Artykuły

Lublin. Dziś premiera Szekspira u Osterwy

"Wszystko dobrze, co się dobrze kończy" - taki tytuł nosi gorzka komedia Williama Szekspira, którą dziś wieczór po raz pierwszy w historii lubelskiej sceny zobaczy premierowa publiczność.

Reżyseruje znakomitość m.in. Teatru Starego w Krakowie, Tadeusz Bradecki. Jego zdaniem, i w tytule, i w samej sztuce zawarty jest ogromny ładunek ironii. Szekspir zbyt dobrze znał ludzką naturę, by wierzyć w słodki happy end.

Helena, wzgardzona przez ukochanego, ma w życiu jeden cel: skłonić wybranka do zbliżenia i metodą faktów dokonanych doprowadzić do szybkiego ślubu. Dzięki niebywałej desperacji, talentom i sprytowi, udaje jej się uczynić go ojcem swego dziecka i prawowitym oblubieńcem. Po drodze przeżywa jednak wiele perypetii i zawirowań, poznaje ludzi i świat, i to wszystko jest tworzywem tej pełnej dynamicznej akcji sztuki.

Dla młodego scenografa Sławomira Smolorza przerzucanie bohaterów co chwila z Francji do Włoch, z wersalskiego dworu na wojenny front, było trudnym zadaniem, zwłaszcza, że jak sam przyznaje, w zbytnim rozbuchaniu scenografii ograniczały go względy ekonomiczne. Jak z tego problemu wybrnął? To tylko jedna z niespodzianek, jakie niesie spektakl.

Dla Tadeusza Bradeckiego fascynująca w pracy nad Szekspirem była mieszanka sacrum i profanum, w której celuje geniusz teatru.

- U Szekspira może się okazać, że mniszki zachowują się jak kurtyzany, a prostytutki jak osoby świątobliwe - mówi reżyser. - "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" ma w sobie mechanizm uniwersalnego średniowiecznego moralitetu, a jednocześnie można go traktować jako romans przygodowy. Szekspir pisał swoje sztuki dla lorda i dla rzeźnika.

W tej starej jak świat historii o łapaniu męża, czy też, jak wolą romantycy, walce o miłość, wzajemność i szczęście u boku ukochanego człowieka, odnajdziemy interesujące nas samych pytania o cenę sukcesu, granicę przyzwoitości, dążenie do doskonałości. Co do ludzkiej doskonałości, Szekspir nie pozostawia nam złudzeń. Kocha jednak nasze grzechy, błędy, naszą małość i słabość. Przecież gdyby nie one, nie miałby o czym tak świetnie pisać.

Rolę renesansowej feministki czy też emancypantki Heleny, która nie chce prząść ani haftować, czekając aż mężczyźni zadecydują o jej losie, kreuje w spektaklu Kinga Waligóra, aktorka emanującą zarówno kobiecą delikatnością, jak zdecydowaniem. Jej wybrankiem Bertramem jest Krzysztof Olchawa, rywalką Dianą - Monika Babicka, króla Francji gra Henryk Sobiechart, księcia Florencji - Tomasz Bielawiec, hrabinę Rousillonu - Joanna Rychłowska. Obok nich cała galeria soczystych szekspirowskich postaci. Premiera dziś o godz 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji