Artykuły

Terror nudy

"Osama - bohater" pod opieką reż. Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Elżbieta Błaszkiewicz w Dzienniku - dodatku Kultura.

Po pierwszych 20 minutach spektaklu "Osama bohater" w łódzkim Teatrze Jaracza czuje się znudzenie. Po zakończeniu ulgę. Z tekstu tej klasy nie mogło powstać poruszające przedstawienie o narodzinach terroru

Po obejrzeniu "Osamy bohatera" zadziwia przede wszystkim fakt, że jego autor Dennis Kelly dostał za ten utwór nagrodę Meyer-Whitworth dla najlepszej nowej sztuki. Czyżby Brytyjczycy cierpieli na brak dobrych tekstów dramatycznych? To przecież niedorzeczność. W dodatku Kelly to w swoim kraju niekwestionowana gwiazda. Jego bezkompromisowe ponoć - po łódzkim spektaklu nie sposób tego stwierdzić - dramaty porównywane są z twórczością Sarah Kane i Edwarda Bonda. Chyba zdecydowanie na wyrost. Intrygujący jest pierwszy punkt zwrotny przedstawienia. Młody chłopak Gary (Radosław Osypiuk) w kilku przeplatających się scenach wypowiada wprost do widzów swój monolog. Wynika z niego jasno, że największym współczesnym bohaterem jest Osama bin Laden. Pomysł kontrowersyjny, dający nadzieję na

bezkompromisową całość, jednak kompletnie niewykorzystany. Po dokonaniu aktu bezsensownej przemocy (bestialski mord Gary'ego podejrzewanego o wysadzenie kilku garaży w okolicy) bohaterowie stają się lepszymi ludźmi. Dlaczego? Diabli wiedzą. Grunt, że zaczynają patrzeć na świat z większą wrażliwością, dostrzegać krzywdy innych. Idea autora była ambitna - pokazać, jak łatwo ludzie wpadają w spiralę nienawiści i zanalizować jej genezę. Niestety, tekst nie wybiega poza schematy - biedna dzielnica, ludzie żyjący na skraju ubóstwa materialnego i duchowego. Proza życia najcięższego kalibru. Tyle że widzieliśmy to wielokrotnie i w o wiele lepszym wydaniu.

Przedstawieniu nie pomaga też chybiona koncepcja reżyserska. Spekatkl rozpada się na trzy nieprzystające do siebie

części. Najpierw postaci w symultanicznie prowadzonych scenach próbują przedstawić się widzom. Obserwujemy trzy odrębne światy i w żaden z nich nie możemy się zaangażować. Akt drugi pełen przemocy, ale wszechogarniający chaos osłabia wrażenie. Sam mord przerażać może tylko bezprzykładną brutalnością, ale w istocie nie wiadomo, czemu ma ona służyć? Ginie psychologia postaci, trudno uwierzyć w zapisane przez Kelly'ego ich metamorfozy. Akt trzeci jest dla odmiany kompletnie statyczny - czwórka bohaterów, stojąc jak słupy soli, wygłasza na zmianę monologi do widowni. Trwa to 20 minut. No i aktorstwo. Radosław Osypiuk, Michał Staszczak, Matylda Paszczenko, Mariusz Siudziński - w ich umiejętności mimo fiaska "Osamy bohatera" trudno wątpić. Ich role to tylko solowe partie, niezespolone w logiczną całość. Znów odpowiada za to autor sztuki oraz reżyser, którego zabrakło. Z afisza dowiadujemy się bowiem, że przedstawienia reżyserską opieką objął dyrektor Jaracza Waldemar Zawodziński. Skoro konieczny był taki krok, może należało wstrzymać się z premierą? W tym kształcie "Osama bohater" nie przynosi chluby najlepszej łódzkiej scenie. Z faktu, że trafił na deski, może się cieszyć jedynie Ewelina Gnysińska. Jeszcze studentka PWSTFTViT - tworzy wyrazistą zapadającą w pamięć rolę. Więc jednak było to możliwe...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji