Artykuły

Szaleństwo teatralnej nocy

Transwestyci w króciutkich, różowych kieckach zalotnie prezentujący swoje wdzięki. Prezes Makbet odreagowujący w night clubie. Zamiast ducha Banka, co prawda kapitalistyczny, ale równie bezlitosny duch banku. Lalunia o ksywie Pingwinek, która usilnie chciała zagrać sekretarkę Makbeta i czy tego trzeba, czy też nie, zawsze była chętna, żeby się rozebrać... - o wydarzeniach 2. Nocy Teatrów w Krakowie pisze Joanna Weryńska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Tak wyglądał "Post-Makbet", jedno z premierowych przedstawień szalonej, teatralnej nocy, która przyciągnęła tłumy widzów na spektakle grane zarówno w plenerze jak i budynkach. W Teatrze im. J. Słowackiego publiczność owacyjnie przyjęła "Post-Makbeta", współczesną wersję dramatu Szekspira, która pokazywała walkę młodego teatru ze starym i z oryginałem nie miała nic wspólnego. Za to został on napisany specjalnie na tę okazję.

Wszystko zaczęło się z pozoru niewinnie. Na scenie pojawiła się pewna, odrobinę nawiedzona, scenarzystka z szokującymi pomysłami na realizację współczesnej sztuki, takimi jak owinięcie widzów w folię aluminiową. Na pocieszenie zaproponowała im jednak po dwa otwory na oczy.

Zanim to nastąpiło, bój o miejsce w obsadzie "Post-Makbeta" stoczyły wiedźmy. Pojawił się też reżyser planowanego spektaklu. Wydawało się, że to on zaprowadzi w tym bałaganie jakiś porządek. Ale gdzie tam! Nie pozwoliła mu na to skąpo odziana niewiasta, która wszelkimi sposobami starała się odwrócić uwagę twórcy od pracy.

Jego obowiązki przejął więc niezbędny w takich podbramkowych sytuacjach asystent. Zaczął on od obsadzenia jako Lady Makbet transseksualisty. Do towarzystwa dołączyły też inne przedstawicielki mniejszości, pląsając w rytm clubowej muzy. A żeby było ciekawiej, pojawiły się jeszcze duchy banku i starzy aktorzy żądający klasycznego Szekspira. Zapowiadało się na totalną katastrofę.

Na szczęście sytuację uratował dyrektor teatru Krzysztof Orzechowski, który był też reżyserem tego scenicznego żartu. Razem z autorką tekstu Anną Burzyńską już zapowiada jego pełnospektaklową wersję, która być może w przyszłości zagości na deskach teatru.

Po owej megadawce humoru w Słowackim warto było udać się tej nocy do Groteski. Tam w ramach nocnego, acz nietuczącego deseru, na widzów czekała następna udana premiera. Mowa tu o "Capital City - International Multimedia Project", w reżyserii Piotra Rutkowskiego.

Twórcy udało się w nim opowiedzieć banalną historię w całkiem niebanalny sposób. Dotyczyła ona młodego mężczyzny, podróżującego po świecie i przy okazji zakochującego się w kobietach z różnych krajów. Jednak kolejne partnerki dawały mu do zrozumienia, i to w różnych językach, że wolą przyjaźń. Tak rodzi się samotność, która coraz częściej dotyka ludzi w wielkich miastach.

O tej wielkiej "samotności w sieci" aktorzy opowiadali jednak nie słowem, ale pełnym ekspresji tańcem. Doskonałe tło dla ich ruchów stanowiły prezentacje multimedialne wyświetlane na trzech telebimach umieszczonych na scenie. Czasem były to zbliżenia ludzkich twarzy, czasem szumiące morze, przede wszystkim jednak miasto - złe, pochłaniające niczym morski żywioł.

Centralnym punktem sceny była natomiast gumowa trampolina, która jak klatka osłaniała odtwórcę głównej roli przed atakami złych mocy. Stawała się też areną walki anioła z diabłem o jego dalszy los. Wszystko to razem tworzyło niesamowity klimat, który zapadał w pamięć i dawał do myślenia. Warto kiedyś wybrać się na to widowisko.

Na zdjęciu: specjalna iluminacja Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie podczas 2 Nocy Teatrów, 13 czerwca 2008 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji