Artykuły

Nasz świetny taniec

IX Gdańska Korporacja Tańca. Piszą Mirosław Baran i Alicja Mańkowska w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Różnorodność - to słowo najlepiej opisuje zakończoną wczoraj w Żaku Gdańską Korporację Tańca. Trójmiejskie grupy teatru tańca potwierdziły swoją klasę, od dawna prezentacje na tej imprezie nie stały na tak wysokim poziomie.

Trójmiejska scena tańca jest zjawiskiem niezwykłym. Znaczna część jej twórców związana była z nieistniejącym już Teatrze Ekspresji Wojciecha Misiuro (w którym występowali między innymi Bożena Eltermann, Jacek Krawczyk, Krzysztof "Leon" Dziemaszkiewicz czy Leszek Bzdyl), kolejni tancerze wywodzą się z Teatru Dada von Bzdülöw (Anna Steller czy Katarzyna Chmielewska). Jednak, pomimo wspólnych korzeni artystycznych, tancerze ci konsekwentnie idą własną drogą, w swojej pracy poszukują własnego, indywidualnego języka. Trudno było zatem znaleźć jakikolwiek wspólny mianownik dla prezentacji tegorocznej Gdańskiej Korporacji Tańca.

Najważniejszym - choć trzeba przyznać, że nie z powodów artystycznych - przedstawieniem imprezy okazała się premiera solowego spektaklu Leszka Bzdyla z Teatru Dada von Bzdülöw. Jego "Opus pessimum, czyli nigdy nie mów mi, że mnie kochasz" to miejscami (auto)ironiczny, miejscami gorzki komentarz artysty do polityki kulturalnej władz Trójmiasta; władz, które nie zapewniły od kilkunastu lat regularnego wsparcia dla teatrów tańca. Fragmenty taneczne w "Opus pessimum" to pastisze klasycznego baletu, choreograficznych popisów gwiazdek muzyki pop czy dyskotekowego tańca z lat 70-tych. Jednak ważniejsze w przedstawieniu jest to, co Leszek Bzdyl mówi. A mówi sporo. Parodiując przemowy polityków, dziękuje władzom Gdyni, Gdańska i województwa za nagrody artystyczne. "Oni wszyscy, z troską godną standardów europejskiego państwa dbają o wolność twórczą" - dodaje. "Opus pessimum" nie jest jednak otwartym atakiem, to raczej wypowiedź artysty zmęczonego ciągłymi, do niczego nie prowadzącymi rozmowami i pustymi gestami (chociażby w postaci nagród) nie prowadzącymi do poważnych rozwiązań. Takich, jak chociażby stworzenie sceny przeznaczonej wyłącznie dla trójmiejskich tancerzy.

A że taką scenę powołać do życia warto udowodniły pozostałe lokalne teatry tańca, pokazując na GKT w spektakle - ogromnej większości - niezwykle udane. Imprezę zamknęła świetna "Akcja" formacji Good Girl Killer, taneczna adaptacja dramatu Sama Sheparda o tym samym tytule. Przedstawienie, łączące taniec współczesny z fragmentami przypominającymi teatr dramatyczny, imponuje świetnymi układami choreograficznymi, które aż kipią od emocji oraz fenomenalnymi zmianami tempa. Równie dobrze zaprezentował się Teatr Okazjonalny w przedstawieniu "D-KOD-R" [na zdjęciu]. Jest to niezwykle precyzyjne (chwilami wręcz "laboratoryjne") i spójnie widowisko, analizujące potencjalne możliwości komunikowania się za pomocą tylko ruchu i tańca.

Leon Dziemaszkiewicz w "Beladonnie" Teatru Patrz Mi Na Usta wychodzi poza dotychczasową krytykę polskiej "biesiadnej" wrażliwości, przedstawia za to może nieco niespójną, ale wciągającą, mroczną i hipnotyczną opowieść o obsesjach i ograniczeniach jednostki. Teatr Amareya - grupa operująca zdecydowanie inną stylistyką niż pozostałe trójmiejskie formacje taneczne - w swoim "Exit" jednoznacznie nawiązuje do tradycji teatru alternatywnego. Przedstawienie to jest "wyjściem" na wielu poziomach; postacie, wyłaniające się z papierowych kokonów, definiują swoją pozycję wobec innych.

Ciekawie wypadły, konfrontowane z przedstawieniami lokalnymi, prezentacje teatrów zagranicznych. Tancerze z Izraela - Yossi Berg, Oded Graf i Karmit Burian - byli gwiazdami pierwszego dnia prezentacji Gdańskiej Korporacji Tańca. Ich "Mechanical Trio In a Hot Country" to zagrany w szalonym tempie, niezwykle fizyczny spektakl, pełen humoru - przynajmniej w jego pierwszej części. Zbiorowe układy choreograficzne, często doprawione szczyptą erotyki, stają się "więzieniem" dla bohaterów przedstawienia. Z upływem czasu zmęczeni tancerze próbują się wyrwać powtarzanych w kółko układów, jednak, pomimo licznych prób nie udaje im się to, zostają "zamknięci" w mechanicznym tańcu.

Spektakl "Opening Night" formacji Les SlovaKs z Belgii był połączeniem ludowego tańca rodem z góralskiej chaty i tańca współczesnego. Zaczął się on wyśpiewaniem ludowej pieśni przez piątkę tancerzy (a trzeba przyznać że dobry glos to atut wielu z nich). Wykonywana na żywo wirtuozerska muzyka skrzypiec prowadziła aktorów, nie była tłem, lecz odwrotnie: to taniec stanowił jej dość swobodną interpretację. Ruch niekiedy karkołomnie próbował ilustrować muzykę, lecz zwykle stawał do niej kontrąa. Tancerze poruszali się z pozoru dość chaotycznie, lecz nie można uznać tego za feler, gdyż tkwił w tym zamysł wyzwolenia szaleńczej witalności i młodzieńczej energii. Aktorzy traktowali swe ciała ze swobodą, śmiejąc się z siebie nawzajem, z premedytacja przerysowując ruchy. Pomimo braku spójnej choreografii (a może właśnie dzięki jej nieobecności?) przedstawienie urzekało zupełnie inną stylistyką, niż ta, którą operują na co dzień trójmiejskie teatry.

Świetne przedstawienie przywiozła wywodząca się z Gdańska, a pracująca obecnie na Słowenii Magdalena Reiter. Jej "Solo" to prezentacja na wielu poziomach autotematyczna; jest jednocześnie namysłem nad ideą tanecznej prezentacji solowej, jak i intymnym, wewnętrznym "odsłonięciem" się artystki. Szczególnie ciekawe w "Solo" było użycie projekcji wideo. W niektórych momentach aż na trzech ekranach widzieliśmy zbliżenie twarzy Reiter, z którymi to obrazami wchodziła w interakcję tancerka na scenie.

Warto także zwrócić uwagę na dwa trójmiejskie debiuty Korporacji. I chociaż ani duet Marii Miotk i Larysy Grabińskiej "Panna Młoda rozebrana przez swych kawalerów, jednak..." (nastrojowa opowieść o przemianie dziewczyny w kobietę), ani "Miejscy nomadowie" Grupy Katarzyny Chmielewskiej Inkubator (pełen energii "pojedynek" tancerzy współczesnych i b-boy'ów) nie dorównywały technicznie realizacjom bardziej doświadczonych tancerzy, to występy te dają nadzieję na przyszłość. Pozwalają wierzyć, że trójmiejski teatr tańca rozwijać się będzie dalej. O ile pozwolą na to możliwości organizacyjne. Ale to nie jest już zależne wyłącznie od samych tancerzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji