Artykuły

Poza racjonalnością

"NN (Wacławowi Niżyńskiemu)" w choreogr. Ryszarda Kalinowskiego w Lubelskim Teatrze Tańca. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Dedykowany Wacławowi Niżyńskiemu spektakl "NN" jasno pokazuje, że firma pod szyldem Lubelski Teatr Tańca stosuje strategie permanentnej ucieczki do przodu, unikając zasklepienia w zbyt oczywistych kanonach tanecznej estetyki.

Ta dość bezkompromisowa postawa daje o sobie znać przy okazji każdej kolejnej premiery zespołu. Lubelscy tancerze mogliby przecież pójść na łatwiznę i korzystając z wypracowanej techniki i odrębnego stylu, skupić się na seryjnych produkcjach nastawionych wyłącznie na popisywanie się osiągniętym tanecznym kunsztem. Tymczasem wolą testować język teatru tańca w zderzeniu ze skrajnie odmiennymi inspiracjami i tematami, raz po raz rozsypując misternie złożoną układankę i wciąż na nowo składając ją w inny zaskakujący obraz.

Niegdyś pod kierownictwem Hanny Strzemieckiej najsilniej w repertuarze zaznaczał się nurt onirycznych opowieści na kanwie malarstwa (Marc Chagall) i literatury (Bruno Schulz, Witold Gombrowicz). Późniejsze choreografie Ryszarda Kalinowskiego (również i tancerza grupy) pokierowały styl grupy w stronę psychologicznych obserwacji, miłosnych tragikomedii opowiedzianych tańcem. Dziś Kalinowski, wracając do form bardziej kameralnych, mierzy się z wielkim mitem tańca nowoczesnego - historią Wacława Niżyńskiego. Jego tragiczny los, los genialnego tancerza, który przeszedł drogę od światowych sukcesów do opuszczenia w schizofrenicznej zapaści, całkowicie przekreślającej drogę jego artystycznego rozwoju, jest jedną z symbolicznych dwudziestowiecznych biografii.

Wybór skrajnie trudnego tematu, na który porwał się lubelski choreograf, świadczy o jego odwadze, ambicji, ale chyba i o pewności siebie. Nie on jeden mierzy się w polskim teatrze z tym mitem, świeża jest jeszcze pamięć choćby o pokazywanym i w Lublinie spektaklu "Bóg Niżyński" Teatru Wierszalin. W inscenizacji Tomaszuka odtwórca głównej roli nie był tancerzem, nie posiadał tej kociej, organicznej świadomości gestu, i było to dotkliwie odczuwalne. Tym razem w postać tytułową wcieliło się aż dwóch tancerzy, zaś szalone "Dzienniki" Niżyńskiego (podstawowe źródło inspiracji w obu przedstawieniach) przełożone zostały na kilka pojemnych metafor, rozbudowanych w sekwencje o dużej sile wyrazu.

"NN" jest spektaklem ascetycznym w oprawie plastycznej i muzycznej, rezygnującym z nadmiaru, który mógłby odwrócić naszą uwagę od gry Ryszarda Kalinowskiego i Wojciecha Kapronia. Jedyna scenografia w tej rozświetlonej lampkami, czarnej pustej przestrzeni to dwa ekrany, a raczej podwieszone szerokie pasma białej tkaniny.

Choreografia Kalinowskiego nie popadając ani w abstrakcję, ani w dosłowność, próbuje zobrazować dramatyczną sytuację człowieka postawionego poza racjonalnością przez anonimową, przemożną siłę choroby umysłowej. Język teatru tańca, metaforyczny, a jednocześnie bardzo mocno oparty na rzeczywistych zachowaniach, w starciu z tematem choroby psychicznej okazał się nośnym medium. Punktem wyjścia było odrealnienie zaczerpniętych z rzeczywistości obserwacji: bezwładna, wyobcowana postawa ciała i mimika chorego, puste, codzienne gesty obmywania twarzy, doskonale podpatrzone i odegrane w niemal hiperrealistycznej skali. Wszystkimi nieporadnymi, apatycznymi ruchami chorego Niżyńskiego (Kaproń) steruje nieznany, stojący za jego plecami Ktoś (Kalinowski), silny i nieobliczalny. Kiedy opiekun na chwilę opuści swoją ofiarę, ta zerwie się, w dramatycznej próbie odzyskania siebie, do ekstatycznego, radosnego tańca poza ograniczeniami grawitacji i biologii. Ucieczka okaże się jednak niemożliwa, chory nie potrafi już żyć poza spowijającym go, więżącym, ale i chroniącym przed światem kokonem. Na parę długich chwil snuje się w tym przedstawieniu groza, kiedy w finałowej, boleśnie długiej sekwencji, dwaj tancerze szamoczą się w uścisku, na przemian wymierzają sobie ciosy i podają ręce w geście rozpaczliwego ratunku. Odtworzona została tu trudna do wyrażenia w normalnym języku prawda - w duszy psychicznie chorego wróg i ofiara prowadzą swoją bezwzględną walkę.

Teatr tańca bywa czasami narzędziem poznania, pomaga wkroczyć na bezpieczną chwilę w obszary pozaracjonalności. Wystarczy - bagatela! - mieć tancerzy z opanowanym do perfekcji warsztatem, którzy mają do siebie absolutne zaufanie. Do tego jeszcze trzeba stworzyć choreografię, która intelektualne koncepcje pogodzi ze sceniczną poezją, zaś wszystko razem oprawić muzyką (Piotr Kurek) i plastyką (Aleksander Janas, James Clotfelter, Grzegorz Polak) o posępnej sile wyrazu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji