Artykuły

Teatr potrzebuje ludzi z pasją

- Nie znam dokładnie warunków konkursu i wymagań władz miasta. Wydaje mi się jednak, że o to stanowisko ubiegały się osoby kompetentne, dobrze rokujące. Może warto byłoby zaryzykować i dać do prowadzenia teatr młodemu artyście. Przecież co roku wydziały lalkarskie opuszczają ludzie szukający spełnienia w zawodzie - o czekaniu na dyrektora Teatru Pinokio w Łodzi mówi Joanna Rogacka, kierownik artystyczny Teatru Lalka w Warszawie, w rozmowie z Krzysztofem Kowalewiczem z Gazety Wyborczej - Łódź.

Stanowisko szefa sceny wymaga całkowitego zaangażowania i ciągłej determinacji, ale ostateczny bilans jest absolutnie pozytywny - uważa Joanna Rogacka, odpowiadająca za program artystyczny stołecznego Teatru Lalka.

W przyszłym tygodniu zespół Teatru Pinokio przedstawi władzom Łodzi kandydatów na stanowisko szefa tej sceny. Przypomnijmy, że w kwietniu obecny dyrektor Waldemar Wilhelm złożył w wydziale kultury magistratu rezygnację. Została przyjęta. Ogłoszono konkurs, ale komisja na lipcowym posiedzeniu nie wskazała zwycięzcy. Wilhelm miał zakończyć pracę w Pinokiu 25 września. Jednak ze względu na problem z wyborem następcy będzie pełniącym obowiązki do końca roku.

Krzysztof Kowalewicz: Trudno jest być dyrektorem teatru lalkowego w Polsce?

Joanna Rogacka: To bardzo odpowiedzialna funkcja, która może przynieść wiele satysfakcji.

Dlaczego zatem od pół roku nie można znaleźć chętnego na kierowanie naszym teatrem Pinokio?

- Nie znam dokładnie warunków konkursu i wymagań władz miasta. Wydaje mi się jednak, że o to stanowisko ubiegały się osoby kompetentne, dobrze rokujące. Może warto byłoby zaryzykować i dać do prowadzenia teatr młodemu artyście. Przecież co roku wydziały lalkarskie opuszczają ludzie szukający spełnienia w zawodzie. Stanowisko dyrektora w takiej małej placówce artystycznej stanowi na pewno świetne miejsce dla reżysera z własnym programem. Dzisiaj teatr dla dzieci w Polsce jest w dobrej sytuacji. Ma warunki do rozwoju. Nie istnieje już pojęcie getta lalkowego. Naszymi przedstawieniami zaczęła się interesować poważna profesjonalna krytyka, powstają nowe festiwale, przeglądy, spektakle lalkowe wygrywają konkursy na wystawienie polskiej sztuki współczesnej. To wszystko tylko pozornie nie wpływa na pracę w teatrze. W istocie motywuje i zobowiązuje. Nowy dyrektor Pinokia od pierwszych dni urzędowania musi codziennie potwierdzać, że scena, którą kieruje, jest ważną placówką kulturalną, uzasadniać jej niezbędność, zarówno programem artystycznym, jak i dobrze skrojonym programem edukacyjnym. Dzisiejsze sceny dla dzieci nie powinny się koncentrować tylko na produkowaniu spektakli i ich eksploatacji. Muszą być również miejscem, z którym dzieci się identyfikują, mogą w nim same działać kreatywnie: uczestniczyć w warsztatach, lekcjach teatralnych i formułować swoje opinie o teatrze.

W łódzkich teatrach kończy się na dowożeniu dzieci autokarami na bajki.

- Kiedy zaczynałam pracę w Lalce wiedziałam, że są w Warszawie trzy sceny dla dzieci i musimy być widoczni w mieście. Pozyskanie widza zainteresowanego proponowanym repertuarem to pierwszy sukces teatru. Oczywiście najlepszą drogą do frekwencyjnego sukcesu jest artystyczny poziom spektakli. Wydaje mi się, że teatr dla dzieci powinien zerwać z komunałem repertuarowym i rozpocząć poszukiwanie nowych tematów z obszaru dobrej literatury. Nie jestem zwolenniczką wystawiania na scenie lektur szkolnych, które powinny być przeczytane przez ucznia, a nie oglądane w teatralnej inscenizacji. Istnieją bowiem wszelkie przesłanki, że dziecko może już po książkę nie sięgnąć. Natomiast przeniesienie na scenę czytelniczego hitu w sposób atrakcyjny, z respektowaniem reguł sztuki, najczęściej skutkuje popularyzacją i wystawianej książki i teatru. Tak tworzy się kanon teatru familijnego.

Jak przyjść z dzieckiem do teatru, skoro łódzkie sceny grają niemal wyłącznie rano?

- To niedobra praktyka. Należy dać szansę widzom na rodzinne wizyty w teatrze i grać po południu, choćby dwa dni w tygodniu. Powoli przyzwyczajać publiczność do wizyt w teatrze w czasie wolnym od szkoły.

Z tego, co pani mówi, nowy dyrektor musi być pasjonatem lub wariatem.

- Teatr potrzebuje ludzi z pasją i myślę, że takich artystów nie brakuje. Dobrze, jeśli mają

program, strategię rządzenia teatrem i zdolność pozyskiwania patronów do współpracy.

Można wyżyć z dyrektorowania w teatrze lalkowym?

- Nie są to jakieś wygórowane gaże w stosunku do poświęconego czasu i stopnia odpowiedzialności. Jednak w ostatecznym rozrachunku w życiu artysty liczy się najbardziej to, że nie zmarnował swojego życia i talentu. Teatr daje mu taką szansę.

Na koniec cytat z ustępującego dyrektora: "Człowiek jest zajęty od rana do nocy. Stres. Problemy artystyczne, ludzkie. Nikogo ze znajomych nie nakłaniałbym do tak ciężkiej pracy".

- Chociaż to wszystko prawda, ja namawiałabym do podjęcia tego ambitnego wyzwania. Wprawdzie stanowisko szefa sceny wymaga całkowitego zaangażowania i ciągłej determinacji, ale ostateczny bilans jest absolutnie pozytywny. Owacje publiczności i aktorzy kłaniający się po spektaklu bez zażenowania to największa satysfakcja w naszym zawodzie. Wszyscy wiemy, że nawet w bardzo trudnych warunkach i trudnych czasach powstawały sceniczne arcydzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji