Legenda boskiej Sary
Kim była ta, którą współcześni i potomni nazywali "boską Sarah" i "czarodziejką sceny"?. Jej prawdziwe nazwisko brzmiało Henriette Rosine Bernhard, pochodziła z zamożnej rodziny (choć o prowadzeniu się jej matki i ciotek mówiono różnie), która zadecydowała o karierze dziewczynki, przygotowując Sarę do egzaminu w paryskim Konserwatorium. Zadebiutowała na scenie Comedie Francois rolą Ifigenii, ale debiut "boskiej Sary" przebiegł bez echa. Opuściła więc pierwsza scenę Paryża (po gwałtownej awanturze) przenosząc się najpierw do Porte-Saint- Lartin, później zaś do Odeonu. Tam właśnie rozpoczęła swą olśniewającą karierę - czarowała "złotym głosem" w rolach Fedry Donii Sol, Damy Kameliowej, Adrianny Lecouvrer. Pisali dla niej role najwięksi pisarze - Aleksander Dumas, Scribe, Wilde, d'Anunzio, o jej uśmiech i łaski ubiegali się wielcy artyści i koronowane głowy...
Jak pisał Lemaitre, była "osobą wieloraką, rozmaitą i zdolną do wszystkiego, bardziej żywą i bardziej niepojętą dla siebie samej, niż tysiąc innych istot ludzkich". Toteż grała w teatrze, rzeźbiła i malowała, pisała sztuki i książki o aktorstwie, była dyrektorem Teatru Renaissance.
Jej talent olśniewał, ekstrawagancje bulwersowały. Ról uczyła się leżąc w wybitej białym atłasem trumnie, hodowała żółwia, którego skorupę kazała wybić kolorowymi topazami, geparda, białego wilka, sześć kameleonów i małpę, podróżowała balonem i jak pisała w swych pamiętnikach, "nie liczyła się z niczym". A jednocześnie - mając 56 lat grała (podobno wspaniale) - Hamleta, tańczyła tarantelę w "Norze" jako 70-letnia kaleka kobieta (w 1914 roku amputowano jej nogę). Jej sztuka i życie, którego dewizę: "mimo wszystko" umieściła na swych biletach wizytowych, stworzyły legendę istniejącą do dziś.
Ożywa ona we "Wspomnieniu" Murrella na toruńskiej scenie. W roli Sary zobaczymy Grażynę Korsakow.