Artykuły

Gra w Schaeffera

"Próby" w reż. Waldemara Śmigasiewicza wyprodukowane przez MCSI Ltd Marketing & Consulting Service International Sp. z o.o w Teatrze Studio Buffo w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

To tak powinno być. Siedzimy na widowni - przed nami pusta scena. Wchodzą aktorzy, mieszają się z publicznością, rozpoczyna się próba zagarniająca cały teatr, aktorzy grają wszędzie, nie ukrywają swojej prywatności i prawdziwych imion. Realni widzowie oglądają realnych ludzi w trakcie artystycznej roboty. Ten sam reflektor oświetla scenę i widownię. Zostajemy wciągnięci do wspólnej zabawy. I pochwyceni przez Waldka Śmigasiewicza i zespól z "Próby" w pułapkę totalnej gry. A to prowadzi do filozoficznych zainteresowań Bogusława Schaeffera.

Gra jest sposobem istnienia Schaeffera. Jest istotą jego instrumentalnych tekścików. W instrumentalnym teatrze ludzie funkcjonują jak nuty. Współtworzą wielogłosową partyturę wzorowaną na technikach muzycznych. Nie ma tematu, fabuły i pełnokrwistych bohaterów. Jest igranie kompozycyjnym tworzywem, językiem sztuki. To model do składania. Przystępując do tych utworów trzeba stworzyć reguły pewnej gry poruszając się w obszarze projektu autora. Tutaj każdy jest graczem. Schaeffera rozumiano różnorodnie. Początkowo pasował do klimatu teatru absurdu. W okresie muzyczno-teatralnych eksperymentów MW2 chodziło o prowokację i burzenie sztuki przez wielkie "S". To pod wrażeniem paryskich występów grupy Ionesco napisał jednoaktówkę "Sny o Schaefferze". Z tego samego klimatu wyrastały "Audiencje" Peszka i Grabowskich, czyli absurdalne ceremonie utkane z absolutnego błazeństwa, groteskowej deformacji oraz kpiny z uświęconej formy.

Ale w "Scenariuszu dla trzech aktorów" w reż. Mikołaja Grabowskiego widownia dostrzegła nowy rodzaj komedii i egzystencjalną metaforę. Antyteatr i bezformie wspięły się na wyżyny. Złapały w pułapkę życie.

Jednak te gry w Schaeffera nie wyczerpują sprawy. Artysta odnawia i unowocześnia topos theatrum mundi. Teatr instrumentalny jako dzieło otwarte, dzieło w ruchu, wachlarz możliwości nieustająco zaprasza do wznowienia rozgrywki. Oczekuje wykonawcy i odbiorcy beztroskiego i nieskażonego, otwartego - podobnie jak pisarz - na eksperyment, prowokacyjnie nazwanego "nieistniejącym lecz możliwym aktorem instrumentalnym". Dlatego autor tak lubi próby, niedopisane scenariusze, formy niedoskonałe, zjawiska niezdefiniowane. W próbowaniu widzi szansę spontanicznej, podejmowanej w nieskończoność zabawy.

Na scenie trzeba wykorzystać jego teksty do pokazania czegoś, co jest czystym teatrem. I to jest najtrudniejsze. Z tej próby Śmigasiewicz i jego zespół wychodzą zwycięsko. Z partytury głosów, temperamentów, uczuć, myśli układają własne przedstawienie strasznie śmieszne o artystach w procesie samoreżyserowania się. I bawią się teatralnością. Igrają czystą formą. Śmiejemy się z robienia teatru z niczego, z samego dziania się, a raczej z nic niedziania się. Z schaefferiady poprzez przeżycie radości, swobody, śmiechu daje się słyszeć glos autora: zagraj to ze mną jeszcze raz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji