Artykuły

Garbus

"Garbus", nowa cstuka Mrożka, która przechodzi po raz pierwszy próbę sceny w krakowskim Teatrze Kameralnym, jest daleka od klimatu satyryczno-politycznego "Policjantów" czy "Tanga''. Z racji tej dalekości - odczuwalne staje się to przede wszystkim w lekturze ("Garbusa" drukował "Dialog" we wrześniowym zeszycie z ubiegłego roku) - może się wydać zbyt abstrakcyjna i wydumana, za bardzo "litera cka". Spektakl "Garbusa"' nie ma także tej "chwytliwości" jaką posiadały dawniejsze inscenizacje tekstów Mrożka choć jest piękną robotą teatralną. Przyzwyczajeni do szukania podtekstów metaforycznych, aluzji, bez pośrednich odniesień do współczesności, które u Mrożka zawsze znajdowaliśmy, jesteśmy tą sztuką trochę jakby zdezorientowani. Zastanawiamy się, o co w niej właściwie chodzi? Co autor chciał nam powiedzieć? Co oznaczają poszczególne postaci? Czy należy je traktować tylko w kategoriach psychologii? Nieprzydatni stają się nam dotychczasowe klucze interpretacyjne do teatru Mrożka. Nie pasują. Zawodzą.

Mamy w "Garbusie" dramatyczną opowieść przekazaną środkami najpro­stszymi, łącznie z opisem reportażowym o tym, co rozgrywa się między ludźmi tam gdzie działa bezpośrednio prawo in­terakcji - odwołując się do ustaleń Gombrowicza - w mikrostrukturach, w związkach najbardziej podstawowych takich jak małżeństwo, rodzina, w któ­rych napór poszczególnych osobowości na siebie jest szczególnie duży.

Akcja "Garbusa" rozgrywa się w ma­łym zacisznym pensjonacie, w jakiejś bliżej nieokreślonej miejscowości letniskowej leżącej gdzieś w zachodniej Eu­ropie. Pensjonat wydaje się żywą kopią z okładki prospektów turystycznych. Jest bajecznie kolorowy i przytulny. Ró­żowe ściany, niebieskie okiennice domku tonącego wśród zieleni wysokiego żywopłotu. Do tego pensjonatu na wy­poczynek przyjeżdżają dwie pary małżeńskie: Onek i Onka, Baron i Baronowa. W pensjonacie, który należy do czło­wieka, o którym nie możemy nic po­wiedzieć ponad to, że nosi garb, jest je­szcze Student, postać trochę tajemnicza, unikająca towarzystwa i zwierzeń. Ci ludzie, przypadkowi lokatorzy jednego pensjonatu, skazani na wspólne posiłki i rozmowy, na spacer po najbliższej oko­licy opowiadają o sobie. Prawdy na ogół banalne i nieciekawe. Poprzez te opowieści dokonuje się charakteryzacja postaci, ich postaw moralnych i życio­wych. Onek i Onka uważają się za ide­alne stadło, stadło kochające się i szczę­śliwe. Stosunki i uczucia między drugą parą małżeńską są bardziej skompliko­wane, bardziej wieloznaczne. Wszystko tu sie rozgrywa poza dialogiem, poprzez gest i mimikę, poprzez element przemil­czenia i niedopowiedzenia. Baronowa kocha męża i wiele cierpi z powodu, że nie jest przez niego kochana. Czy tak jest naprawdę, czy jej się tylko tak wy­daje? Postawa obojętności Barona wo­bec Baronowej może być tylko postawą gry, inscenizacją okrutnej zabawy sprawdzającej temperaturę i trwałość uczuć. Baron - tak go przynajmniej widzi jego własna żona - jest błaznem, kuglarzem, komediantem, który gra przed wszystkimi, bo bawi go sama for­ma tej gry, coraz to nowe jej możliwo­ści. Ale jest to gra niebezpieczna, ni­szcząca, polegająca na wmówieniu in­nym, że są właśnie tacy, jacy nie są. Sztuka kończy się rozejściem Onki i On­ka, Baronowej i Barona. W scenie roz­mowy ze Studentem Baron wychodzi z ram narzuconej gry. (Jerzy Bińczycki jest w tej scenie znakomity.) Nie ma już Onki, Onka, Baronowej, Nieznajomego. Niepotrzebne są już maski, bo nie ma przed kim grać. Po ich odrzuceniu uka­zuje się umęczona twarz człowieka sa­motnego, opuszczonego przez żonę, czło­wieka, który chciał miłości, ale, nie umiał, nie był zdolny jej przyjąć. Finał sztuki jest jakby literacką kalką z Becketta, ą może jego literacką parodią? Baron zostaje sam ze swoją du­żą walizką wyproszony przez właścicie­la pensjonatu. Jego sytuacja obrasta w apokalipsę. Jedzenia nie ma. Dachu nad głową nie ma. Chce odjechać. Ale ko­lej nie kursuje. Spóźnił się na ostatni pociąg. Koni także nie ma. Wszyscy ze wsi pouciekali przed jakąś bliżej nie­określoną katastrofą.

Wszystkie postaci w "Garbusie", to postaci kalekie, garbate moralnie, psy­chicznie z wyjątkiem postaci tytułowej, która nosi jedynie garb fizyczny. Posta­ci wewnętrznie wydrążone, puste, nie mogące nawiązać między sobą jakiegoś rzeczywistego kontaktu i autentycznego porozumienia. Nawet Student, postać najbardziej sympatyczna (bardzo praw­dziwa kreacja Andrzeja Hudziaka, stu­denta III roku PWST w Krakowie) nie wyłamuje się spod tej klasyfikacji. Je­go nienawiść do świata, który widzi jako cuchnącą plazmę ("...Bakterie, mikro­by, materia, brud..."), i który chciałby wysadzić w powietrze, jak wysadza w bezsilnym buncie ruiny jakiejś history­cznej budowli nad jeziorem, nadając tej czynności wartość aktu symbolicznego, staje się parodią odwagi, parodią gestu rewolucyjnego.

Świat Mrożka z "Garbusa" jest światem straszliwie smutnym, pozba­wionym autentycznych więzi między­ludzkich, zatruty egoizmem, zawiścią, zanurzony w nijakości i bylejakości. Unosi się nad nim jakaś melancholijna gorycz niespełnienia. Jerzy Jarocki zbudował spektakl czysty, klarowny, prawie że kameralny, kładąc akcent na wartość dialogu, na jego walory seman­tyczne. Nie poszedł ani w kierunku groteski, ani parodii. Wykroczył jednak poza sferę dociekań psychologicznych w "Garbusie" drążąc problematykę egzy­stencjalną, wydobywając owe ciążące nad całą sztuką Mrożka - taedium vitae.

Mocną stroną "Garbusa" w Kameral­nym jest aktorstwo wytrawne i dojrzałe Ewy Lassek, Jerzego Bińczyckiego i Wi­ktora Sadeckiego. Ładnie zagrali swe role Renata Kretówna (Onka), Jerzy Święch (Onek), Józef Onyszkiewicz (Garbus). Ewa Lassek w roli Barono­wej stworzyła postać bardzo współcze­sną, bardzo prawdziwą, wygrywając w niej wszystko to co ludzkie: ból i go­rycz; miłość i nienawiść, a przede wszy­stkim strach starzejącej się kobiety na myśl, że mogłaby zostać sama. Sztuka aktorska Lassek jest ekspresyjna ale nie egzaltowana, surowa ale nie ascetyczna. Forma nie przerasta nigdy treści. Dużej klasy aktorstwo ujawnił także Jerzy Bińczycki w roli barona. Przez 3/4 spektaklu jakby się bawił tą rolą, samą możliwością jej rozwijania, zmieniania, komponowania z elementów różnorodnych, by w ostatnich obrazach pod maską błazna, i komedianta odkryć twarz, naznaczoną stygmatem cierpienia.

Dekoracje do "Garbusa" zaprojektowana przez Ewę Starowieyską, świadomie kiczowate w kolorze i rysunku, ewokujące nastrój pogody, spokoju, odpoczynku grają przede wszystkim kon­trastem nastroju. Sielance natury (świergoty ptaków, świty i zmierzchy dnia) przeciwstawione jest piekło ludzkiego wnętrza targanego najbardziej gwałto­wnymi namiętnościami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji