Artykuły

Vivaldi na placu Zamkowym

"4 pory roku. Metamorfozy lubelskie" - miedzynarodowy projekt Lubelskiego Teatru Tańca. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Projekt "Cztery pory roku" Lubelskiego Teatru Tańca i artystów związanych z Compaigne Stanisław Wiśniewski jest odważnym pomysłem mierzenia się z ogromem przestrzeni publicznej jaką tworzy plac Zamkowy

Przestrzeń tego placu jest nie tylko ogromna, ale również nasycona kulturowo historycznymi kontekstami, ponieważ jest symbolem Holocaustu i dawnej wielokulturowej tradycji Lublina. To w tym miejscu kłębiło się życie lubelskiego sztetl.

Pomysłodawca i reżyser całości starał się, jako kreator tej artystycznej sytuacji, wpisać w teatr tańca zastaną przestrzeń ze wspomnianymi jej kontekstami. Założył, że nie będzie w nią ingerował. Więc widzowie nie powinni dziwić się temu, że poza wydzielonym terenem do tańca, obok parkowały rzędy samochodów. Podzielony na cztery części spektakl, z których każdą przygotowywał inny choreograf, miały się więc wpisać w to, co zastane, tak jak artysta plastyk zgadza się dostosować do przestrzeni galerii, w której eksponuje swoje prace, szanując tożsamość miejsca, które jest elementem sztuki. Dlatego naturalną widownią stały się schody do zamku i chodniki wokół placu, a fragment placu sceną teatru. Łącznikiem między teatrem - ruchem, gestem i tańcem, a muzyką Vivaldiego były projekcje wideo na fasadach kamienic placu, wspomagane dodatkowo grą świateł.

Na sobotnią premierę tego nietypowego spektaklu przybyła zaskakująca ilość ludzi, jeśli się zważy, że 300 metrów dalej odbywał się równolegle finałowy koncert Festiwalu Strefa Inne Brzmienia.

Ambitne zamiary artystów Teatru Tańca nie do końca wyraziły się w przejrzysty sposób. Jakkolwiek każda z części widowiska była budowana odmiennie pod względem choreograficznym i fabularnym, to całość gubiła się w przestrzeni placu. Przestrzeń wchłonęła artystów i chyba najbardziej widowiskowym elementem czytelnym dla publiczności, odrębnym od samego placu, była taneczna podłoga. Grała ona więcej niż sami aktorzy, dlatego kiedy rozpalono ognie wydawało się, że jest otchłanią jeziora albo mrokiem nieboskłonu.

"Cztery pory roku" to chyba eksperyment, na który wypada patrzeć jak na work in progess. Aktorzy, choreografowie i ich wyobrażenia oraz fantazje próbują oswoić przestrzeń, w którą chcą się wpisać, ale która - jak na razie - zdominowała ich i pochłonęła. Niemniej publiczność patrzyła jak zaczarowana, gdyż obecność teatru tańca w tak niezwykłym miejscu wydobyła z niego ten rodzaj aury, która zaskakuje i nie jest do nazwania. Spektakl broni się samą swą ideą, ambicją przedsięwzięcia i publicznością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji