Artykuły

Byłem małym hultajem

- W gimnazjum koledzy często prosili mnie, żebym coś zademonstrował, kogoś naśladował, a ja bardzo chętnie spełniałem te życzenia. Udawałem, że mdleję, symulowałem rannego od postrzału, umierającego. Kiedy byłem w gimnazjum, statystowałem w "Krakowiakach i góralach" w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego. To była moja pierwsza rola - wspomina warszawski aktor WIESŁAW GOŁAS.

W życiu Wiesława Gołasa (78 l.) wszystko zaczęło się od humoru

Choć urodził się 9 października 1930 r., w dokumentach widnieje data 4 października. Wszystko za sprawą pijanego organisty, który pomylił się i wpisał błędną datę w metrykę urodzin. Mało tego. Po klapsie, jaki zawsze akuszerka daje nowo narodzonemu dziecku, zamiast zapłakać, maleńki Gołas wybuchnął śmiechem.

Dzieciństwo aktora trwało jednak zaledwie kilka lat. Gdy miał 9 lat, wybuchła wojna, która szybko zabrała mu ojca Teofila, podoficera 2. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów. - Pierwsze lata mojego życia spędziłem w Kielcach i było cudownie. Rodzice zawsze prowadzili dom otwarty, często zapraszali przyjaciół i sąsiadów. Kiedy byłem zupełnie mały, zajmował się mną ordynans ojca, wielki chłop, który chodził po domu boso. W domu atmosfera była fantastyczna: żarty, śmiech, częste wspólne muzykowanie.

Wszyscy lubiliśmy śpiewać, a tata potrafił grać na gitarze, harmonii, skrzypcach i banjo. Nazwaliśmy się "czwórką hultajską". Mieszkaliśmy tuż przy koszarach. Aktywnie uczestniczyliśmy w życiu pułku: rozgrywaliśmy mecze siatkówki. Rodzice chodzili na bale, a mama zdobywała trofea za najpiękniejsze nogi.

Tata aktora był zwolennikiem twardej szkoły, dyscypliny i porządku. Powtarzał małemu Wiesiowi: "Nie wolno ci się bić i nie wolno dopuszczać, by cię bito". Dzięki temu Wiesław był dzielnym chłopcem w czasie wojny i pomagał Szarym Szeregom przemycać broń.

- Pamiętam, że kiedy wybuchła wojna, ojciec przed odjazdem wsadził mnie na konia i bardzo poważnie poprosił o opiekę nad matką i siostrą Basią. Tata trzymający za uzdę konia, deszczyk, ja na mokrym siodle i szabla, którą nam zostawił, abyśmy mieli się czym bronić. Wziąłem sobie głęboko do serca to zadanie, które mi wtedy powierzył. Potem dostał się do niewoli, ale uciekł z transportu do oflagu i jakiś czas był z nami. Jednocześnie działał w konspiracji, tak jak z resztą moja mama i ja. W końcu straciłem go na dobre: został złapany i wywieziony do obozu w Majdanku, skąd już nie wrócił. Zostałem więc sam z matką i siostrą Basią. Tatę zawsze podziwiałem i gdyby nie wojna, to może poszedłbym w jego ślady. Moja siostra Basia była kilka lat ode mnie starsza, często zastępowała mamę i wykłócała się o mnie z kolegami, z którymi urządzaliśmy bijatyki na podwórku. Była wspaniałą uczennicą i goniła mnie do lekcji, ponieważ ja się uczyć za bardzo nie lubiłem. Potem chyba sobie samemu na złość wybrałem zawód aktora, w którym wciąż coś trzeba wkuwać na pamięć. W szkole podstawowej najlepsze stopnie dostawałem z gimnastyki i z polskiego, a najgorsze z matematyki. Tego przedmiotu nigdy nie udało mi się polubić. Chętnie deklamowałem wiersze na akademiach, a w klasie czytałem na głos fragmenty z literatury pięknej.

Miałem wtedy sporo okropnie głupich pomysłów na zabawy. Na przykład rzucaliśmy z kolegami w górę kamienie i staliśmy bez ruchu, czekając na kogo spadną. Strzelałem też z procy, ale kiedyś trafiłem ptaka i tak ciężko to przeżyłem, że potem już nigdy nie wziąłem procy do ręki. Niezmiernie wciągały mnie też długie samotne zabawy papierowymi żołnierzykami, własnoręcznie zrobionymi. Właziłem w kuchni pod stół i rozkoszowałem się tym sam na sam z własną armią. Najwięcej radości dawała mi jednak izolacja od otoczenia. Lubiłem podkradać się do pobliskiej kaplicy prawosławnej: chowałem się za nagrobkiem i godzinami słuchałem ich pieśni. Fascynowały mnie ich śpiewy i niektóre mógłbym zanucić i dziś. Zwykle byłem jednak tak ruchliwy i energiczny, że któryś z nauczycieli powiedział kiedyś, że nie powinienem się nazywać Gołas, ale "diablas".

Często mi się śnią tamte czasy. W takich snach wyraźnie widzę każdy szczegół naszego mieszkania. Teraz nie ma już ani naszego domku, ani nawet ulicy Mahometańskiej - wspomina nostalgicznie Wiesław.

- Po wojnie, już w gimnazjum, grałem w orkiestrze szkolnej na instrumentach perkusyjnych, na bębnie i czynelach. Chodziłem też do szkoły muzycznej, do klasy śpiewu. W gimnazjum koledzy często prosili mnie, żebym coś zademonstrował, kogoś naśladował, a ja bardzo chętnie spełniałem te życzenia. Udawałem, że mdleję, symulowałem rannego od postrzału, umierającego. Kiedy byłem w gimnazjum, statystowałem w "Krakowiakach i góralach" w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego. To była moja pierwsza rola.

Więcej o dzieciństwie, wojnie i karierze Wiesława przeczytasz w książce jego córki Agnieszki Gołas- Ners, wyd. Świat Książki pt. "Na Gołasa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji