Artykuły

Kochałem ludzi bez nazwisk

"Questo Buio Feroce" Teatru Pippo Delbono z Włoch na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

"Questo buio feroce" ("Ten okrutny mrok"), kolejny teatralny esej Pippo Delbono o umieraniu, a może raczej o tęsknocie do życia w obliczu nadchodzącej śmierci, zmusił każdego widza, do zadania sobie kilku ostatecznych pytań. Pytań, których się boimy, których nie mamy czasu sobie zadać wcześniej, kiedy jesteśmy w pełni sił...

Rok temu w "Urlo" Pippo Delbono "zabrał" nas do włoskiego miasteczka urządzonego na Dziedzińcu Różanym. Przedstawienie było rozbuchaną inscenizacją. W tym roku zaprosił nas do dużego, białego pokoju, który mógł się skojarzyć z OIOM-em lub prosektorium. Pełen minimalizm. I wtedy, i teraz, kluczem był sen, który pozwala kojarzyć oderwane fakty, historie; który nie wymaga ciągu linearnego, wreszcie pozwala każdemu widzowi komponować sceny według własnego porządku Trochę jak w "Kartotece rozrzuconej" Różewicza.

Osią, wokół której oplatają się myśli, jest autobiografia Harolda Brodkey'a, amerykańskiego pisarza, który opisał doznania człowieka umierającego na AIDS. Od momentu wykrycia choroby do śmierci. Czy żałuje on swojego życia? Czy przeżyłby je inaczej? Pippo Delbono nie daje gotowej odpowiedzi, nie opowiada jednej tylko historii.

W pewnym momencie przeraźliwie chudy i wysoki mężczyzna śpiewa "My Way". W pierwszym odruchu chciałoby się krzyknąć, ta piosenka tu nie pasuje, jest nie na miejscu, jest jak oksymoron. Ale takich sytuacji nie pasujących do siebie jest więcej. Niczym refleksy pamięci pojawiają się obrazy z przeszłości: przyjaciele, których imion się nie pamięta ("Kochałem ludzi bez nazwisk"), którzy nie odegrali w naszym życiu żadnego znaczenia i ci, bez których nie mogliśmy żyć (znakomita scena skonstruowana na wzór pokazu mody z Bobo jako projektantem, który - zgodnie z tradycją - na koniec wychodzi do ukłonów). Pippo Delbono cytuje swoich ukochanych artystów: ich teksty i obrazy. Przywołuje je, bo wyrażają stan jego ducha, emocje, nie musi się tłumaczyć, są rozpoznawalne.

Tytuł przedstawienia "Ten okrutny mrok" to kolejny oksymoron, zważywszy fakt iż pokój jest nie tylko sterylny, ale biały do granic bieli. Mrok to jednak nie kolor, nie pora dnia. Mrok to raczej stan ciała, duszy i umysłu. To symbol schyłku, czegoś, co nie wróci, co trudno ocalić, chyba że we śnie. Ten biały pokój jawi się także jako swego rodzaju Arkadia, kraina łagodności i bezpieczeństwa. W pewnym momencie Pippo mówi: "Rozłąka to wszystko, co powinieneś pamiętać o raju". Nawiązuje tym samym do toposu "Et in arkadia ego", co tłumaczy się zwykle "I ja żyłam w raju". Chodzi oczywiście o śmierć znakomicie uchwyconą na obrazie Nicolasa Poussina (trzech pasterzy i kobieta próbują odczytać tę sentencję na nagrobku). Oni żyjąc w Raju nigdy o śmierci nie myśleli. Podobnie jak bohater, bohaterowie "Questo buio feroce". Żyjąc, nie myśleli o śmierci. Ona przyszła później.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji