Artykuły

Stirlitz w krainie piaru

"Public Relations" w reż. Krzysztofa Kopki w Grupie Artystycznej Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku - dodatku Kultura.

"Public Relation" Olgi Darfi wrocławskiego Ad Spectatores to błaha groteska polityczna, ledwo podszczypująca współczesny system polityczny Rosji. Rzecz niebezpiecznie przypomina łagodny kabarecik.

Szlachetność intencji reżysera Krzysztofa Kopki warto docenić - bo kto jak nie artysta, człowiek wolny, powinien chłostać polityków, którzy ograniczają naszą wolność w imię dość przyziemnych interesów władzy jak w Gruzji. Ale rozważania Darfi o idealizmie czy o marzeniach zjadaczy chleba są banalne niczym parodiowane w dialogach opinie bulwarówek i pism ilustrowanych. W "Public Relation" brak dramatycznego rozmachu, a o diagnozie historiozoficznej czy o wizji politycznej alternatywy szkoda gadać. To wina tekstu i inscenizacji. Na początku Katia Anny Ilczuk i Ola Aleksandry Dytko demaskują technologię spektaklu - oto na naszych oczach będą układać dramat dokumentalny. Próbują określić listę demaskujących polityków pytań. Rozmawiają o zaproszonych gościach - spin doctorach, piarowcach budujących wizerunek graczy odpowiedzialnych za imperialne sny Rosji.

Ale że pytania są na poziomie brukowców, gorączka twórcza wydaje się pokrętna. Artystki wielokrotnie ustalają, że nie wiedzą, czego chcą. Bywa - wymawiają sobie babską głupotę. Żeby jakoś połatać ich frazesy, Kopka realizuje teatr (dokumentalny) w teatrze (offowym) - że niby jakoś w tym uczestniczymy, więc gadanina ma rację bytu. Że jesteśmy nie tylko publicznością, lecz i świadkami dokufor-my, więc wyłuskujemy sensy ze skorupy mitów medialnych jak jajo na twardo. Problem w tym, że w tych niby-improwi-zowanych dialogach, w dziennikarskich spotach, w pyskówkach przy stoliku, a wreszcie i w reżyserskim komentarzu, który słychać z offu ani krzty analizy psychologicznej, ani okruchu zdrowego rozsądku, ani ułamka objawień - a przecież to Rosja Putinów, lecz i wissarionowców. Darfi i Kopka chcieli ukazać polityczny PR jako świat współczesnych demonów. Radykałowie rzekliby nawet, że dzięki mediom ten PR to opium dla ludu. Tylko że ich zamysł zdemaskowali sami bohaterowie: nagrywasz, spisujesz, montujesz - słyszymy. Rzecz w tym, że trzeba mieć co nagrać, umieć spisać i zmontować. Pogaduchy na krzesełkach czy seans alkoholowej traumy - trochę mało. Tym razem produkcja Ad Spectatores przypominała teatrzyk kabaretowy. Zaproszeni do rozmów piarowcy (autentyczne wypowiedzi kilkunastu wpływowych rosyjskich "polittechnologów" - zapewnia program) po montażu Darfi po prostu bredzą. Mogliśmy oglądać współczesnych "Wszystkich ludzi prezydenta", a słuchaliśmy (bo i aktorsko rzecz jest dość nijaka) co najwyżej "Nowych szat cesarza".

Jest w przedstawieniu Kopki kilka gagów błyskotliwych - jak dobrze wygrany skecz o Putinie, który wygrał wybory, gdy piarowcy przekonali oligarchów, że postacią najbardziej rozpoznawalną przez publiczność rosyjskich mediów jest Stirlitz, superbohater "Siedemnastu mgnień wiosny". Więc pułkownik KGB walczący z liberalizmem pasował jak ulał - fotografia Putina w marynarskim mundurze stała się nawet ikoną rosyjskiej popkultury. Są i porażki - wykpiono się finałem, w którym bohaterowie w świetle lamp stroboskopowych wirują w rytmie disco. Ten finał nikogo nie portretuje, niczego nie tłumaczy. Niestety, niczego nie zaczyna. Wychodzimy przekonani, że kino ciekawiej metaforyzuje związki polityki z mediami.

- Wystawiamy rosyjską sztukę o polittechnologach, bo nie ma dobrej polskiej - zapewniali bohaterowie spektaklu Krzysztofa Kopki. Rosyjskiej też nie znaleźli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji