Artykuły

Alicja - tam i z powrotem

"Alicja" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Warszawa Centralna. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Scena głęboka, wydłużona niczym tunel. Przypomina modny klubowy bar (Fabryka Trzciny?) albo wagon kolejowy. Na przedzie w fotelu Alicja (wyśmienita Barbara Krafftówna), a na oparciu fotela jej młodsze alter ego (Klara Bielawka, tegoroczna absolwentka szkoły teatralnej w Krakowie). Długo nic się nie dzieje. Sytuacja jest niejasna, podejrzana nawet. Nagle w tyle sceny rozsuwają się przeszklone drzwi - pojawia się konduktorka i zarządza: bilety do kontroli. Okazuje się, że w głębokich fotelach siedzi sporo pasażerów. Alicja nie poddaje się kontroli. Konduktorka informuje, że jedzie w niewłaściwym kierunku. To znaczy w jakim? Na razie Alicja nie akceptuje zastanej sytuacji, opiera się, próbuje racjonalizować. Ale w świecie stworzonym przez Lewisa Carrolla, w jego sennym marzeniu-koszmarze wszystko jest na opak i przegląda się w absurdalnie wykoślawionym zwierciadle. Niby przeciwna strona lustra, a jednak coś więcej - podróż w głąb mrocznego ja, własnych niepokojów. Dlatego w przedstawieniu Miśkiewicza są dwie Alicje: ta starsza przygląda się młodszej, choć tak naprawdę nie wie, z czasem wie coraz mniej, czy ona to ona, i traci poczucie realności. Jak i pozostali, Biała Królowa (Joanna Szczepkowska) i Czerwona (Katarzyna Figura), Kot z Cheshire (Krzysztof Dracz), Biały Królik (Łukasz Lewandowski), Zając (Władysław Kowalski) czy Suseł (Henryk Niebudek), którzy znaleźli się w piekielnej klatce czasu obumarłego, choć powtarzalnego, jakiejś potwornej nibylandii, gdzie nic nie jest prawdziwe, ale to nie znaczy, że boli mniej. Boli inaczej. Maciej Słomczyński dawno temu odkrył surrealistyczne, wieloznaczne dno opowieści o Alicji. Przedstawienie Miśkiewicza idzie w tę samą stronę. Utrzymane w somnambulicznym rytmie, zagadkowe, chwilami groteskowo zabawne, z pełnymi dwuznacznej perwersji piosenkami, a przede wszystkim z nieustanną grą między postaciami niepewnymi własnej tożsamości. Cały zespół - na czele z królującą tu Barbarą Krafftówna - czuje się w tej okrutnej, a łagodnej opowieści jak w domu, odnajdując u Carrolla nasze powszednie strachy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji