Artykuły

Ze swoją Sceną Plastyczną KUL podbił największe sceny i festiwale teatralne. Znają go miłośnicy teatru na pięciu kontynentach. W sobotę Leszek Mądzik prapremierę swojego dzieła pokazał w Częstochowie.

Najpierw w kościele ewangelicko-augsburskim przy ul. Śląskiej pojawili się alpiniści. Pozasłaniali okna czarnymi foliami. Szczelnie, żeby żaden promyk nie wdarł się do wnętrza świątyni. W sobotę od rana na dziedzińcu za kościołem młodzi ludzie malowali na czarno poszarpane płaszczyzny materaców z gąbki. W końcu przed południem pojawił się niepozorny mężczyzna w czarnej marynarce, z szalem zarzuconym wokół szyi. To Leszek Mądzik przyszedł na ostatnie próby przez wieczorną światową prapremierą swojego spektaklu "Tygiel".

Kiedy szedł przez skwer przed kościołem, w ślad za nim nie podążało grono młodych rozemocjonowanych fanek, nie biegli paparazzi. A przecież Mądzik to twórca światowego formatu. Kiedy autorzy opracowań piszą o miejscu Polski we współczesnym teatrze, wpisują obok siebie nazwiska: Grotowski, Kantor, Szajna. A między nimi - Mądzik, założyciel Sceny Plastycznej KUL, twórca jej spektakli, autor scenografii w teatrach Polski, Portugalii, Francji i Niemiec, wykładowca kilku szkół artystycznych, profesor poznańskiej ASP, uczestnik kilkudziesięciu festiwali teatralnych na pięciu kontynentach, laureat wielu z nich. W sobotę prapremierę swojego dzieła przedstawił właśnie w Częstochowie na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Sakralnej "Gaude Mater". Nim się rozpoczęło, siedzieliśmy w słońcu na ławeczce przy kościele ewangelickim.

- To prawda, że jestem z festiwalem Gaude Mater od początku - mówił reżyser. - Choć może, gdyby szczegółowo policzyć, okazałoby się, że na 18 edycji pojawiałem się ze spektaklami, wystawami z 15 razy. Ale od początku czułem rodzący się wielki potencjał tego przedsięwzięcia. Od dawna już Gaude Mater jest dobrze kojarzony wszędzie, gdzie o niego pytam.

Artysta przyznaje, że częstochowska impreza stała się ważna nie tylko dla niego, ale i dla jego twórczości. Pracując nad kolejnymi przedstawieniami, zawsze myślał o widzach w tych kilku miejscach, które uważał za bliskie sobie. Wśród nich była Częstochowa. Tu ma swoją publiczność, która czeka na nowe propozycje, zna jego teatr, więc jej reakcje będą miarodajne. Niepokoił się, kiedy okazywało się, że podróżując po świecie, na kolejne Gaude Mater może nie mieć nowego spektaklu. A że Częstochowa stawała się dla niego coraz ważniejsza, niech świadczy choćby fakt umiejscowienia tu jednego z premierowych spektakli "Bruzda".

- Dwa lata temu zapytałam Leszka Mądzika, czy nie pomyślałby o zrobieniu przedstawienia Sceny Plastycznej KUL specjalnie dla nas - mówi Małgorzata Nowak, dyrektorka OPK "Gaude Mater" i festiwalu. Proponowała właśnie obecną edycję Gaude Mater, kiedy festiwal jest sztandarowym wydarzeniem obchodów Europejskiego Roku Dialogu Międzykulturowego w Polsce. Zapadło mu to najwyraźniej w pamięć, bo sam wrócił do tej propozycji.

Lubelski twórca postanowił wrócić do kościoła ewangelickiego, który był sceną dla "Bruzdy". Do realizacji "Tygla" obok aktorów Sceny Plastycznej zaprosił częstochowian, tancerzy Teatru Tańca Włodzimierza Kucy i samego choreografa. Ze współpracy z nimi był bardzo zadowolony. - Chcę, żeby "Tygiel" wędrował po Polsce - mówił Mądzik. - Jeśli młodzi częstochowianie znajdą czas, zawsze liczę na ich udział w przedstawieniach.

Jak podkreśla Mariola Florek zajmująca się w OPK "Gaude Mater" sprawami teatru, "Tygiel" jest współprodukcją reżysera i ośrodka. I pod takim szyldem będzie pokazywany. A pomysł z tancerzami z Częstochowy już zrodził ideę następnej współprodukcji: spektaklu stworzonego z Ewą Wycichowską i jej sławnym Polskim Teatrem Tańca. - Od dawna marzyłem o takiej współpracy - mówi Mądzik i zaprasza częstochowian na swój jubileusz 40-lecia twórczości, który (obchodzony w Polsce już od listopada zeszłego roku) świętować będzie w czerwcu w Lublinie. Podkreśla, że częstochowską prapremierę również wpisuje w trwające obchody.