Artykuły

Bohater ostatniej warszawskiej akcji

- Ciągle nie mogę w to uwierzyć... - Barbarze Krafftównie łamie się głos. - Nic nie wskazywało takiego obrotu zdarzeń. Przecież zdjęcia kręciliśmy raptem cztery miesiące temu. Gdy spotkaliśmy się po latach, pomyślałam, że czas się go nie ima. To było pierwsze wrażenie. Miał wciąż tę samą ekspresję - Jana Machulskiego wspomina Jolanta Gajda-Zadworna z Rzeczpospolitej - Życia Warszawy.

Pół wieku temu, w filmie "Ostatni dzień lata", pierwszy raz zwrócił na siebie uwagę widzów. Kręconą latem w stolicy "Ostatnią akcją" pożegna się z nimi. Wczoraj zmarł Jan Machulski. Miał 80 lat.

Pierwsza ważna odsłona to rok 1958. Pięć lat po kinowym debiucie Jan Machulski dostaje rolę w filmie Tadeusza Konwickiego "Ostatni dzień lata". Gra zagubionego w życiu i na nadmorskiej plaży młodego mężczyznę. Z czarno-białych kadrów przebija dojmująca samotność.

Dwadzieścia cztery lata później. Całkiem inna sceneria (międzywojenna Warszawa) i postać. Kwinto - kasiarz i zarazem wirtuoz trąbki - to zupełnie nowy typ bohatera, brawurowo sterujący akcją w błyskotliwej kryminalnej komedii "Vabank" Juliusza Machulskiego.

Wreszcie kadr trzeci: zażywny dżentelmen skrzykuje dawnych przyjaciół, towarzyszy z Powstania Warszawskiego. Z finezją, ale i poczuciem humoru buduje w filmie "Ostatnia akcja" Michała Rogalskiego misterną intrygę. Chce dać nauczkę bezkarnemu dotąd stołecznemu mafioso.

Sto mgnień kina

Trzy sceny, trzy odsłony wyznaczające - jak w dobrze skomponowanej pracy - początek, rozwinięcie i finał. Pan Jan - aktor zawsze przygotowany do pracy, wieloletni nauczyciel oraz wykładowca - byłby chyba zadowolony ze stworzonego w ten sposób porządku. Klasycznego, a przy tym nienudnego, wypełnionego przez blisko 100 filmowych ról.

Ostatnią zagrał u debiutanta. Miał wiele serca dla startujących w zawodzie ludzi. Nie szczędził im czasu i życzliwej pomocy.

Czas się go nie imał

Akcja filmu, którego premiera zapowiadana jest na początek przyszłego roku, rozgrywa się w realiach współczesnej Warszawy, ale żartobliwie nawiązuje do "Złego" Tyrmanda, "Ocean's 11" czy "Vabanku".

- Dodałbym jeszcze "Siedmiu wspaniałych" - sugerował z uśmiechem Jan Machulski, gdy rozmawiałam z nim na planie.

Dziś owi wspaniali - "stara, aktorska gwardia", jak o sobie mówią - wspominają kolegę.

- Ciągle nie mogę w to uwierzyć... - Barbarze Krafftównie łamie się głos. - Nic nie wskazywało takiego obrotu zdarzeń. Przecież zdjęcia kręciliśmy raptem cztery miesiące temu. Gdy spotkaliśmy się po latach, pomyślałam, że czas się go nie ima. To było pierwsze wrażenie. Miał wciąż tę samą ekspresję.

- Nie do wiary, że człowieka z taką energią i pogodą ducha, z takim rozjaśnionym umysłem i tak życzliwego już nie ma. Nie doczekał, kochany, premiery - mówi Marian Kociniak.

- A byliśmy tak pełni optymizmu i nadziei, że tworzymy przyzwoity kawałek kina. Dobrze też się bawiliśmy, grając gromadkę energicznych staruszków - wspomina Lech Ordon. - Śmierć Janka to cios dla środowiska: teatralnego, filmowego, akademickiego. Był wszechstronnym aktorem, ale też przemiłym człowiekiem.

- Dopiero na planie "Ostatniej akcji" mogłam poznać bliżej wspaniałego kolegę i aktora, jakim był śp. pan Jan - mówi Alina Janowska. - Potwierdziło się to, co widziałam w postaciach, które kreował, i to, co słyszałam o nim jako o człowieku i pedagogu. Od pierwszych ujęć było tak, jakbyśmy się znali od lat. To wielka strata i ogromny żal.

Miasto to ludzie

Finałem "Ostatniej akcji" jest taka scena: grany przez Jana Machulskiego Zuber wybiera się ze spotkaną po latach wojenną miłością na proszoną kolację. Zza kadru słyszymy głos narratora. Mówi, że charakter Warszawy tkwi nie w murach czy ulicach, ale w ludziach, w kolejnych generacjach.

- Pokoleniowa ciągłość jest dla głównego bohatera bardzo ważna. Przecież nie umiera się "po nic" i nie żyje "po nic", ale daje podstawę, bazę dla następców - podkreśla Michał Rogalski. - Czy nie tak właśnie żył Jan Machulski? Był jak mocna i piękna koralowa rafa.

Reżyser i pedagog

Teatr Ochoty był dziełem życia Jana Machulskiego. Założył go w 1970 roku wspólnie z żoną Haliną. Tam inscenizował klasykę (m.in. "Romea i Julię", "Sen nocy letniej", "Makbeta", "Antygonę") oraz własne teksty. Ale był także pedagogiem - prowadził z żoną ognisko teatralne. W 1985 roku otrzymał Nagrodę Miasta Stołecznego Warszawy za działalność teatralną w środowisku młodzieżowym. Największą przyjemność z pewnością sprawiało mu śledzenie karier aktorów, którzy w ognisku stawiali pierwsze kroki. Wśród absolwentów są: Piotr Adamczyk, Katarzyna Figura i Krzysztof Stelmaszyk. Był dyrektorem Teatru Ochoty do 1996 roku. Zastąpił go Tomasz Mędrzak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji