Artykuły

Zachłanne płomienie "Wizyty starszej pani"

"Wizyta starszej pani" w reż. Roberta Czechowskiego w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.

Robert Czechowski na początek sezonu i swojego dyrektorowania Lubuskim Teatrem w Zielonej Górze sięgnął po sztukę sprzed ponad pół wieku - "Wizytę starszej pani" Fridricha Dürrenmatta.

Uśpiona bezczynnością małomiasteczkowa społeczność Guellen nagle podrywa się ukłuta nadzieją: Jedzie miliarderka Klara! Wraca do nas nasza Klarcia! Postawmy na baczność powitalne transparenty... Euforia ostygnie, gdy okaże się, że Klara przyjeżdża, by dopełnić planu zemsty: owszem, podaruje miliard guelleńczykom, ale jeśli ci zgładzą Alfreda. Ukochanego jej młodości, z którym poczęła dziecko, a on się tego owocu wyparł. I biedna Klara musiała uciekać z Guellen w niesławie, a potem trafiła do burdelu, gdzie poznała bogatego klienta...

Jest w "Wizycie..." reżysera Czechowskiego pewien płomienny zamysł. Czerwone szafy zaczepiają nas już na deptaku, przed wejściem do teatru, czerwone róże sypią się z plakatu... Czerwień płaszcza wniesie na scenę kuśtykająca Klara. A za nią jej dwór: nowobogacki, ozłocony, ciągnący ze sobą sadomasochistyczną tancerkę w lateksie... To wkroczenie do Guellen to zderzenie nie tylko dwóch światów, ale też jakby dwóch teatrów. Mamy tu bowiem sceny statyczne, z kwestiami recytowanymi jak Pan Bóg przykazał, dramatycznie nudne, przez które spektakl wydłuża się do dwóch i pół godziny (z przerwą). Ale przecież nie po to towarzyszą aktorom muzycy zespołu Mate! Nie po to pobudzają kompozycje Aliny Konwińskiej! Czyż na pewno trzeba oddać tyle minut na Durrenmattowskie libretto? Czyż ukryta za okularami Klary Elżbieta Donimirska musi w dialogach z Jerzym Kaczmarowskim (Alfred) stawiać kropkę nad "i"?

Przecież temu ostatniemu, nieporadnie gramolącemu się na kamień, tak zabawnie opada noga... Przecież Burmistrzowi Janusza Młyńskiego tak pięknie zanika głos. A Koby i Loby, przemieniający się w dziennikarzy, w kreacji Kingi Kaszewskiej-Brawer i Wioletty Sokal? W roztańczonych, zdominowanych rytmem scenach widać, że aktorów aż rozpiera. Że chcieliby... Są w "Wizycie..." Roberta Czechowskiego sceny-perełki. Z garścią a potem z całą łopatą piachu podczas pogrzebu Alfreda na czele. Czy gdyby pójść na całość, pobiec za czerwoną rękawiczką kata, za tańczącymi w czerwonych butach mieszkańcami Guellen, kupującymi "na krechę", choć ofiara złożona na ołtarzu "sprawiedliwości" jeszcze dycha - na pewno nie dotarłyby do nas treści o krótkiej pamięci, kruchym kręgosłupie moralnym ludzkiego stadła? I ta fundamentalna: że każdemu z nas złoży kiedyś wizytę starsza pani... Kapitalna scena, gdy Klara, wspominając sielskie dzieciństwo, spluwa, a dołączają do niej podlizusy- guelleńczycy - starczy za każde słowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji