Artykuły

Manewry miłosne w Teatrze Wybrzeże

"Wiele hałasu o nic" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Reżyser Adam Orzechowski postanowił wystawić klasyczną komedię Szekspira "Wiele hałasu o nic" jak współczesną, drapieżną sztukę obyczajową. Pomysł wydaje się ciekawy, nawet przez część przedstawienia się sprawdza. Niestety, niewiele z niego wynika.

Grupa wojaków, pod przywództwem księcia Aragonii Don Pedro, gości w posiadłości Leonato. Spotykają się tutaj gorący przeciwnicy ożenku - Beatrycze i Benedick - a Claudio zakochuje się w córce Leonato Hero. Zaczyna się ciąg intryg, których celem jest połączenie pierwszej pary i skłócenie drugiej. U Szekspira oczywiście to wszystko kończy się happy endem. Ale reżyser Adam Orzechowski konsekwentnie usunął z komedii wszelkie optymistyczne dialogi, budując z resztek kwestii świat, w którym bohaterowie bezwzględnie ranią się nawzajem, gwałcą (dosłownie), bawią się emocjami innych.

Taki wyzuty z uczuć świat zapowiada już ciekawa, "zimna" scenografia Magdaleny Gajewskiej. Scena to ogromny kwadrat, skierowany jednym z rogów do widowni, unoszący się z tyłu ku górze. Wbudowany w niego jest spory ekran, na którym pojawiają się wizualizacje. Scenografię dopełniają zmieniające kolory neonowe lampy oraz zwisające z góry setki mikrofonów. Przez całe przestawienie wszyscy aktorzy praktycznie ani na moment nie schodzą ze sceny, reżyser przesuwa swoich bohaterów niczym pionki na szachownicy (wśród wszystkich gier to szachy przecież są najtrafniejszą metaforą wojny).

Pomysł zagrania "Wiele hałasu o nic" jako poważnego tekstu sprawdza się jednak tylko do pewnego momentu. Przez większość przedstawienia mocno okrojone szekspirowskie dialogi brzmią mocno, sadystycznie wręcz okrutnie. Jednak pod koniec spektaklu zaczyna brakować tekstu, by spektakl doprowadzić w tej tonacji do finału. Reżyser zatem najpierw ratuje się parodią (rozwiązanie fabuły stylizuje na telewizyjny show w stylu "Wybacz mi" czy "Rozmów w toku"), by nieoczekiwanie przedstawienie zakończyć, właściwie go nie puentując.

Widać wyraźnie, że Orzechowski bardzo chciał przygotować spektakl nowoczesny, mocny, stojący jak najdalej od teatru mieszczańskiego. Jednak poszczególne "mocne" chwyty niewiele znaczą same w sobie i nie tworzą żadnej spójnej całości. A programowy anty-drobnomieszczanizm sprowadza się głównie do dwóch, często powtarzanych zabiegów choreograficznych: w wersji homoseksualnej jest to wzajemne głaskanie się po torsach; w wersji mieszanej - wciskanie pośladków w krocze drugiej osoby.

W "Wiele hałasu o nic" bardzo nierówno wypadają aktorzy Wybrzeża. Udanie debiutuje na gdańskiej scenie Marek Tynda jako przerysowany, biseksualny Don Pedro. Ciekawie, w nietypowo oszczędny dla siebie sposób, w Benedicka wciela się Piotr Jankowski. Świetnie mu partneruje Karolina Piechota jako Beatrycze. Za to całkowicie nieprzekonywująca jest Emilia Komarnicka jako jej kuzynka Hero. Wśród ról drugoplanowych przyćmiewa wszystkich energiczna Anna Kociarz jako Małgorzata.

Można potraktować Wybrzeżowe "Wiele hałasu o nic" jako obraz współczesnego człowieka, wyzutego z wyższych uczuć, bezwzględnie okrutnego dla swoich bliźnich. Tylko po co do takiego obrazu naginać komedię Szekspira, jeżeli powstało pewnie kilkaset napisanych w ostatnich latach dramatów, pokazujących dokładnie to samo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji