Artykuły

Nie strzelam w kurnik z armaty

- Nie chcę nikogo obrażać. W musicalu chcę się wyspowiadać z historii obcowania w polskim "szołbizie". Z doświadczenia bycia zamkniętym w busie na trasie, który jest mentalnym więzieniem na kółkach. Pokazania, jak jeździmy i gadamy z kolegami o niczym. I tak przez piętnaście lat - o filmie muzycznym "Polskie gówno" opowiada autor scenariusza i odtwórca głównej roli, TYMON TYMAŃSKI na łamach Polski Dziennika Bałtyckiego.

Z Tymonem Tymańskim [na zdjęciu] - muzykiem, poetą, prozaikiem - o nowym musicalu "Polskie gówno", rozmawia Ryszarda Wojciechowska:

Czy "Polskie gówno" to tytuł roboczy?

- Nie, to tytuł docelowy. Dosyć brutalny, przyznasz.

Ale pewnie dobrze się będzie sprzedawać.

- Szczerze mówiąc, nie dbam o to. Nie jestem marketingowcem ani sprzedawcą. Tworzę po to, żeby się wyrazić artystycznie.

Ale też zarabiasz na kulturze.

- Oczywiście, można powiedzieć, że zarabiam, bo gram koncerty. Ale różnica między kulturą a rozrywką polega na tym, że kultura pochodzi z serca i z trzewi. Jeśli artysta ma pomysł, to musi go z siebie wywalić. Są pewne techniki, których uczymy się w tym naszym "szołbizie", choćby po to, żeby rzecz, którą tworzymy, wyprowadzić z krzaków na gościniec. Ale to ludzie od rozrywki, a nie od kultury, zanim coś zrobią, zastanawiają się, jak to zostanie przyjęte i sprzedane.

Ciebie to nie interesuje?

- Nie, ja robię coś, co widzę, rozumiem i doświadczam. I bardziej dbam o to, żeby ta rzecz była prawdziwa. A jak taka będzie, to na pewno znajdą się fani.

Pomysł musicalu jest twój. Ty piszesz do niego muzykę. Sam obsadziłeś się w roli głównej.

- Pomysł musicalu powstał najpierw w głowie Grzesia Jankowskiego. I to on będzie musical reżyserować. Grześ to także reżyser naszego "Łossskotu" [program o kulturze w TVP, w którym Tymański jest współprowadzącym - dop. autora.].

W Polsce musical nie ma jednak wielkich tradycji.

- Kiedy Grzesiek rzucił mi pomysł z musicalem, wyśmiałem go. Powiedziałem, że to szalone. Bo ja nie widziałem żadnego dobrego polskiego musicalu. Przypomina się oczywiście "Hallo Szpicbródka". To jednak nie jest jakaś rzecz kultowa, skoro ja go tak słabo pamiętam. Ale po trzech dniach, ten jego pomysł zaczął mi kiełkować w głowie, nabierać kształtów. I pomyślałem sobie, że to się może udać. Siadłem i zacząłem pisać scenariusz.

A co z obsadą? Ty w roli głównej. A reszta?

- Na razie zgodziła się zagrać Sonia Bohosiewicz. Również zgodę mamy od Arka Jakubika i od Grzegorza Halamy, który zagra menedżera Czesława Skandala. Będziemy walczyć o pana Janusza Gajosa. Jestem jego wielkim fanem i mam nadzieję, że zgodzi się zagrać takiego menedżera z prawdziwego zdarzenia.

Pojawi się również zespół Pacynki z Pruszcza Gdańskiego. Co z tym zespołem?

Nie ciągnij mnie za język. Bo za chwilę opowiem fabułę. Ten film przede wszystkim nie jest rozrachunkiem z polskim "szołbizem". Jak spekulują niektórzy. Walczyć z szołbizem to tak, jak strzelać z armaty w kurnik. Ja oczywiście opisuję kurnik, ale ten mentalny. Przykładem tego kurnika jest to, że siedemset osób głosuje przy Fryderykach. I nie wiadomo, kim ci ludzie są? Czy to artyści, ubecy czy jakaś kompania wojskowa. Ale mnie jeszcze bardziej chodzi o sytuację obyczajową, jaką mamy w polskim show-biznesie. Chcę opowiedzieć o zespole, który jeździ rozwalającym się busem w trasy. Gra za pięćset złotych. I jest oszukiwany przez menedżera i szefów. W tym musicalu my też, jako zespół, nie jesteśmy za bardzo fajni. Więc nie o to chodzi, że ja innym dopieprzam, a sam się kreuję na prezydenta.

Czyli wszystkim dostanie się po równo.

- Uczciwie. W musicalu chcę się wyspowiadać z historii obcowania w polskim "szołbizie". Z doświadczenia bycia zamkniętym w takim busie na trasie, który jest mentalnym więzieniem na kółkach. Pokazania, jak jeździmy i gadamy z kolegami o niczym. I tak przez piętnaście lat. Ale clou musicalu będzie... konkurs na piosenkę Euro 2012. Coś w stylu "Idola".

Czy nasz show-biznes trzeba jeszcze obśmiewać w musicalu, skoro on się na co dzień sam obśmiewa w bulwarówkach?

- Nasz musical to nie będzie rzecz zajadło-zawistna. Bo przecież ja w tym "szołbizie" biorę udział i mam tam kawałek torcika. Ja naprawdę nikomu nie zazdroszczę. Dobrze zarabiam. Nie tylko muzyką. Jeżeli pokazuję życie artystyczne, to w karykaturze najwyżej. W stylu Borata, a nie Latkowskiego, który pokazywał środowisko artystyczne z pianą na ustach. Ja nie chcę nikogo obrażać. Chociaż niektórzy pewnie się obrażą.

Gdzie będą kręcone zdjęcia?

- Połowę nakręcimy w busie, na trasie z Tczewa do Sanoka. A druga część konkursowa odbędzie się w telewizji Polsat albo w TVP na Woronicza. Zobaczymy, kto użyczy nam miejsca. Studio jest potrzebne do nakręcenia zdjęć tego konkursu na piosenkę Euro 2012. To będzie taki przegląd piosenki w krzywym zwierciadle. Zgłosili się już artyści znani i nieznani. Mamy zgodę Maryli Rodowicz i Michała Wiśniewskiego.

Kto daje pieniądze na musical?

- To produkcja niezależna. Pieniądze wykładają w kolejności Grzesio Jankowski, Grzesio Halama i ja. Boimy się utraty niezależności. Chętnie bym to komuś oddał. Ale wiem, że potem będzie się produkcja przedłużać. Że tytuł "Polskie gówno" zostanie zmieniony na "Polskie łajno" albo "Polski kłopot". Że zamiast Gajosa wsadzą nam Szyca. Więc ja w to nie wchodzę. Chcę to zrobić po swojemu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji