"Ślub" Jerzego Jarockiego
Goszczący na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych "Ślub" Witolda Gombrowicza ze Starego Teatru w Krakowie jest piątą (nie licząc warsztatowych przedstawień ze studentami PWST) realizacją tego dramatu w biografii artystycznej Jerzego Jarockiego. Uporczywe powracanie do tego tekstu świadczyć może o tajemniczości i nieograniczonym bogactwie treści, tkwiącym w dramacie (którego ideę autor sam wyłożył we wstępie, dając przy tym wskazówki dla reżyserów), Czytając uwagi Gombrowicza po obejrzeniu przedstawienia mam dziwne poczucie zbieżności idei wyrażonej w teorii z jej praktyczną realizacją. Może inscenizacja Jarockiego jest przykładem "idealnego zrealizowania" dramatu?
W "Ślubie" tkwi bardzo różnorodny potencjał interpretacyjny. Można odczytać ten dramat jako historię narodzin władzy tyrana, potraktować tekst jako powód mówienia o historii XX wieku. Jeszcze, niedawno w Polsce, nawet bez celowych zabiegów reżyserskich, sztuka z łatwością mogła być odbierana jako głos wołający o wolność poprzez symboliczne ukazanie świata, który jest więzieniem. Ale wróćmy do początku akcji. Henryk - "żołnierz ostatniej wojny" - wywołuje obraz, będący wytworem jego snu. Śni o rodzinnym domu, w którym pozostawił rodziców i narzeczoną. W tej wędrówce w podświadomości towarzyszy mu przyjaciel - Władzio. Wszystkie inne postaci dramatu należą do nierealnego świata. Dom okazuje się karczmą, w której pracują rodzice Henryka, jego narzeczona zaś to dziwka karczemna. Broniąc Ojca, przed atakami pijaków, Henryk wynosi go do godności Króla. Rosnąc w pychę obala Ojca, sam staje się władcą-tyranem. Jego celem jest udzielenie sobie ślubu z Mańką - przywrócenie jej w ten sposób czystości. Intryga Pijaka doprowadzą Henryka do zazdrości, której ofiarą pada Władzio. Na życzenie Henryka popełnia on samobójstwo.
"Ślub" Gombrowicza-Jarockiego zawiera pewną wizję świata, nie tylko myśl o szukaniu duchowej tożsamości przez bohatera. Według Gombrowicza "człowiek jest poddany temu, co tworzy się między ludźmi (...). "Ludzie łącząc się między sobą, narzucają sobie nawzajem taki czy inny sposób bycia, mówienia, działania... i każdy zniekształca innych, będąc zarazem przez nich zniekształcony". Jaskrawym przykładem takiej filozofii współistnienia ludzi jest w "Ślubie" np. wyniesienie Ojca przez Henryka do roli Króla. Każdy jest tym, za kogo uważają go ludzie. "My tylko, łącząc się pomiędzy sobą, wciąż w nowe układamy sie kształty" - mówi Henryk i uzurpuje sobie władzę nadawania innym i sobie formy.
W uwagach autora o inscenizacji "Ślubu" czytamy: "Jedno słowo wywołuje drugie... jedna sytuacja inną... nieraz jakiś szczegół pęcznieje albo, przez powtarzanie, zdania nabierają niezmiernego znaczenia... Jest więc ważne, ażeby dobrze został uwydatniony żywioł muzyczny tego utworu". W krakowskim spektaklu rytm, "muzyczność" - która wyraża się w ruchu, geście, szczegółowo i precyzyjnie zaplanowanych, zakomponowanych scenach zbiorowych - jest spoiwem spektaklu.
Jarocki zrealizował przedstawienie o człowieku i dokonywanym przez niego wyborze. W tym aspekcie jest to spektakl o problematyce moralnej. Jednocześnie wolny od jakichkolwiek odniesień historycznych, dziejący się w niewiadomym miejscu i czasie - mówiący o człowieku, o każdym samotnie błądzącym po świecie wartości i o każdym wśród ludzi.