Artykuły

Sezon niespokojnej starości

W zakończonym sezonie starość, choroby, odchodzenie stały się tematami równie modnymi co stosunki polsko-żydowskie (zwłaszcza po publikacji "Strachu" Jana Tomasza Grossa), historie małych ojczyzn (miasta od Pomorza po Śląsk opowiadały o swoich wojennych i powojennych losach) czy wszelkiego rodzaju rewolucje (od francuskiej po seksualną) - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Nic zresztą dziwnego, skoro to właśnie starość zdaje się najważniejszą formą obcości naszych czasów. Po Żydach, kobietach i homoseksualistach z pogardą i wykluczeniem spotyka się człowiek nieatrakcyjny fizycznie, niezdolny do nadążania za zmianami. W reklamach brylują wprawdzie rześcy sześćdziesięciolatkowie, dinozaury rocka wyruszają w kolejne trasy, kolorowe pisma zasypują czytelniczki radami, jak umknąć wskazówkom zegara. Wszystkie te przekazy mówią jednak: starość nie jest naturalnym etapem ludzkiego życia. W starość popada się z własnej winy, przez zaniedbania i lenistwo. Kto pozwolił sobie na zmarszczki, chorobę, niedołęstwo - zasłużył na potępienie. Kupował za mało kremów, nie uczestniczył w warsztatach radości życia, nie stosował zastępczej kuracji hormonalnej. W kulturze wiecznie młodych, wiecznie wypłacalnych nabywców nie ma dla niego miejsca.

Media, skupiając się na "pięknych sześćdziesięcioletnich", celowo pomijają osoby, które weszły w "wiek czwarty". Wobec wzrastającej długości życia to oni - samotni, zamknięci w domach opieki 80-latkowie - są bowiem grupa dziedziczącą najwięcej uprzedzeń, jakie przez wieki narosły wokół starości (jak stereotyp zdziecinniałego, odrażającego fizycznie nędzarza).

Piękne zwierzęta Houellebecqa

Zachodni teatr i literatura już kilka lat temu dostrzegły to zjawisko. Michel Houellebecq (m.in. w "Cząstkach elementarnych" i "Możliwości wyspy") wiąże dzisiejsze odrzucenie starości z rewolucją obyczajową końca lat 60. oraz nurtami typu New Age. Promujący miłość hipisi to w jego ujęciu brutalne "piękne zwierzęta", gardzące wszystkim, co brzydkie i stare. Hasła maja '68 typu "Nie ufaj nikomu po trzydziestce" oraz żywiołowa, często bezrefleksyjna kontestacja "starego" systemu przygotowały grunt pod myślenie: "nowe jest zawsze lepsze" i "młodość ma zawsze rację". Houellebecq, dostrzegając terror młodości, kreśli więc obraz świata, w którym choroby, starość i śmierć zostały wyeliminowane dzięki rozwojowi techniki, inżynierii genetycznej, manipulacjom biologicznym. Świat zimny, nieludzki, przerażający.

Szwajcarski reżyser Christoph Marthaler (jego "Ostrzeżenie przed przyszłością" było w 2005 r. najmocniejszym akcentem Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Dialog" we Wrocławiu) widzi źródło pogardy dla starości i słabości w nazistowskich projektach eugenicznych, pomysłach ulepszania rasy i eliminacji jednostek ułomnych. Najważniejszym momentem "Ostrzeżenia" jest scena, gdy przemawiający aktor składa widzom ofertę: świetny interes, a zarazem patriotyczny gest - eutanazja na życzenie dla wszystkich, którzy ukończyli 60. rok życia. Specjalnie powołana organizacja zadba, by wszystko odbyło się w miłej, ciepłej atmosferze. Zwolnimy miejsca pracy dla młodszych i sprawniejszych, przyczyniając się do przyspieszenia rozwoju gospodarczego i wzrostu dochodu narodowego. Zapisy w przerwie spektaklu.

Na tym samym Dialogu Luc Perceval pokazał "Wujaszka Wanię" Czechowa przeniesionego do domu opieki, a łotewska gwiazda Alvis Hermanis - wzruszający spektakl "Long Life", niedającą się z niczym porównać pantomimę z codziennych czynności sędziwych mieszkańców komunałki. Czy zatem od tego festiwalu zaczęła się moda na starość w polskim teatrze?

Polonia promuje starość

Krzysztofa Warlikowskiego trudno posądzić o uleganie modom. A jednak reżyserując w Opera Garnier w Paryżu (premiera w czerwcu 2006 r.) "Ifigenię na Taurydzie" Christopha Willibalda Glucka, uczynił z Ifigenii mieszkankę domu starców wspominającą z bólem swoje tragiczne, heroiczne dzieje. W jego ślady poszła w tym sezonie Natalia Korczakowska. Jej "Elektra" (Teatr Jeleniogórski im. Norwida) to zabiedzona staruszka próbująca zachować pozory młodości dzięki koronkowej bieliźnie. Ponieważ cały spektakl osnuty jest wokół motywu "władzy poprzez spojrzenie" (które może być spojrzeniem kamery, nadzorcy, wielkiego brata), wygląd poniżonej przez matkę księżniczki Elektry ma szczególne znaczenie. Gdy pokazuje się jako stara kobieta, nie ma wątpliwości, że spośród dworzan to właśnie ona jest najnędzniejszym ze stworzeń.

W "promocji starości" przoduje Teatr Polonia Krystyny Jandy. Serię spektakli o odchodzeniu zapoczątkowały "Szczęśliwe dni" w reżyserii Piotra Cieplaka - jedna ze sztuk Becketta najdotkliwiej pokazująca przychodzący z wiekiem rozpad ciała i osobowości. Przemysław Wojcieszek w autorskim "Miłość ci wszystko wybaczy" pokazał sędziwego, samotnego bohatera (Stanisław Brudny) jako człowieka z klasą, zainteresowaniami, barwną przeszłością, o wiele atrakcyjniejszego (także dla swojej młodziutkiej opiekunki społecznej) od dzisiejszych 20-, 30-latków. Starsi ludzie od czasów szekspirowskich królów rzadko kiedy portretowani są jako pierwszoplanowe postaci, otwarcie mówiące o problemach swojego wieku. Tym cenniejsza staje się sztuka Wojcieszka i stworzony w niej bohater - niezmarginalizowany, ale też niepozbawiony wad.

Na wielki finał Polonia przygotowała letni hit - "Grube ryby" Michała Bałuckiego (reż. Krystyna Janda) z pięknymi portretami wiekowych małżonków (Ignacy Gogolewski i Wiesława Mazurkiewicz) oraz uliczny protest, manifest i coming out starości, czyli widowisko plenerowe "Starość jest piękna" (reż. Łukasz Kos) [na zdjęciu]. Artyści krzyczą w nim o konflikcie pokoleń, śmierci, odrzuceniu ludzi starych. Autorka sztuki Esther Vilar nie zna eufemizmów. Pokazuje zarówno ignorancję młodych, jak i strach przed porzuceniem i wynikającą z niego uległość osób starszych.

Także w Teatrze Narodowym w Warszawie aktorzy najstarszego pokolenia stworzyli w tym sezonie szereg wspaniałych ról, np. w "Iwanowie" Jana Englerta (Andrzej Łapicki) i w "Żarze" Edwarda Wojtaszka (Ignacy Gogolewski, Danuta Szaflarska, Zbigniew Zapasiewicz). Do rozpoznań Houellebecqa powrócił Wiktor Rubin. Wystawiając w Teatrze Polskim we Wrocławiu "Cząstki elementarne", podkreślił wątek odchodzenia oraz dyskryminacji starszych, brzydszych, słabszych.

Mody rzadko pozostawiają po sobie trwałe ślady. Trzeba mieć jednak nadzieję, że panująca w teatrze, literaturze, a także filmie ("Pora umierać", "Tulipany", "Rezerwat", "Futro") moda na starość pozwoli uniknąć spełnienia się katastroficznych wizji Houellebecqa i Marthalera. Polski teatr nie docieka - jak oni - przyczyn upodlenia starości, ale nieźle radzi sobie z opisywaniem tego zjawiska. Tworzy wyrazistych bohaterów, próbuje walczyć ze stereotypami. Przede wszystkim jednak nie boi się już zrobić miejsca na scenie starszym osobom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji