Głębokie zanurzenie
"Aquarius" w reż. Tomasza Filipiaka w Teatrze V6 w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Kto sądzi, że dawne kino "Przedwiośnie" to wymarłe miejsce, a szyld Teatr V6 jest pozostałością po jakimś gościnnym występie, ten się myli. Przy ul. Żeromskiego 74/76 zamieszkał pierwszy w Łodzi prywatny teatr o profilu innym niż powszechnie znane...
Tomasz Filipiak (muzyk i menedżer), który od 10 lat prowadzi komercyjną formację taneczną V6, stworzył zespół, który chce prezentować spektakle łączące różne dziedziny artystyczne. Zniszczona sala kinowa zmienia się powoli. Na razie najważniejsze jest wyposażenie sceny. Premierowe widowisko wymagało technicznego "uzbrojenia", bowiem wykonawcy muszą... fruwać i pływać.
Inscenizacja "Aquarius" to zbiór scen, które mają robić wrażenie formą, plastyką ciała, baśniowością kostiumów (imponującą fantazją popisała się Anna Krawczyk-Filipiak). Taniec, akrobatykę, gimnastykę artystyczną i cyrk w jedno połączył reżyser i autor scenariusza T. Filipiak. Każdy ze zmieniających się obrazków, których fabuła nie ma znaczenia, ma zainteresować zmiennością i pomysłowością ruchu. To nie balet, a elementy tańca służą głównie zrytmizowaniu widowiska, ulokowanego w morskich głębinach. Poruszając się na całej wysokości sceny, wykonawcy robią wrażenie. Ruch i kolor dominuje. Wyjątkową klasę ma popis akrobatki Moniki Jabłońskiej. Jej ewolucje w sieci zasługują na duże brawa. Taniec zaś w tym przedstawieniu bardziej zaświadcza o chęciach niż możliwościach wykonawców. Do tego choreografia zanadto odbiega od rytmu wykorzystanej muzyki.
Wszystko, co dzieje się w podwodnych czeluściach (podkreśla je dekoracja wideo), ma spajać Żółw. Spektakl adresowany jest głównie do dzieci, więc taka postać jest ważna. Czemu jednak pokuszono się o tandetną klaunadę? Dlaczego Żółw rozśmiesza wydawaniem dźwięków godnych klozetu?
