I nie ma Pani dość?

- Oj, mam. Bo ta funkcja wymaga ogromnie wiele czasu, wysiłku - a nie umiem niczego robić na pół gwizdka. Przede mną jeszcze dwa lata, ale potem - pas.

Niech się męczy ktoś inny.

- Obawiam się, że trzeba będzie wprowadzić zmiany w statucie i wprowadzić jakąś formę wynagradzania tej pracy. Bo może się okazać, że nie będzie już młodych chętnych, by przez cztery lata społecznie działać na rzecz środowiska. Wiem, że to niepopularne, co mówię, ale takie są współczesne realia. 90 lat temu autorzy statutu ZASP-u przewidzieć tego nie mogli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji