Artykuły

W nowym kostiumie

"Hamlet" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Mirosława Kruczkiewicz w Nowościach.

Czaszka pojawia się już na początku. Trzyma ją w ręku nie grabarz, ale artysta kabaretowy - nowsza wersja błazna Yoricka.

Aktorzy, poproszeni przez Hamleta o odegranie sceny zabójstwa jego ojca króla przez stryja, to kabaretowe szansonistki w skąpych strojach. Piosenkami komentują nie tylko królobójstwo, ale - co jakiś czas - również inne wydarzenia. Ofelia z obłędu leczona jest brutalnymi biczami wodnymi. Rosenkrantz i Guildenstern, szkolni koledzy Hamleta, to para mieszana, bonwiwanci, zawsze na chwiejnych nogach. Hamlet swój słynny monolog "Być albo nie być..." wygłasza przy pianinie, a nad grobem Ofelii kabaretowe artystki śpiewają: "Gnij, Ofelio, gnij. Kij ci w oko, kij..."

Chłodne fiolety

Jednak, wbrew pozorom, "Hamlet" Szekspira w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej, nowa propozycja Teatru im. Wilama Horzycy, nie jest obrazoburczym ani rewolucyjnym odczytaniem sławnego dramatu.

Świat sparaliżowany koszmarem niedawnej wojny. Na takim tle - według zapowiedzi - Małgorzata Bogajewska postanowiła pokazać historię duńskiego księcia. Tak, jesteśmy w dwudziestoleciu międzywojennym. Wskazują na to fryzury, ubrania i to, że wędrowną trupę aktorów zastąpiły artystki modnego w międzywojniu kabaretu. I tyle. Powojennego lęku nie czujemy. Przeniesienie w tę właśnie epokę do arcydramatu Szekspira nie wnosi wiele. A owo wyraźne w dopisanych przez Bartosza Blaschkego piosenkach przywołanie sławnego filmu Boba Fosse'a "Kabaret"? Ów Mistrz Ceremonii (Michał Marek Ubysz) nawiązujący do filmowej kreacji Joela Greya? Czemu mają służyć? Czy to dlatego, że "Kabaret" jest niezrównanym dziełem o czasach, gdy katastrofa wisiała w powietrzu? Może. Jedno jest pewne - wybór tej a nie innej epoki jako nowego tła dla "Hamleta" zaowocował nastrojową oprawą plastyczną i ładnymi, z dominacją szarości i fioletów, stylizowanymi na lata 20., lata 30., kostiumami.

Pojedynek opowiedziany

Historia duńskiego księcia w zderzeniu ze sceną wymaga wyboru znaczeń spośród wielu, które mieści. "Hamlet" Małgorzaty Bogajewskiej jest przede wszystkim opowieścią o idealizmie skazanym na porażkę w świecie fałszu. Zbrodnia jest tu jeszcze jednym z nonsensów rzeczywistości. Nie tyle wybuchem narastającego gniewu, ile beznadziejną próbą oczyszczenia świata. Hamlet w wykonaniu Grzegorza Wosia to outsider, niepogodzony z niegodziwościami świata i wątpiący w jego sens. Nie dojrzewa do zbrodni (co zapowiadano), on ją odwleka, wiedząc, że jest nieuchronna. Grzegorz Woś najbardziej przekonujący jest, gdy kpi, rozpacz zamienia w żart.

Najciekawiej spośród wykonawców zaprezentowała się Matylda Podfilipska jako Ofelia. To sceny obłędu i śmierci Ofelii mają najwyższą emocjonalną temperaturę. W przeciwieństwie do końcowego pojedynku Hamleta z Laertesem. Potyczki, zakończonej śmiercią czworga bohaterów, nie oglądamy. Relacjonują ją, odgrywając pantomimę, już po fakcie, na pobojowisku, owi wszędobylscy aktorzy kabaretowi.

Wszystko to więc kabaret pod wodzą mistrza ceremonii? Niech i tak będzie, choć to średnio interesująca konstatacja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji