Artykuły

Stękanie

"Orkiestra Titanic" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Titanic w teatrze też utonął

Bułgar Bojczew jest pogrobowcem teatru absurdu. Najwyraźniej Mrożek z Radiczkowem śpiewali mu nad kołyską skoczne czastuszki. Jego "orkiestra Titanic" gra na opuszczonej stacyjce kolejowej gdzieś tam w świecie. Tworzy ją czwórka alkoholików czekająca na cud, że jakiś pociąg się tu wreszcie zatrzyma i zabierze ich daleko.

Chcecie cudu - to macie. Z jednego transportu wypada magiczna skrzynia z iluzjonistą w środku, który po kilku dniach błyskotliwych sztuczek i nauk moralnych przekona grupę degeneratów, że nie tylko pociągi nie istnieją, ale ich samych też nie ma, Z pewnością istnieje w tej sztuce potencjał większy niż ten, jaki dostrzegł Andrzej Domalik. Reżyser popełnił chyba wszystkie możliwe biedy, jakie można było popełnić. Zamienił jedną konwencję na drugą i w efekcie spektakl nie zaczyna się komediowo, ale od razu przytłacza pseudobeckettowskim stękaniem. Żal dobrych aktorów (Mielczarek, Jackowski, Światłoń) wpuszczonych w maliny. Żal wysiłku Marcina Kuźmińskiego, który wyuczył się kilku iluzjonistycznych numerów. Domalik zapomniał, że prestidigitatorskie popisy mogą funkcjonować tylko na realistycznym fundamencie. W świecie metafor, skrótów i symboli są wyłącznie pu-stym gestem. Najlepiej zapakujmy to przedstawienie do skrzyni Kuźmińskiego i niech sobie zniknie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji