Artykuły

List otwarty Piotra Siekluckiego

Każdy artysta zawsze broni swojej sztuki. Choćby była nieudana, nietrafna, w efekcie nie przynosząca ani zgorszenia, ani uciechy. Artysta broni zawsze! Broni zawsze, bo to jego dziecko! Niestety tym razem muszę postawić się, nie jako obrońca własnego dziecka, a stawić czoła bezdennej głupocie i braku podstawowej wiedzy - w liście otwartym do e-teatru pisze Piotr Sieklucki, reżyser spektaklu "Nocą na pewnym osiedlu" w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach, w odpowiedzi na recenzję Moniki Rosmanowskiej w Gazecie Wyborczej - Kielce.

I nie chodzi o to, czy sztuka, jaką udało mi się stworzyć na kieleckiej scenie, była kontrowersyjna, czy śmieszna, czy straszna, czy wszystko po trochu. O gustach się nie dyskutuje! Chodzi mi raczej o merytoryczną dyskusję.

Skoro postawiła Pani, jako recenzent mojego nowego spektaklu "Nocą na pewnym osiedlu" Herberta Bergera, ważne pytania dotyczące merytorycznego odbioru sztuki, postaram się na nie odpowiedzieć. Zaznaczam z góry, że pytanie te biorą się tylko li wyłącznie z Pani braku wiedzy i przygotowania, jako krytyka. Widzowi można wybaczyć, że czegoś nie zrozumie. Krytykowi- nie! Nie- dlatego, że wystarczy odrobinę poczytać na dany temat, by wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Tym razem, o dziwo, publiczność doskonale zrozumiała (większość krytyki również), Pani nie!

Proszę mi wierzyć, lepiej byłoby te pytania zadać widzowi, który odpowiedziałby na nie bez chwili zastanowienia, a nie na łamach, skądinąd niezwykle ciekawej, Gazety Wyborczej kompromitować ją i siebie Rzecz na marginesie: Jeśli pisze Pani, że coś miało obrazić lub rozśmieszyć, a nie obraziło i nie rozśmieszyło, a z widowni padają lekkie głosy oburzenia a śmiechom nie ma końca- to coś się tu nie zgadza. O ile dobrze pamiętam, premierowa publiczność reagowała doskonale i śmiechem i głosami zaciekawienia na wymienione przez Panią chwile pustki, ciszy i zażenowania. Kilkuminutowa owacja, a co drugi spektakl owacja na stojąco, świadczą negatywnie na pani zarzuty!

Czy głos krytyki jest głosem większości, czy służy wylewom własnych frustracji, braku podstawowej wiedzy historycznej, tępoty umysłowej, którą tak pragnął zwalczać nie tylko Berger, ale nasi współcześni: Mrożek, Gombrowicz, czy choćby Witkacy?! Dziwi mnie pani zgorszenie, tym bardziej, że jest pani z mojego pokolenia; pokolenia odważnego, mówiącego niejednokrotnie wprost, wolnego od przeszłości PRL, która ciągnie się u naszych rodziców i niczym potwór zżera ich ambicje, rodzi frustracje, chęć zemsty i rozliczenia. Warto, by zaobserwowała pani poczynania młodych zdolnych: Borczucha, Kaczmarka, Rubina ( o ile cokolwiek mówią pani te nazwiska). Pomijając równicę w głosie publiczności i Pani, przystępuję do rzeczy i odpowiadam na trzy nurtujące panią pytania.

Rzecz pierwsza: "Po co młody chłopak, ofiara ludożerców, wyskakuje na scenę w kusym skórzanym wdzianku z batem i udaje, że kopuluje z podłogą?" Przypomina mi się fala dyskusji krytyki, na temat kopulacji z telewizorem w spektaklu Michała Borczucha w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Okazało się, że wystarczyło sięgnąć do lektury i nawet powierzchownie odczytać znaki i symbole w niej ukryte. Więc droga Pani Recenzent: Odsyłam do lektury Bergera. Pomijając ten fakt, nie jest to kuse wdzianko z batem, a oryginalny strój sadomasochistyczny. I tu odsyłam do historii tego stroju, który zbiega się z poczynaniami Austriaków, uciechy młodych nazistów, którym przez chwile staje się nasz bohater. Ze sceny padają informacje o tym aż czterokrotnie! "To ja furer Adolf" - taką zabawą z pejczem w ręku młodzi faszyści raczyli się podczas wieczornego relaksu! Poza tym, wystarczy "wklepać" w internecie "sado maso" a namnoży się Pani niemieckojęzycznych stron! Rzecz kolejna: kopulacja z podłogą. Na litość boską trochę uwagi! Jest pani jedyną osobą, która odczytała to jako akt kopulacji z podłogą! Proszę mi wierzyć, bądź sięgnąć rady osób, które to widziały. A jeśli mi pani nie wierzy, tym razem odsyłam do lektury Jelinek i specyfiki jej języka, którą Berger wykrzywia w groteskową formę. Kopulacją tam nie ma końca! Kopulacja podłogi nawiązuje do tekstu, który tenże sam bohater przed sekundą wypowiada! I nie kopuluje on z podłogą, a raczej wchodzi w stan spoczynku na niej!

Rzecz druga: "Po co Paweł Sanakiewicz mówi mi w finałowej scenie, że mogę go pocałować w dupę?" Skoro nie zna pani Bergera, odsyłam do Gogola, gdzie mnożą się podobne sceny. Niczym oryginalny jest Berger używając takich słów! "Sami z siebie się śmiejecie?" rzecz jak w Bergerze "Sami siebie podglądacie". Jesteśmy zwykłymi złodziejaszkami i podglądaczami, bo to lubimy! Kolejno pisze pani: "Ma być efektownie i zabawnie, jest nijako". O ile pamiętam ,droga Pani, publiczność wybucha cudownym śmiechem i nikt się nie obraża! Nikt z wyjątkiem Pani! Na tym spektaklu śmiechom nie ma końca! Jak i końca nie ma przerażającej wizji świata tych ludzi! Proszę przyjść i sprawdzić i nie zatykać uszu i głowy w piasek nie chować. Miało być zabawnie i jest! Miało być przerażająco i jest!

Rzecz trzecia o czym już pisałem: "Widz w zamierzeniu reżysera miał zapewne- poprzez śmiech- doznać swoistego katharsis: wyśmiać przywary bohaterów, a potem jak w lustrze, przejrzeć się w tym oczyszczającym śmiechu i zobaczyć siebie" Od razu prostuję: daleki jestem od zakładania, że poprzez spektakl widz się oczyści! Nie używam nigdy słowa "katharsis", bo dla mnie jest częstokroć nadużywane przez lichych reżyserów i krytyków. Śmiech był moim założeniem i tak też się stało! Nie słyszy pani śmiechów, słów bohatera odnoszących się do "sado maso", ale doskonale usłyszała Pani słowo "dupa" skierowane do widza. Gratuluję wybiórczego umysłu!

Pozostaje mi tylko radość, że młodzi ludzie wychodzą z Teatru zadowoleni, opowiadają sobie sceny, śmieją się i deklarują, że jeszcze wrócą! Ciut starszym pozostaje zastanowienie, czy warto taki świt pokazywać w teatrze?! Myślę, że warto bo to przecież nasz świat! Świat bardzo bliski! I kto o tym ma nie mówić, jak nie sztuka?! Sztuka czasami musi uwierać!

W imieniu scenografa i reżysera świateł, dziękuję za pochlebne słowa. Proszę zwrócić uwagę na doskonałą kondycję zespołu!!!!

Z wyrazami szacunku

Piotr Sieklucki, reżyser spektaklu "Nocą na pewnym osiedlu" Herberta Bergera, dyrektor Teatru Nowego w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji