Nowy Jork. "Przysięga Ireny" w Baruch Performing Arts Center
W Ameryce powstają o niej książki i sztuki. Irena Gut [na zdjęciu] uratowała od Zagłady kilkunastu żydowskich robotników. W Polsce jest zapomniana.
To była fascynująca kobieta. Wcielenie się w jej postać będzie wyzwaniem - mówi amerykańska aktorka teatralna Tovah Feldshuh. - Muszę wiedzieć o niej jak najwięcej, dlatego przyjechałam.
Feldshuh to trzykrotna laureatka Drama Desk Award. Była też kilkakrotnie nominowana do nagrody Emmy. Występowała w najdłużej wystawianym na Broadwayu monodramie w wykonaniu kobiety - przez półtora roku była Goldą Meir w sztuce "Golda's Balcony".
Teraz ma zagrać w "Przysiędze Ireny", sztuce opowiadającej historię Ireny Gut. Przez ostatni tydzień w całej Polsce szukała śladów swojej nowej bohaterki. Niewysoka 50-latka, z ciemnymi włosami spiętymi w koński ogon, w zwiewnej sukience i adidasach, wszystkie rozmowy nagrywała kamerą.
"Przysięga Ireny" będzie wystawiona 18 września w Baruch Performing Arts Center w Nowym Jorku. Jeśli odniesie sukces, trafi na Broadway.
Już pierwsze próby czytane, które aktorzy mieli w ubiegłym roku, pokazały, że tak zapewne będzie - sala była pełna.
Śmierć po raz pierwszy
W 1939 r. Irena Gut miała 22 lata. Krótko po 17 września, uciekając przed Niemcami, wpadła w ręce czerwonoarmistów. Zgwałconą i porzuconą w lesie na pewną śmierć odnalazł inny patrol. Irena trafiła do szpitala polowego, w którym po wyzdrowieniu została pomocą medyczną.
- Może wtedy poczuła, że ma dług do spłacenia - uważa Tovah Feldshuh.
Po ponad roku w szpitalu dziewczynie udało się wrócić do Radomia i odnaleźć rodzinę. Ale spędzili razem zaledwie kilka miesięcy. Zatrzymana w łapance trafiła do fabryki amunicji, a potem do radomskiego hotelu dla niemieckich oficerów, w którym pracowała jako pomoc kuchenna.
To tam po raz pierwszy zobaczyła, jak hitlerowcy mordują Żydów. Przez okno hotelowej kuchni widziała plutony egzekucyjne rozstrzeliwujące ich niemal codziennie w tzw. małym getcie przy ul. Białej.
- Pod wpływem tych zdarzeń zdecydowała, że musi jakoś ratować tych ludzi - mówi Feldshuh. - Kilku pomogła zresztą już w Radomiu, wywożąc ich poza ogrodzenie getta w wielkich kartonowych pudłach.
Zginą, jeśli im nie pomogę
W ratowanie Żydów na dużą skalę Irena zaangażowała się kilkanaście miesięcy później. Wiosną 1942 r. niemiecki major Edward Rugemer zdecydował, że dziewczyna będzie mu towarzyszyć w wyjeździe do Tarnopola, gdzie miał kierować fabryką zbrojeniową. Młoda Polka zaczęła dożywiać pracujących tam Żydów, a potem kilku załatwiła pracę w kuchni.
Latem 1942 roku dowiedziała się, że miejscowe getto ma zostać zlikwidowane, a jego mieszkańcy rozstrzelani. Rozpoczęła akcję ratunkową. Wieczorami kazała małym grupkom ukrywać się w fabryce, a nocą przez kanał wentylacyjny przeprowadzała ich do piwnicy w willi majora Rugemera.
Niemiec odkrył prawdę, gdy po wcześniejszym powrocie do domu zastał w pokoju Ireny dwie młode Żydówki.
- Postawił jej ultimatum: albo zacznie z nim sypiać, albo Żydzi zginą - mówi Tovah Feldshuh. - Irena zgodziła się zostać jego kochanką.
Ukrywanie kilkunastoosobowej grupy Żydów trwało do momentu, gdy do Tarnopola miała wkroczyć Armia Czerwona. Kilka dni wcześniej Irena i jej podopieczni uciekli do lasu, gdzie ukrywali się do końca wojny.
Musicie pamiętać o Holocauście
W 1949 r. Irena Gut dzięki pomocy ONZ wyjechała do USA. Siedem miesięcy po przyjeździe do Ameryki na ulicy w Nowym Jorku spotkała Williama Opdyke'a, delegata ONZ, który w Polsce zdecydował o jej wyjeździe do USA.
- Zaprosił ją na kawę, zakochali się w sobie, wkrótce wzięli ślub i przeprowadzili się do Yorba Linda w Kalifornii - opowiada Tovah Feldshuh. - Irena pracowała tam jako dekoratorka wnętrz.
Przez wiele lat Irena Gut nie opowiadała o tym, co spotkało ją w czasie wojny. Przełamała się, kiedy zadzwoniła do niej ankieterka. Badanie, które przeprowadzała, miało pokazać, jak wielu Amerykanów wątpi w to, że Holocaust w ogóle się wydarzył.
Od tego momentu Irena rozpoczęła wielką kampanię informacyjną. O Holocauście i swoich przeżyciach opowiadała młodzieży w szkołach. W 1982 r. otrzymała medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata".
W 1999 r. spisała wspomnienia w książce "W moich rękach". Do dziś polecają ją młodzieżowe i księgarskie portale internetowe. Irena Gut zmarła w Kalifornii w 2003 r. O jej historii przypomina stała wystawa w Muzeum Pamięci Holocaustu w Waszyngtonie.
- Odwiedziłam Kozienice, rodzinne miasto Ireny. Byłam w Radomiu, gdzie spędzała młodość. Na własne oczy zobaczyłam obóz zagłady w Oświęcimiu - opowiada Tovah Feldshuh. - Myślę, że teraz wiem dużo więcej o tej młodej Polce z małego katolickiego miasteczka, która dla ocalenia innych poświęciła wszystko to, co miała najcenniejsze. Oddała własne ciało i duszę niemieckiemu oficerowi po to, żeby ratować kilkunastu Żydów.
Aktorka była też w Częstochowie, gdzie odwiedziła Jasną Górę i kościółek św. Barbary, dawne żydowskie dzielnice i kirkut. - Mogłam tam zrozumieć siłę i witalność polskiego katolicyzmu, który tak mocno motywował tę dziewczynę do ratowania ludzi innej wiary.
Tovah Feldshuh podkreśla: - Sztuka wystawiana jest przez amerykański teatr, a rolę polskiej katoliczki odgrywa żydowska aktorka. Cała ta sytuacja nabiera wymiaru symbolicznego.
Szukamy śladów Ireny Gut w Polsce. Prosimy o kontakt: 048 367 30 36 lub listy@radom.agora.pl